Niestety tak to właśnie wygląda.Jak ktoś był kiedykolwiek na Jedłowniku to wie ,że ów sklepik usytuowany jest pomiędzy dwoma blokami.Mieszkańcy też protestowali i nie raz nie dwa zgłaszali sprawę policji czy traży miejskiej. Niestety bez efektów. Najgorsze jest to ,że element przesiaduje zimą na klatkach tam sika i nie wiadomo co jeszcvze. A jak tylko zrobi się cieplej przenoszą się na wspomnianą już przez kogoś słynną "ranczowską" ławeczkę. I zaczynają się zaczepki. Czy nasze dzieci naprawdę muszą być narażone na zaczepki? Czy nie mogą tej złotówki czy dwóch ,które dostają od rodziców donieść W CAŁOŚCI do szkolnego sklepiku?Niby te 10 czy 20 groszy to nie dużo ale czy to dzieci mają elementowi sponsorowć "mamroty"? I czy muszą się bać iść do szkoły z powodu w/w elementu? Właściciel tego sklepiku i tak już stracił część klientów bo jak mam tam iść a nade mną ma się kołysać i chrząkać jakiś jegomość który od kilku lat nie trzeźwieje to ja dziękuję bardzo. Coś z ty po prostu trzeba zrobić. A władze Wodzisławia niech w końcu przejrzą na oczy. Z pozdrowieniami. Mieszkanka Jedłownika.
Napisany przez ~Podpisz się..., 01.05.2011 13:48
Najnowsze komentarze