Rolniczy Festiwal w Zakrzowie
Tegorocznej Wystawie Zwierząt Hodowlanych towarzyszy piękna pogoda i tłum zwiedzających. Jak na festiwal przystało jest też muzyka klasyczna, która tym razem rozbrzmiewa z traktora. Im robi się później, tym chętnych do zobaczenia tego, czym wieś polska bogata jest coraz więcej. Na najmłodszych największe wrażenie robią maszyny rolnicze i zwierzęta, które znają tylko z książek.
Na ringu pojawiają się świnie rasy wbp, pbz, duroc, hampshire i pietrain. Zanim tu trafią, ich właściciele muszą przekazać sędziom zaświadczenia hodowlane zwierząt. Wszystkie eksponowane na wystawie świnie muszą też posiadać świadectwa lekarsko-weterynaryjne. Trzech sędziów ringowych: Krystyna Kamińska, Romuald Staffa i Janusz Demuth, ocenia pokrój zwierząt indywidualnie, przez podniesienie żółtej tabliczki z punktacją. Sędzia główny Piotr Polok zlicza wszystkie przyznane punkty i podaje wartość końcową oceny zwierzęcia. Prezentuje też każdą rasę, której przedstawiciele pojawiają się na ringu podczas wystawy. – Rasa polska biała zwisłoucha (pbz) jest najbardziej predysponowana do produkcji loszek, które są wykorzystywane jako matki do dalszej hodowli. Duroc charakteryzuje się mniejszą rozpłodnością niż rasy białe, ale ma za to bardzo dobrą jakość mięsa i posiada dużą zawartość tłuszczu śródmięśniowego – relacjonuje sędzia, a zgromadzeni wokół ringu oglądają knura o brązowym umaszczeniu, który dostaje od sędziów łączną ocenę 10,5 punktu. – Niekorzystne uwarunkowania ekonomiczne i koniec z dotacjami bezpośrednimi do stad zarodowych sprawiły, że ostatnie lata nie były łatwe dla hodowców świń – podsumowuje Piotr Polok i dodaje: Pomimo tej trudnej sytuacji jestem wdzięczny, że chcieli wziąć udział w wystawie. Życzę im większych możliwości inwestycyjnych oraz stabilnego i przewidywalnego rynku. Na koniec nagrodzeni wystawcy i sędziowie z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej POLSUS ustawiają się do pamiątkowego zdjęcia.
Pracownicy Krajowego Centrum Hodowli Zwierząt w Warszawie oceniają biorące udział w wystawie drobnego inwentarza, króliki. – Porównujemy sześć głównych cech tych zwierząt ze wzorcem ras obowiązującym w Polsce. Bierzemy pod uwagę masę ciała, jego budowę, typ rasowy, jakość okrywy włosowej, jej barwę i kolor podszycia – tłumaczy sędzia Grzegorz Otulanowski, zwracając uwagę na to, że każdy królik musi mieć tatuaż. Dzięki niemu możliwa jest jego identyfikacja i rzetelne śledzenie rodowodu. W lewym uchu jest to symbol województwa oznaczony dużą literą oraz numer rejestracyjny fermy, a w prawym miesiąc i rok urodzenia zwierzęcia. W wystawie biorą udział króliki rasy dużej, średniej i małej. Do oceny w skali punktowej dochodzi ocena porównawcza. – Porównywaliśmy przed chwilą trzy króliki rasy średniej. Wśród nich wyróżniała się 8-miesięczna samica królika wiedeńskiego szarego, która jak na tę porę roku miała rewelacyjną pokrywę włosową. Na 100 możliwych dostała 96 punktów – wyjaśnia sędzia.
Przy klatkach z gołębiami spotykam Edwarda Szczygielskiego, który przyjechał do Zakrzowa z Wrocławia. Sędziuje od 15 lat i ma uprawnienia na 68 ras spośród 2700. Sam też jest hodowcą, ale nie może swoich gołębi przywozić na wystawy, w których jest sędzią. Pan Edward wyciąga z klatki pawika indyjskiego z hodowli Ireneusza Knury z Makowa. – Oglądam jego budowę, upierzenie nóg, strukturę ogona i sprawdzam mostek, który nie może być krzywy. Ważny jest też numer obrączki – wyjaśnia sędzia, a następnie pokazuje mi najbarwniejszego z gołębi. – To gil czarnomiedziany. Proszę spojrzeć ile kolorów wydobywa się z jego skrzydeł pod wpływem światła. Ja też hoduję gile i dwa lata temu na Krajowej Wystawie Gołębi w Kielcach zdobyłem pierwsze miejsce w Polsce – mówi sędzia Szczygielski.
Już po raz drugi na wystawie w Zakrzowie jest Gracjan Skórnicki, który w drobiarstwie pracuje od 1966 roku. Zaczynał w Rososze, potem w stacjach zarodowych we Wroniowach i Brodziszewie, a następnie, aż do emerytury, szefował fermie w Dusznikach. Dziś razem z żoną Zofią prowadzi jedyną w Polsce fermę zarodową kur zielononóżek. – Po wojnie nasza polska zielononóżka była prawie w każdym gospodarstwie na wsi. Potem zaczęto sprowadzać inne rasy, takie jak new hampshire, rhode island, sussex, czy leghorn, które ją wyparły. Ponieważ ta rasa nie nadaje się do chowu wielkostadnego, więc o niej zapomniano – tłumaczy hodowca. Na szczęście moda na niewielkie, przydomowe stadka wraca. Zielononóżki mają smaczne mięso, a ich jajka mają mniejszą zawartość cholesterolu niż te pochodzące od innych ras. – Sprzedaję je do Francji, Holandii i Niemiec, gdzie mieszkają Polacy, którzy pamiętają jakie kury hodowano w ich rodzinnych domach i kupują je ze względów sentymentalnych. Zielononóżki są bardzo ruchliwe, a przy tym niezwykle inteligentne. Potrafią pokonać odległość kilku kilometrów i zawsze bez trudu wracają do kurnika. Są wytrzymałe na warunki atmosferyczne i przywiązują się bardzo do gospodarzy – wymienia jednym tchem pan Gracjan, próbując przekrzyczeć piejącego koguta. Można by więc dodać jeszcze jedną ich cechę – zielononóżki nigdy nie pozwolą nam zaspać.
W boksach przeznaczonych dla owiec i kóz trudno przebić się przez tłum oglądających. Największą atrakcją okazują się osiołki, z którymi każde dziecko chce mieć zdjęcie. Przyjechały tu razem z owcami z Zakładu Karnego w Wołowie. – Kilka lat temu wzięliśmy udział w projekcie „Czarna owca”, którego celem było zwiększenie szans na zatrudnienie wśród osób skazanych i odbywających kary w naszym zakładzie. Zakupiliśmy 300 owiec i dzięki pracy przy nich skazani zdobywają nowe umiejętności i kwalifikacje. Hodujemy wrzosówki i czarnogłówki, które są odporne na choroby i wytrzymałe na warunki zewnętrzne – tłumaczy pracownik ZK w Wołowie Jan Furtak.
Porównywalną kolejkę do tej przy osiołkach spotykamy przy maszynach rolniczych. Pierwszoklasistów ze Szkoły Podstawowej nr 12 w Kędzierzynie-Koźlu najbardziej interesują traktory. Ci, którzy dobrze odpowiadają na pytania związane z rolnictwem, mogą liczyć na wejście do kabiny traktorzysty. 7-letni Kuba, jako jeden z nielicznych deklaruje, że chciałby zostać rolnikiem. – Najbardziej podobają mi się kombajny, świnie i traktory – kwituje swoją decyzję i biegnie by zająć sobie miejsce w kolejce do jednego z nich. Kto wie, może wróci tu po latach jako hodowca?
Teks Katarzyna Gruchot
zdjęcia Paweł Okulowski
Najnowsze komentarze