Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Bramkarz to najważniejsza pozycja na boisku

26.01.2016 00:00 red

Z Danielem Pawłowskim, trenerem bramkarzy KS ROW 1964 Rybnik, rozmawiamy m. in. o korupcji w polskiej piłce, formie rybnickich golkiperów oraz zawodowych marzeniach sięgających Półwyspu Iberyjskiego.

Kuba Pochwyt: Daniel, jak to się stało, że pracujesz w Rybniku? W jakich okolicznościach rozpocząłeś pracę z zespołem KS ROW?

Daniel Pawłowski: Moja przygoda rybnickim klubem rozpoczęła się naprawdę trywialnie. Odszedłem z Brzeska i szukałem jakiegoś nowego klubu. Zostałem polecony między innymi trenerowi Brehmerowi, choć wcześniej się nie znaliśmy. Mimo to otrzymałem telefon. Trener przedstawił mi koncepcję i wizję zespołu, a także poprosił o spotkanie. Przyjechałem, porozmawialiśmy i tak się to zaczęło.

Przez pewien czas sam byłeś bramkarzem, jednak bardzo szybko zakończyłeś karierę. Opowiedz trochę o tym, gdzie miałeś okazję grać i dlaczego tak wcześnie zawiesiłeś buty na kołku?

Głównym powodem, dla którego przestałem grać, były sprawy związane rzeczami niefajnymi w piłce nożnej. Do dziś pamiętam mecze, które były po prostu kupowane czy sprzedawane i nie do końca mi się to podobało. Tak zupełnie po ludzku powiem, że fajnie mi się grało w jakimś spotkaniu, a na końcu otrzymywałem informację, że zostało ono po prostu kupione. Tak absolutnie nie powinno być. To jeden z powodów, dla których przestałem grać. Ale oczywiście, łatwo powiedzieć, że skończyłem grać ze względu na jakieś tam sprawy korupcyjne. Jest jeszcze drugi powód, zupełnie zdroworozsądkowy. Nie wiem, czy umiejętnościami zaszedłbym wyżej, niż III liga. I to mówię absolutnie otwarcie, że grać wyżej byłoby mi po prostu ciężko. A jeśli chodzi o kluby w mojej karierze, to był w zasadzie jeden – Skawa Wadowice. Zrobiliśmy tam pamiętny awans do starej czwartej ligi, czyli obecnie trzeciej. Kibice żyją tym do dziś, ale ja mówię o tym otwarcie, że nie odbywało się to tak, jak powinno.

Od futbolu jednak nie odszedłeś, bo zostałeś trenerem bramkarzy. Jak do tego doszło?

Piłka nożna pociągała mnie od małego. Szczególnie fascynowała mnie zaś pozycja bramkarza. Więc kiedy skończyłem grać i wiedziałem, że przyszedł taki moment, że ciężko będzie zostać drugim Oliverem Kahnem (śmiech), to mimo wszystko chciałem pozostać w piłce nożnej. Dlatego poszedłem w kierunku trenerskim. I w zasadzie od momentu, kiedy zawiesiłem na kołku te przysłowiowe buty, to jestem trenerem, czyli już jakieś dwanaście lat.

Masz już zatem spore doświadczenie, choć cały czas jesteś młodym człowiekiem. Opowiedz o swoich trenerskich przygodach.    

Uważam, że dobrze jest uczyć się od najlepszych i szukać informacji w klubach, które trenują znakomitych bramkarzy. Tak też potoczyła się moja droga. Mówiąc mało skromnie, jako stażysta udało mi się być w Barcelonie, Porto, Walencji, Eindhoven, Tottenhamie, Chelsea. To były bardzo cenne doświadczenia. Dużo się nauczyłem. Oprócz tego skończyłem też psychologię sportu. Ale nie po to, żeby ogólnie pomagać sportowcom, tylko po to, by być lepszym trenerem bramkarzy. A to dlatego, że uważam, iż w grze i w treningu bramkarza, poza samym podejmowaniem decyzji, bardzo ważną role odgrywają sprawy mentalne. Po skończonych stażach zacząłem pracę w szkółce MSP Szamotuły, razem z trenerem Dawidziukiem. Bardzo miło wspominam ten czas, bo byli tam świetni bramkarze. Dzięki temu moja przygoda trenerska rozpoczęła się na bardzo wysokim poziomie i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Później była reprezentacja Polski U 15. Wcześniej, gdy studiowałem w Szkocji, pracowałem w Hibernian oraz w mniejszych klubach. Jeśli chodzi o poziom seniorski, to był to Okocimski Brzesko no i teraz ROW Rybnik.

W Rybniku pracujesz z młodymi bramkarzami. O miejsce między słupkami rywalizują Patryk Procek i Daniel Kajzer. Możesz w kilku zdaniach scharakteryzować tych zawodników?

Jest to dla mnie trudne, żeby mówić tutaj o każdym z tych zawodników osobno. Ale powiem coś innego. Bardzo szanuję ich za zaangażowanie i za pracę, którą wykonują. Podobają mi się koleżeńskie relacje, jakie między nimi panują oraz to, jak współpracują i jak się do siebie odnoszą. Do tej dwójki dochodzi jeszcze Kamil Slisz. To wszystko, o czym powiedziałem, jest dla mnie bardzo ważne. Bo z jednej strony oni rywalizują o miejsce w składzie, ale z drugiej strony, muszą ze sobą współpracować, by zespół mógł wygrywać. I podkreślam raz jeszcze: mam wielki szacunek do ich pracy i bardzo dobrze mi się z nimi współpracuje. Chcę widzieć, jak się rozwijają i uczestniczyć w ich drodze do stawania się lepszymi bramkarzami. To być może brzmi jakoś patetycznie, lecz jest to dla mnie prawda.

Sezon w bramce rozpoczął „Kajzi”, zaś z czasem zmienił go „Proca”. Skąd taka decyzja?

To była trudna decyzja, zważywszy na to, że pomimo porażek, nie można było mieć bezpośrednio pretensji do Daniela. Jednakże w grach zespołowych występuje coś takiego, że czasem trzeba spróbować czegoś nowego i zmienić wewnętrzną dynamikę grupy. I tak też to po prostu wyglądało. Przyszedł taki moment, gdzie my, jako sztab, postanowiliśmy zmienić bramkarza. Był to mecz ze Stalą Stalowa Wola, który zakończył się remisem 0:0. Końcówka rundy układała się już nam naprawdę dobrze i Patryk został w bramce do końca. Ale powtarzam, że to była trudna decyzja. Chyba najtrudniejsza w mojej karierze trenerskiej. Bo co innego, kiedy bramkarz popełnia serię błędów. U Daniela tak nie było, ale najważniejsza była w tym wszystkim jego profesjonalna reakcja na zmianę w bramce.

Często powtarzasz, że bramkarz to najważniejszy zawodnik na boisku. Przekonaj mnie, dlaczego?

Naprawdę, bramkarz to najważniejsza pozycja na boisku (śmiech). Z tym wiąże się również określenie najbardziej odpowiedzialna. Bo wystarczy jeden prosty błąd i kosztuje to przegrany mecz. Ja uważam, że to najważniejsza pozycja na boisku, ponieważ bramkarz bezpośrednio może zmienić losy meczu. Wynika to z prostej matematyki. Statystycznie, podczas meczu, mamy cztery uderzenia w światło bramki. I z tych czterech uderzeń najczęściej pada jeden gol. Bardzo często, do obrony tej piłki brakuje naprawdę niewiele. Czasami długość dłoni, czasami tylko długość palców. To są minimalne sprawy, ale jesteśmy w stanie to poprawić. Jeśli bramkarz jest w stanie obronić takie piłki, to wtedy zmienia losy meczu.

Na zakończenie naszej rozmowy, opowiedz o swoich zawodowych marzeniach. W jakim kraju bądź klubie chciałbyś pracować?

Powiem ci szczerze, że jakoś w to nie wnikam. Po prostu lubię tę robotę, lubię być na boisku, Interesuje mnie poziom centralny, a więc pierwsza czy druga liga. Oczywiście fajnie byłoby być na tym najwyższym poziomie, ale dobrze się czuję z tym, co jest teraz i nie wybiegam jakoś daleko w przyszłość. Chcę trenować i chcę, żeby moi bramkarze byli najlepsi. To jest dla mnie absolutny priorytet. Chcę, żeby cały czas byli głodni sukcesu, żeby podejmowali lepsze decyzje i żeby bronili trudne piłki. To są dla mnie najważniejsze rzeczy.

A gdybyś miał do wyboru jeden, dowolny klub z całego świata, w którym mógłbyś pracować?

Dobra, powiem ci. Nie chodzi o sam klub. Być może zabrzmi to dziecinnie, lecz ja po prostu lubię, jak jest ciepło. I moja żona też (śmiech). Więc na pewno byłby to klub gdzieś w Hiszpanii, niekoniecznie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Powiem inaczej, jeśli do wyboru miałbym Spartak Moskwa, grający w Lidze Mistrzów i drugoligowy klub hiszpański, to biorę Hiszpanię (śmiech).

  • Numer: 4 (481)
  • Data wydania: 26.01.16
Czytaj e-gazetę