Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Szpilka i szminka: Zwierzolubna rybniczanka

03.05.2016 00:00 red

Z Jowitą Kasprzyk ze Stowarzyszenia na Rzecz Budowy Gminnego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt rozmawia Katarzyna Gruchot

– Kiedy zwierzęta zagościły w pani sercu?

– To było ponad cztery lata temu. Z wykształcenia jestem prawnikiem i od lat pracuję w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Kiedy po pracy wracałam każdego dnia do domu, myślałam o tym, że nikt w nim na mnie nie czeka. Postanowiłam, że zaadoptuję kota. To była najlepsza decyzja w moim życiu, choć początki nie były łatwe, bo musieliśmy się wzajemnie poznać i zaakceptować. Potem dołączyła do nas Choco, a na końcu staruszka – inwalidka Bunia. Obecnie, jako dom tymczasowy, opiekuję się również Filemonem z Fundacji „Jestem głosem tych co nie mówią”.

– Jak zareagowała na to rodzina?

– Często, gdy do mnie dzwonią to najpierw pytają co słychać u moich kotów, a dopiero potem co nowego u mnie. Moja mama albo dziadkowie, którzy mieszkają niedaleko, opiekują się moimi kotami gdy wyjeżdżam. Babcia przestała się bać zwierząt i dzięki temu stała się bardziej wrażliwa na inne zwierzęta. Zaczęła dostrzegać ile ich jest w okolicy i jak wiele z nich wymaga pomocy. Moja siostra i jej mąż zaadoptowali kota, dla którego mieli stworzyć na jakiś czas dom tymczasowy, ale nie mogli się z nim rozstać. Dziś razem z nim dorasta mój mały siostrzeniec i z przyjemnością patrzę, jak się wspaniale razem bawią, czerpią radość ze swojego towarzystwa. Dla mnie to namacalny dowód na to, że nie powinniśmy ograniczać kontaktów dzieci ze zwierzętami.

– Co skłoniło panią do zajęcia się wolontariatem?

– W październiku 2014 roku przeczytałam artykuł na temat sytuacji rybnickiego schroniska. To był impuls, który spowodował, że zostałam „wyprowadzaczem spod bramy” i wraz z innymi dziewczynami zabierałam psy na spacery. Przy okazji mogłam się przekonać na własne oczy, że wolontariat, o jakim marzyłam, wygląda zupełnie inaczej (w prywatnym schronisku nie jest możliwy). Postanowiłam coś z tym zrobić, bo wiedziałam, że tylko w ten sposób mogę mieć realny wpływ na sytuację zwierząt w moim mieście. Od stycznia tego roku formalnie założone zostało Stowarzyszenie na Rzecz Budowy Gminnego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt.

– Czym ono będzie się różniło od tych, które funkcjonują już w Rybniku i Raciborzu?

– Chciałabym stworzyć komfortowe miejsce, gdzie ludzie i zwierzęta mogliby poczuć wspólną więź, a wolontariusze nie byliby traktowani jako zło konieczne. Jestem optymistką i wierzę, że nam się to uda. Zwierzęta nie są moją pasją, to moje życie i miłość, dlatego tak łatwo nie odpuszczę. Na szczęście jest wiele osób, które myślą tak jak ja i to mnie napędza. Wspaniale by było coś pięknego i dobrego po sobie zostawić.

  • Numer: 18 (495)
  • Data wydania: 03.05.16
Czytaj e-gazetę