Może i tak, ale...? Zwiedzałem różne miasta na tzw. zachodzie. Wiele z nich było mniejszych, niż Racibórz. W miastach tych były markety, ale główne ulice były zatłoczone. Wydaje mi się, że to m. in. kwestia mentalności, pomysłu i zarobków. Raciborzanie zarabiają niewiele i porównują ceny (nie dziwie się). Uważam również, że na ten rewir miasta nikt nie ma pomysłu. Pl. Wolności, Londzina, ze względu na zachowaną przedwojenną tkankę miejską, są, moim zdaniem, ciekawsze, niż Rynek i okolice. Odważni mieszkańcy, władza (to mało realne) powinni promować tę część miasta. Aż się prosi o ogródki, kawiarnie na ładnym Placu Wolności. Modę się tworzy a nie czeka, że sama się zrodzi. Pamiętam szwajcarską piekarnię na Długiej. Cieszyłem się, że nie tylko banki powstają. Wybrałem się pewnego razu specjalnie w sobotę rano (ok. 9.00) po ciepłe wypieki. Jeszcze nie było. Zdziwiony, w myślach przewidziałem rychły koniec pseudopiekarni. Są jeszcze zjawiska, które nie zawsze łatwo wytłumaczyć. Wspomniana pizzeria, na Londzina, miała najlepszą pizzę w mieście, jednak nie rozwijała się, słabo się reklamowała. Przegrała z gorszymi pizzeriami.
Napisany przez andrzejek, 10.05.2013 09:21
Najnowsze komentarze