Jeśli wypiłeś, zostań na brzegu i nie kuś losu
Sławomir Walento, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Rybniku, opowiada m.in. o tym, gdzie w naszym regionie można kąpać się w sposób legalny i bezpieczny oraz których miejsc warto unikać, by nie narazić się na mandat lub co gorsza na utratę zdrowia lub życia.
Kuba Pochwyt: Mam wrażenie, że ratownikiem wodnym jest pan od zawsze. Jak to się stało, że wybrał pan akurat tę drogę zawodową?
Sławomir Walento: Moja przygoda rozpoczęła się praktycznie po skończeniu podstawówki, kiedy zacząłem uczęszczać do szkoły w Rybniku. Wtedy w mieście została otwarta pływalnia przy ulicy Powstańców Śląskich. Tam też powstała sekcja pływacka. Ja już wcześniej chodziłem na basen w ramach SKS, ponieważ pływanie zawsze mnie pociągało. W ogóle urodziłem się na Suwalszczyźnie, w krainie tysiąca jezior. Dlatego z wodą miałem kontakt już od dziecka. Kiedy w Rybniku powstała sekcja, to zapisałem się do niej i trenowałem pływanie aż do momentu ukończenia szkoły w roku 1975. Będąc jeszcze uczniem, podjąłem pracę na pół etatu na ówczesnym kąpielisku Ruda, administrowanym przez kopalnię Chwałowice. Pracowałem tam aż do momentu, kiedy kąpielisko zostało oddane pod zarząd miasta. Ja dostałem zaś etat na pływalni krytej Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W międzyczasie odbyłem służbę wojskową i cały czas ćwiczyłem pływanie, a także ratownictwo. Startowałem na wielu zawodach. Po powrocie z wojska, aż do 1991 roku, pracowałem na pływalni. Później miałem trochę przerwy i wykonywałem inny zawód. Jednak cały czas ciągnęło mnie do wody. W roku 2000 wróciłem na pływalnię i do pracy z dziećmi. Nieustannie byłem aktywnym członkiem WOPR, gdzie pracowałem jako sekretarz, skarbnik, wiceprezes. Prezesem rybnickiego oddziału jestem zaś od roku 2004.
Czy po tych wszystkich latach nadal ma pan motywację, żeby wykonywać tak odpowiedzialną robotę?
Jest to moja praca zawodowa, ale traktuję ją również jako hobby. Cały czas aktywnie pracuję jako ratownik i instruktor, ucząc dzieci pływania. Pilnuję bezpieczeństwa między innymi na kąpielisku Ruda, które jakiś czas temu, dzięki przebudowie, bardzo mocno się zmieniło. Motywację mam cały czas. W dalszym ciągu jestem prezesem WOPR. Dbam o nasz oddział i nie mam czasu, żeby myśleć o czymś innym.
Z tego, co wiem, historia WOPR w Rybniku jest bardzo bogata.
WOPR istnieje w Rybniku już od 1962 roku. Wcześniej działało tu ratownictwo wodne. Przede wszystkim zajmujemy się szkoleniem przyszłych ratowników. Od 5 lat, kiedy weszła w życie ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na akwenach wodnych, prace na tych obiektach wykonywać mogą tylko ratownicy wodni. Nie jest to już stopień ratowniczy, tylko zawód, a co za tym idzie, trzeba spełniać dość ostre kryteria. My szkolimy młodzież już od 12. – 13. roku życia, poprzez kursy młodszego ratownika, ratownika WOPR (po skończeniu 16 lat), zaś po skończeniu 18 lat można zrobić zawód ratownika, uprawniający do pracy. Rybnicki WOPR liczy w tej chwili około 240 członków.
Rozmawiamy na terenie kąpieliska Ruda, które po remoncie jest obiektem robiącym niewątpliwe wrażenie. Ale czy idzie to w parze z bezpieczeństwem?
Ruda na pewno jest obiektem bezpiecznym, dlatego że przez cały okres otwarcia kąpieliska pełniona jest służba ratownicza. Wszystkie znajdujące się tutaj urządzenia również są bardzo bezpieczne. Póki co, nie wydarzył się tu żaden poważny wypadek i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Dlatego wszystkich serdecznie tutaj zapraszam. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Gdzie w Rybniku można się kąpać w sposób bezpieczny, jeśli chodzi o otwarte akweny?
Powiem szczerze, że mamy bardzo mało takich miejsc. Kiedyś było ich o wiele więcej. Ja pamiętam czasy, że każda kopalnia, każdy większy zakład pracy miał swój otwarty basen. Wspomnę choćby o Rymerze, Boguszowicach czy Paruszowcu. W tej chwili mamy w Rybniku oczywiście kąpielisko Ruda. Do tego dochodzi basen w Chwałowicach. Jeżeli zostanie otwarta plaża nad Zalewem Rybnickim, to ona również będzie strzeżona przez naszych ratowników. W regionie jest jeszcze kąpielisko w Czerwionce-Leszczynach. Więcej niestety nie mamy.
Są też miejsca, gdzie kąpać się nie można, ale i tak przyciągają ludzi.
Jeśli jest ładna, słoneczna pogoda i ludzie mają taką potrzebę, to pójdą wszędzie, gdzie jest woda. A gdzie jest woda, zawsze mogą być wypadki.
Takich miejsc w Rybniku mamy dużo. Jest przecież cały Zalew Rybnicki z przyległymi zbiornikami, jak Gzel, Pniowiec czy zbiornik orzepowicki. Zauważyliśmy, że najczęściej ludzie kąpią się na Pniowcu. Jest to dobre miejsce do wypoczynku na plaży, ale niestety nie do kąpieli. Dno jest tu bardzo zdradliwe, szybko przechodzi w głęboką wodę i naprawdę jest tam niebezpiecznie. Nie polecam tego akwenu. Jednak mimo wszystko ludzie i tak się tam pojawiają.
Możecie w jakiś sposób karać ludzi, którzy kąpią się w niedozwolonych miejscach?
Procedury są takie, że my możemy jedynie zwrócić uwagę. Ale często jesteśmy tam z wodną komórką policji, która reaguje, wystawiając mandaty karne. No, ale patrząc na to co się dzieje, można powiedzieć, że taki mandat za bardzo nikogo nie odstrasza. Często na patrole jeździ w te miejsca również straż miejska, ale jak jest ciepło, to ciężko jest przekonać ludzi, by nad tego typu zbiornikami myśleli logicznie. Leżąc na plaży, nagrzewamy swoje ciało. Potem wchodzimy do wody i nagle może wydarzyć się tragedia. Pojawia się jakiś skurcz czy szok termiczny i jest problem, bo nie ma kto przyjść z pomocą. Wszędzie pan ratownika nie postawi.
Ku przestrodze czytelników, proszę opowiedzieć o tragicznych wydarzeniach na wodzie, których był pan świadkiem.
Tych zdarzeń było dużo. Zalew Rybnicki pochłonął już masę ofiar. W większości byłem obecny przy szukaniu tych ludzi i wyciąganiu ich z wody. Nie zdarzyło się natomiast, by ktoś utonął na moich oczach. Bo zawsze udało się odpowiednio szybko zareagować i pomóc. A wiadomo, że człowiek tonie przez pewien czas. Dlatego nasze akcje trwają sekundy, a nie minuty czy godziny. Różne zdarzenia mają miejsce i one będą zawsze, bo tam, gdzie jest woda, będą się dziać wypadki.
Jednak statystyki pokazują, że sytuacja zmienia się na lepsze.
W ubiegłym sezonie nie mieliśmy żadnego przypadku utonięcia. W tym roku na razie również nie wydarzył się żaden tragiczny wypadek. Być może świadomość ludzi się zmieniła i wolą oni iść jednak na kąpielisko strzeżone, gdzie poziom bezpieczeństwa jest nieporównywalnie większy.
Na zakończenie przypomnijmy o najważniejszych zasadach, jakich należy przestrzegać, odpoczywając nad wodą.
Na kąpielisku strzeżonym przede wszystkim warto przeczytać sobie regulamin by dowiedzieć się, co wolno, a czego nie. Chodzi o to, by nie było zdziwienia, że np. wskoczyłem do wody, a tam jest tylko metr głębokości. Jeśli przebywamy na akwenie, gdzie nie ma kąpieliska strzeżonego, a koniecznie musimy wejść do wody, to nie róbmy tego sami. Niech to będzie grupa ludzi, żeby jeden drugiego pilnował. Apeluję, żeby nie chodzić w miejsca nieznane, a przede wszystkim nie skakać w takich miejscach do wody, bo może się to skończyć śmiercią lub trwałym kalectwem. Zmorą jest również picie alkoholu na kąpieliskach. Są tacy, co po wypiciu piwa czy dwóch, stają się nagle herosami i najlepszymi pływakami. To oczywiście jest złudne. A więc jeśli wypiłeś, zostań na brzegu i nie kuś losu.
Najnowsze komentarze