Też jestem zdania że węgiel to fuj i dopóki się nie przestanie tym palić zawsze będzie syf. Pozwolę sobie zacytować słowa dr_Moriarty z portalu rybnik ,który doskonale to ujął: ".....druga część trucicieli i obrońców węgla, to ludzie mieszkający w domopodobnych obiektach, których w Rybniku można spotkać wiele, zazwyczaj w dzielnicach z przewagą domków jednorodzinnych. Postawione w latach 70-80, zazwyczaj z "hasioków" lub tego, co się udało z kopalni buchnąć, nieocieplone, bez elewacji, ze szczelinami w oknach, postawione na ojcowiźnie, albo odziedziczone w którymś pokoleniu przez ludzi, których na nie obecnie po prostu nie stać. Czym to się różni od faveli czy zwykłych, cygańskich slumsów? Moim zdaniem niczym. Nie dziwota więc, że żeby to ogrzać, trzeba non-stop dokładać do "pieca" co popadnie, bo ciepło cały czas ucieka. Kiedyś udzielałem korepetycji w takiej "posesji". Matka mojego korepetytanta nam przerwała i pytała go "czy bydzie jeszcze chodził w tych galotach, bo jak ni, to je spoli". Ręce mi opadły. Syf, smród z komina, ale na podjeździe nierzadko samochód, a na ścianie z hasia wisi antena satelitarna. Śląski folklor. I żeby było śmieszniej, oni się w większości uważają za gospodarzy, "prawdziwych hanysów" i posesjonatów szydzących z "królikorzy". Dzisiaj ich stodoły pewnie nie zostałyby nawet odebrane przez inspekcję budowlaną(w tym domu, o którym wspomniałem, wieniec stropowy był wykonany z jednego! pręta zbrojeniowego, o czym dumny gospodarz mnie poinformował, "a dom i tak stoi"(!)). Ale w PRL-u wszystko wyglądało inaczej. To jest właśnie żelazny elektorat węglowy. Póki takich uga bunga się prawnie nie spacyfikuje i nie weźmie w obroty, poprawy nie będzie..."
Napisany przez ~MataHata, 17.02.2018 18:11
Najnowsze komentarze