Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Zaczarowany ogród w stylu eklektycznym

24.05.2016 00:00 red

Ogród jest jego wielkim spełnieniem, miejscem ucieczki od codzienności, pasją odkrywania nowych roślin i wyzwaniem do pokonywania przeszkód w hodowaniu pięknych okazów, dla których nasze warunki klimatyczne nie zawsze są sprzyjające. Swą przydomową oazę zieleni ogrodnik Andrzej Morański założył w 1992 r., gdy na dobre zadomowił się na Płoni.

Zamiłowanie do roślin odziedziczył po dziadku Franciszku Morańskim pierwszym ogrodniku w Raciborzu, który – jak opowiada – potrafił zrobić piękną wiązankę ślubną nawet z gałązek kwitnącej jabłoni. Pan Andrzej jest też synem znanej raciborskiej kwiaciarki Genowefy Gajewskiej-Morańskiej, nic więc dziwnego że drogę jego życia zdominowało zamiłowanie do roślin. Idąc w ślady matki sam założył własną kwiaciarnię.

Pan Andrzej posiada ogromną wiedzę na temat ogrodów. W jej zdobyciu pomogły również szkoły w Prószkowie, a potem w Bielsku-Białej poszerzając jego horyzonty w dziedzinach, które szczególnie go interesowały, jak np. fizjologia roślin. Sam też szkolił florystów. Jak jednak przyznaje, pokazując na bogatą literaturę, przyroda nie pozwala o sobie zapomnieć, dlatego uczy się jej nieustannie.

Zamienił kwiaty na drzewa

Dziś przede wszystkim pasjonuje się dendrologią, choć wcześniej na dużą skale zajmował się hodowlą kwiatów. – Ponieważ jestem rolnikiem początkowo uprawiałem tysiące mieczyków, miałem 45 odmian lilii i dwa tysiące róż – wspomina.

To jednak zamiłowanie do pięknych okazów drzew i krzewów, sprawiło że przekształcił swój 30-arowy ogród, w małe ozdobne arboretum. Wzorem stały się dla niego znane ogrody europejskie, w tym najbliżej położone, czeskie.

– Jeszcze przed kilkunastu laty byliśmy daleko za Czechami pod względem zasobów ogrodniczych i materiału siewnego. Już wtedy sprowadzałem stamtąd – borykając się z wielkimi problemami na granicy – rośliny, które można było nabywać również w Holandii czy Niemczech, ale za dużo większe pieniądze. W Instytucie Ogrodniczym w Litomyślu za jednym razem kupiłem kilkanaście sadzonek miłorzębu. Obecnie mam 15 sklasyfikowanych odmian tego drzewa. Taka różnorodność tego gatunku była wtenczas wielką rzadkością w Polsce – opowiada.

Dziś ogrodnictwo to nowy trend, który w Czechach zapanował już dawno. Tam zdobył ryby Koi, które na Zachodzie kosztuje kilka tysięcy euro. A przecież, jak przestrzega, zawsze mogą wyginąć z powodu błędów hodowlanych, zjedzone przez koty, a nawet czaple.

Jego pierwszy ogród był ładny, eklektyczny, tworzony w kilku stylach, jako przykład do pokazywania i udzielania nieodpłatnych porad osobom zainteresowanym założeniem własnych ogrodów. Plany całkowicie zniweczyła powódź.

– Dziwiono się, że bardziej przeżywam stratę ogrodu niż domu. Z perspektywy czasu inaczej patrzę na powódź. Dziś mam zupełnie inny ogród, w którym kiedyś było wiele najzwyklejszych roślin, jak np. świerk kujący, czy pospolite tuje – przyznaje pan Andrzej.

Egzotyka odporna na zimno

Obecnie problem stwarza brak miejsca na kolejne rośliny. Choć raciborski ogrodnik obsadził już prawie 2 ha, wykorzystując drugi ogród nieżyjącej już mamy.

– Ogród uczy pokory – byłem nieskromny, chciałem mieć wszystko, a wszystkiego mieć nie można. Inne wymagania ma ogród japoński, inne ogród francuski, a jeszcze inne angielski. Japończycy robią piękne ogrody na małej powierzchni. Moje pierwsze bonzai zrobione było z fikusa o dużych liściach. Sztuką było go tak „męczyć” aż skarłowaciał. Najpiękniejsze wśród wielu jakie potem miałem było bonzai z pięknie kwitnącego granatowca. Dziś zamiast bonzai, sadzę ciekawą roślinę do ogrodu – tłumaczy.

W ogrodzie pana Andrzeja jest wiele drzew i krzewów, które teoretycznie u nas nie rosną. Nieustannie eksperymentuje, na zimę chroniąc wybrane rośliny.

Tylko pozornie zrobienie ładnego ogrodu jest łatwe. Nie wystarczy kupić tanio roślinki i posadzić. – Zawsze tłumaczę ludziom, że jeśli chcą założyć ogród, to muszą zrobić to porządnie. Dlatego zamiast kupować 20 roślin za grosze, lepiej jedna, ale piękną, o którą się będzie dbać – zachęca, sam zastępując tuje cisami.

Ogrodnik walczący z naturą

W swoim ogrodzie pan Andrzej ma wiele „perełek”. Po powodzi z uporem odtworzył np. kolekcję perukowców. Ich pięknem zachwycił się po raz pierwszy w Czechach. Niestety w sferze roślin jest tak, że najpierw coś niezwykłego się odkrywa, po czym po kilku latach powszednieje.

Tak stało się też w przypadku grujecznika japońskiego o pięknych kolorowych liściach i zapachu pierników. – Zapach ten zaskoczył mnie w arboretum w Nowym Dworze za Opawą. Odpowiedź znalazłem dopiero w literaturze. Jesienią liście żółknąc wydają na drzewie ten niezwykły zapach, co sprawia że roślina ta jest dziś tak popularna – wyjaśnia.

Zakochany jest w swoich metasekwojach, które odkryto dopiero w 1941 r. w Chinach. Podkreśla ich ogromną „plastyczność” w formowaniu również jako bonzai.

Ogrodnik „walczy” z naturą dlatego musi być przewidujący. Zakładając ogród i dobierając okazy, należy uwzględnić podłoże i mikroklimat rośliny, a poza tym trzeba wiedzieć, jak będzie ona wyglądać za kilkanaście lat. Wtenczas dopiero uzyska się efekt ogrodu. Pan Andrzej przypomina też, że dla nowo posadzonych roślin ważne są pierwsze dwa lata. – Pomimo, że przesadzimy je do gruntu, nadal są jak w doniczce, a ich system korzeniowy dopiero się rozrasta – uczula osoby, dla których dbałość o drzewa, krzewy i kwiaty kończy się na wysadzeniu ich do ziemi.

Oaza zieleni dla skrzydlatych gości

Ogród zrobił nie tylko dla siebie, ale i ptaków, które kocha. Niekoniecznie jednak dla kun, chętnie odwiedzających również jego kurnik. – Hodowałem pawie, ale niestety zjadły je lisy – wspomina z żalem.

Swe inspiracje czerpie z istniejących już ogrodów, w tym tak pięknych, jak te w czeskich Buchlowicach, Leśnej, czy Lednicach, gdzie zafascynował go m.in. 7-metrowy żywopłot z cisa.

– Uczę się na tych ogrodach. Tam podpatrzyłem przepiękne sophory, które kwitną dopiero po 30-40 latach. Mam jednak sophorę zwykłą, która kwitnie od kilku lat – chwali się swym okazem.

Dziś trudno zliczyć gatunki roślin, które współistnieją w ogrodzie pana Andrzeja. On sam wie na pewno, ze miał już 70 odmian sosny oraz posiada osiem odmian kaktusów zimujących, w tym kwitnącą opuncję. Przed powodzią miał ok. 40 rododendronów, a pozostały mu tylko dwa. Przede wszystkim jednak cenne są dla niego ptaki, takie jak odwiedzający go dudek, zimorodki, dzięcioł zielony, czy słowik, którego obecność jest prawdziwą „ucztą” dla ucha.

Ewa Osiecka

  • Numer: 20
  • Data wydania: 24.05.16
Czytaj e-gazetę