Górniku JSW, już nie pracuję na państwowej posadzie i prowadzę prywatną działalność. Miałem styczność ze sprawami górników w takich urzędach jako jego pracownik. Miałem też możliwość wielokrotnego spotykania się ze związkowcami, z którymi są prowadzone m.in. konsultacje oraz spotkania w różnych sprawach. Zabieram tu głos nie we własnym interesie, ale ze smutku - patrząc na to jak przez kolejnych idiotów górnictwo polskie jest nie tylko zagrożone bardziej, ale wręcz upada. Pensje miałem z Pana ciężkiej pracy, ale sam także ciężką pracą przygotowywałem sprawy, które były niejednokrotnie korzystne wyłącznie dla górników. Starałem się wykorzystać swoją wiedzę profesjonalnie, ale z oczywistych względów musiałem współdziałać ze związkowcami. Nie boje się ich nazywać większości z nich idiotami, bo tacy właśnie są. To - oczywiście między innymi - oni sprowadzają polskie górnictwo na dno. To oni przyjeżdżają za Wasze pieniądze do Warszawy. Tu pomieszkują po hotelach, piją wódę, spóźniają się na spotkania, na których Was reprezentują, a na tych spotkaniach nie wiedzą w ogóle co się dzieje. Jak już jest za późno, to wtedy wołają Was, bo trzeba jechać robić protest. Bo znowu rząd Was wykiwał. Oczywiście! Nie raz pewnie decyzje zależały jedynie od rządu i nie wierze, że bylibyście z nich zadowoleni ze względu na np. ograniczenia tworzone dla Was. Jednakże - i dlatego też zabieram tu głos - wiele spraw bardzo istotnych dla Was jest przygotowywane przez przeciętnych - w znaczeniu niemedialnych - urzędników, którzy - bez żartu! - pracują sumiennie, aby było dobrze Wam wszystkim. Managerowie za rządów Buzka, jak to Pan określa, to nie związkowcy, ani też nie specjaliści, którzy mieli zajmować się sprawami górników. Nie pisze tu o OFE, więc proszę nie zmieniać tematu. Ja oceniam negatywnie działanie związkowców, bo wiem, że przy wielu sprawach negocjacje były albo od razu przegrane przez ich nieprzygotowanie, albo prowadzone w sposób totalnie niezorganizowany. Jeżeli prowadzi Pan pod ziemią grupę 10 górników do pracy. Macie zajmować się czynnościami wymagającymi przygotowania nie tylko praktycznego i nie tylko polegającego na pracy fizycznej, ale wymagającego także myślenia i wiedzy. Nagle okazuje się, że na 10 górników, 9 nigdy nie wykonywało takich czynności i w ogóle nie wie o czym Pan do nich mówi jako prowadzący. Dodajmy do tego termin na wykonanie pracy w tym miejscu np. na jutro. Przykład poskładałem na gorąco, bo przecież nie można przyrównać zawodu górnika do pracy urzędnika, ale jeżeli ja, czy moi koledzy przygotowujemy dokumenty i mamy zamiar o nich dyskutować, a dodatkowo mamy wolę ustępstw i jesteśmy przygotowani na merytoryczne argumenty żeby doprowadzić sprawę do zgody, a przychodzi do nas 3 wczorajszych związkowców, którzy nie mają dokumentów wysłanych w celu zapoznania się z nimi przed 4 tygodniami, poza tym są nieprzytomni i śmierdzi od nich alkoholem, a na dodatek nie wiedzą właściwie czego chcą i po co przyszli, to co ma zrobić taki urzędnik? Co ma zrobić, jeżeli projekt - negocjowany! - ma być przedłożony do ministra na za 3 dni? Będę nazywał nierobem tego kogoś uważam za nieroba. Pracowałem sumienie i robię to dalej we własnej działalności, ale jak czytam taki artykuł jak tu na portalu, to aż mnie skręca, że dajecie sobą tak pomiatać przez garstkę - opłacanych przez siebie! - związkowców.
Napisany przez ~Gość, 29.03.2012 12:25
Najnowsze komentarze