Długo się zastanawiałem by napisać tutaj coś miłego i głupiutko-słodkiego, lecz na tyle jestem jeszcze niedojrzały że mam ten przywilej głupoty i sprawnego operowania się jej formą. Zatem mój iloraz inteligencji, uznajmy dla eksperymentu że wysoki, pomnożony przez skalę głupot uczynionych w szkole, przyjmujący liczbę trzycyfrową, równy jest zeru. Chyba tłumaczenie gdzie owe zero w równananiu występowało jest zbyteczne, i dla tych co nie rozumieją - zalecam puknąć się w czoło. Jednak odchodząc od podpowiedzi, zbliżamy się do werdyktu. Miarka nigdy nie była idealną szkołą, o mój boże w żadnym oczywiście wypadku. Ale to jest piękne. Szkoła to droga, od niedojrzałego dzieciaka do dojrzałego bachora i ciężko między metą a startem nie zaliczyć ani jednego upadku. To nauka chodzenia, by jeszcze twardziej upadać. Przecież każdemu z nas wydaje się że każdy nasz krok jest taki pewny, bo tak dużo człapiemy że nie widać powodu by nagle coś trachło. Na ziemi, albo w kolanie. Ale bez nadmiaru pesymizmu. Poznałem wielu nauczycieli. W Miarce, też i w Miarce poznałem nauczycieli którzy nie byli dobrzy. Ale w miarę poznałem dobrych nauczycieli, którzy udowodnili że mimo obecności tych złych da się zrobić szkołę a naukę lepszym miejscem, gdzie porażka boli jak diabli, ale ból to tylko efekt uboczny parcia do przodu. Zakwas zawsze się pojawi. Więc z tego miejsca mogę podziękować. Dom tworzą ludzie, szkołę nauczyciele. Dom nie jest idealny, szkoła nie jest idealna, ja bym chciał być idealny i tak dalej i dalej. W Miarce spędziłem swój najlepszy i najgorszy okres, ale dzięki nauczycielom, ludziom których tu poznałem, chce wracać. Choćby w pamięci.
Napisany przez ~_MasnyBen, 05.03.2022 16:19
Najnowsze komentarze