Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Księgarnia to całe moje życie

03.05.2016 00:00 red

Z Janem Grzonką, który na rybnickim rynku prowadzi księgarnię „Orbita”, jedyny niesieciowy tego typu sklep w mieście, rozmawiamy o biznesie, podejściu do klienta oraz zastanawiamy się, czy czytelnik jest gatunkiem wymierającym.

Kuba Pochwyt: Co pan robi, gdy nie ma pana w księgarni? Bo ja mam wrażenie, że jest pan tutaj zawsze.

Jan Grzonka: To fakt, jestem tutaj zawsze (śmiech). A tak na poważnie, gdy nie ma mnie w księgarni, to na chwilę jestem w domu. Dosłownie na chwilę. Wychodzi zatem na to, że księgarnia to całe moje życie.

Ma pan czas, żeby czytać książki?

Tak. Albo w niedziele, albo kiedy jestem chory. Tak jak ostatnio, kiedy mnie troszeczkę przeziębiło, miałem okazję trochę poczytać. I jeszcze święta. To też dobry czas dla książek. Czytam w każdej wolnej chwili. Dodam, że kryminały.

Proszę się w takim razie pochwalić, co miał pan okazję ostatnio czytać?

Tak jak już wspomniałem, trochę dłużej leżałem chory, więc przeczytałem coś ze starszej półki. Sięgnąłem po Philipa Kerra. To kryminały dziejące się w Niemczech, w okresie przedwojennym, powojennym i w czasie II wojny światowej. Wziąłem też cykl Szkota, Craiga Russella. W sumie „machnąłem” dziewięć książek. Wszystkie bardzo fajne.

Cofnijmy się ładnych parę lat. Jakie były początki księgarni „Orbita”?

Księgarnię założyła moja ciocia, Janina Zagórska. Był to rok 1989. Orbita powstała z przekształcenia państwowej firmy „Dom Książki”. Nazwa księgarni od początku jest niezmienna i niezmiennie od lat działamy. Ja prowadzę firmę od około 10 lat.

Ciekawi mnie pewien element. Wiele razy byłem w pana księgarni i przeważnie spotykałem tutaj zwierzęta, przechadzające się pomiędzy klientami.

Był tutaj kotek Kubuś, którego znaleźliśmy kiedyś potrąconego, gdy jechaliśmy do Warszawy. On był tu z nami bardzo długo, bo aż 16 lat, zaś przygarnęliśmy go w wieku około 2 lat. Dożył zatem bardzo sędziwego wieku. Pod koniec swoich dni był już na zasłużonej emeryturze i mieszkał u cioci w domu. Od dawna przychodzi też moja jamniczka. Agatka ma już jednak 14 lat i ostatnio rzadko zabieram ją do pracy, bo nie chcę, żeby się tutaj przemęczyła.

Jaki jest pana sposób na sukces w biznesie?

Nie wiem, czy mogę to zdradzać (śmiech). Choć nie jest to żaden sekret. Myślę, że praca, praca i jeszcze raz praca. Jeśli ktoś prowadzi łatwy biznes, to ciężko, by się starał. Jeśli coś bardzo łatwo przychodzi, to później z reguły już nie jest tak fajnie. Wiem to z własnych obserwacji. Ci, którzy mieli bardzo łatwo na początku, często już nie mają firm. Bo natura ludzka jest chyba taka, że aby przyzwyczaić się do ciężkiej pracy, muszą być podwaliny.

Czy czytelnik jest gatunkiem ginącym?

Niestety, na pewno w jakimś stopniu tak. Przy czym uważam, że jesteśmy ewenementem jeśli chodzi o Polskę, bo tutaj, w Rybniku, mamy wielu klientów. Dużo książek wysyłamy także w inne rejony kraju oraz za granicę. Fakt jest taki, że wielu klientów od nas odchodzi. Jedni ze względu na barierę finansową, inni są tak zabiegani, że nie mają czasu czytać. Widać to szczególnie przed wakacjami. Wtedy te osoby faktycznie do nas przychodzą. Miałem też ostatnio taką sytuację: rozmawiałem z moimi stałymi, klientami, osobami starszymi. Mówią: „Panie Janku, przyszliśmy sobie zobaczyć, jak wyglądają książki, bo jakiś czas temu dostaliśmy od wnuków czytnik i czytamy książki elektronicznie”. Dla tych ludzi to z pewnością jakieś udogodnienie, zaś ja mogę powiedzieć, że mi te nowe technologie utrudniają pracę, w pewien sposób zabierając klientów.

Jakie pozycje cieszą się obecnie największym zainteresowaniem, a co przestaje być na topie?

W tym momencie bardzo modny jest kryminał, szczególnie skandynawski. Od kilku lat panuje również moda na literaturę erotyczną, typu „50 twarzy Greya”. Natomiast coraz mniej sprzedają się albumy, np. z malarstwem czy cudami świata. Jest to spowodowane również tym, że wydawnictwa po prostu mniej takich publikacji drukują. Choć patrząc z drugiej strony, dobrze sprzedają się nam albumy, które ściągamy zza granicy. One są bardzo drogie, ale naprawdę wyjątkowe.

Dlaczego warto czytać?

Powiem w ten sposób: przez te wszystkie lata pracy widzę, jak rodzice przyprowadzają tutaj dzieci. One idą najpierw do podstawówki, potem do gimnazjum, następnie liceum, studia i praca. Z reguły jest tak, że moi stali klienci to absolwenci renomowanych uczelni, którzy mają bardzo dobrą pracę. I w nawiązaniu do pytania, myślę, że książka bardzo mocno poszerza horyzonty.

Da się zauważyć, że rozpoznaje pan większość swoich klientów.

Staram się, choć przyznam szczerze, że bardzo często zdarza mi się pomylić (śmiech). Przy okazji przytoczę pewną anegdotę. Około 15 lat temu byłem na nowo otwartym terminalu lotniska na Okęciu. Była godzina druga, może trzecia rano. Na terminalu były może 4 osoby. I nagle, z drugiego końca słyszę: „dzień dobry panie Janku”. To był jeden z moich klientów. Szczerze się uśmiałem z tej sytuacji.

Widzę, że księgarnia przeszła sporą metamorfozę.

Jesteśmy po remoncie. Kilka elementów trzeba dokończyć, ale chcieliśmy już otworzyć, żeby klienci nie musieli czekać. Poszerzyliśmy się o kolejne 100 metrów, ponieważ dzięki uprzejmości Miasta mogliśmy wydzierżawić działkę, która przylegała do kamienicy. Wybudowaliśmy nowy budynek, który został połączony z wynajmowanym przez nas lokalem no i powstało to, co widać.

Czego można panu życzyć na biznesowej drodze?

Myślę, że jak klienci nie będą nas opuszczać, to będzie dobrze.

  • Numer: 18 (495)
  • Data wydania: 03.05.16
Czytaj e-gazetę