Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Przede mną bardzo trudne zadanie

29.09.2015 00:00 red

Z Henrykiem Frystackim, nowym prezesem KS ROW 1964 Rybnik, rozmawiamy m.in. o wizji działania klubu, sportowej formie drużyny, sytuacji finansowej oraz stosunkach z Urzędem Miasta.

Kuba Pochwyt: 14 września został pan powołany na stanowisko prezesa klubu. Wcześniej był pan członkiem zarządu, a na rzecz piłki w naszym regionie działa już od kilkudziesięciu lat. Jak wyglądała pana dotychczasowa „kariera”?

Henryk Frystacki: Zanim wspólnie z kilkoma innymi ludźmi rozpocząłem działania związane z założeniem klubu Energetyk ROW Rybnik w 2003 roku, działałem społecznie w Klubie Sportowym Wielopole. Pracowaliśmy tam od podstaw, rozpoczynając wszystko od budowy boiska, co miało miejsce w roku 1970. W 1981 roku, również w czynie społecznym, wymieniliśmy murawę, praktycznie bez udziału finansowego miasta, które zakupiło jedynie trawę. Wszystko robili zaś mieszkańcy Wielopola. Później byłem między innymi członkiem piłkarskiego Podokręgu Rybnik, a także pracowałem społecznie w Śląskim Związku Piłki Nożnej w Katowicach. W 1998 roku zostałem wybrany Radnym Miasta Rybnika i powierzona została mi funkcja przewodniczącego Komisji Sportu, którą kierowałem przez dwie kadencje. Sytuacja klubów sportowych i infrastruktura była wtedy w bardzo słabej kondycji, dlatego cieszą mnie podjęte przez Miasto działania na rzecz odbudowy rybnickiego sportu i rekreacji, czego efekty możemy oglądać gołym okiem.

Teraz przyszedł czas na nowe doświadczenie. Uważa pan, że to trudna rola?

Bardzo trudna i bardzo długo się nad tym zastanawiałem. Przeprowadziłem na ten temat wiele rozmów z różnymi ludźmi. Nie ukrywam, że przede mną bardzo trudne zadanie, ale ja się takich wyzwań nie boję i myślę, że spróbuję to wszystko poukładać, bo mam na to pomysł.

W takim razie jaką wizję klubu ma prezes Henryk Frystacki?

Uważam, że nie po to została stworzona szkółka piłkarska RKP Rybnik, klasy sportowe w szkole mistrzostwa sportowego i gimnazjum, żeby sprowadzać tutaj piłkarską armię zaciężną z zewnątrz. Moim celem jest to, by na naszym rybnickim stadionie pokazywało się jak najwięcej wychowanków. I jak widać, już teraz powoli zaczyna się to dziać. Chciałbym, żeby było to kontynuowane, ale w jeszcze szerszym wydaniu. Nasi młodzi piłkarze mają wiedzieć, że jeżeli są dobrzy w tym co robią i chcą pracować, to będą brani pod uwagę w kadrze II ligi bądź czwartoligowych rezerw.

Jak skomentuje pan politykę Miasta, które uznało, że wiodącą dyscypliną sportu w Rybniku ma być żużel?

Ja wychowałem się praktycznie na stadionie przy ulicy Gliwickiej. Mieszkam niedaleko stąd. Grałem tutaj jako trampkarz. ROW jeszcze wtedy nie istniał, był za to RKS. Jestem z tym miejscem bardzo związany i od kiedy pamiętam, na tym stadionie zawsze był żużel, piłka nożna i lekkoatletyka. Był to obiekt wielofunkcyjny i myślę, że taki status powinien zostać zachowany. Uważam, że w Rybniku jest miejsce i na piłkę nożną i na żużel jako dyscypliny wiodące. My prowadzimy zajęcia dla bardzo dużej grupy młodzieży, chcemy odciągnąć tych ludzi od dzisiejszych realiów, czyli na przykład komputera. Kiedyś karą dla dziecka było, jeśli nie zostało wypuszczone na boisko. Dzisiaj często bywa tak, że karą jest, gdy się to dziecko na boisko wypycha. Ja mam nadzieję, że stworzenie odpowiednich warunków dla młodzieży spowoduje, że choć w pewnym stopniu zmienimy to podejście. My zajmujemy czas wolny młodych ludzi zajęciami przez pięć dni w tygodniu. W szóstym dniu jest mecz. Tak więc oni nie mają czasu, by robić coś innego, nie zawsze pozytywnego.

Jak wygląda obecnie kondycja finansowa klubu?

Nie jest za ciekawa. My nie działamy w systemie rocznym, tylko od czerwca do czerwca. W rozmowach z Miastem wyraźnie podkreślaliśmy, jakie środki są potrzebne i były jakieś zapewnienia, że takie pieniądze się znajdą. Jednak te kwoty zostały obniżone i to w momencie, kiedy już ustalony był personalny skład drużyny i sztabu szkoleniowego. I jeżeli Miasto nam nie pomoże to klub może zostać zadłużony, a ja bardzo bym tego nie chciał. Jest to bardzo trudna sprawa. Rozmawiamy ze sponsorami, a także z prezydentami Piotrem Kuczerą i Piotrem Masłowskim. Dostaliśmy zapewnienie, że w jakiejś części ten deficyt zostanie pokryty. Jeśli chodzi o przyszły rok, realia mają już być inne, bo Miasto ma nowy pomysł na finansowanie sportu wyczynowego. Mają być negocjacje. Wydaje mi się, że jest to rozsądne, i że powinno się iść w tym właśnie kierunku. Mam nadzieję, że nie będzie takiej sytuacji, że pod koniec listopada będziemy się zastanawiać nad tym, czy będziemy nadal funkcjonować, czy też nie.

Czy martwią pana obecne wyniki, jakie osiąga drużyna?

Bardzo mnie martwią. To, co chłopcy prezentowali przed sezonem pokazywało, że mamy niezłą drużynę. I ja uważam, że jest tak w dalszym ciągu. Jednak na obecną chwilę w tym zespole zawodzą zawodnicy, którzy mają być jej trzonem i prowadzić do zwycięstw. Ci piłkarze są w trochę słabszej formie. Ale ja wierzę w to, że ten trudny okres zarówno dla tych zawodników jak i całej drużyny zostanie szybko przełamany.

W pewnym momencie w niektórych mediach spekulowano, że posada trenera Brehmera wisi na włosku. Czy rzeczywiście tak było?

Patrząc wstecz, znalazłoby się takie momenty, że reakcje zarządu były bardzo szybkie i trenerzy tracili pracę dosyć wcześnie. I to nie tylko u nas, ale także w innych polskich klubach. Czasami bywa tak, że po trzech, czterech porażkach, trener zostaje zmieniony. Ale weźmy przykład z niemieckiej piłki. Borussia Dortmund zostaje wicemistrzem kraju, a w następnym sezonie długo jest „czerwoną latarnią”. Trener nie został jednak zmieniony, otrzymał kredyt zaufania. I chcę, by u nas było podobnie. Ja z trenerem przeprowadziłem kilka godzin rozmów. On wie, czego my jako zarząd od niego oczekujemy i na dzień dzisiejszy się z tego wywiązuje. Mogę powiedzieć, że na pewno do końca sezonu nie będziemy podejmować decyzji o zmianie trenera.

W takim razie czego oczekuje pan od trenera Dietmara Brehmera?

Oczekuję, żeby odpowiednio ustawił drużynę. Trener ma bardzo dużo pomysłów. Ja chciałbym również, żeby wokół naszej piłki było jak najwięcej rybnickich trenerów. Przykładem jest Roland Buchała, który znajduje się w sztabie szkoleniowym. A werbowane są kolejne osoby, takie jak Paweł Krzysztoporski i Rafał Mitura.

Niestety w obecnym sezonie na meczach przy ulicy Gliwickiej nie pojawia się zbyt wielu kibiców. Wielu z nich odczuwa jeszcze chyba frustrację po głupio zaprzepaszczonym awansie w zeszłym sezonie. Jak może się pan odnieść do tej sprawy?

Pozostaje mi zaprosić kibiców na stadion i przeprosić za to, co się stało w czerwcu w meczu z Limanovią. W moim odczuciu zawodnicy byli po prostu zbyt pewni awansu. Szybko stracili bramkę i później był spory problem, by odwrócić wynik. No cóż, stało się. Ale teraz jeszcze raz zapraszam kibiców. Ja wierzę, że ta drużyna zacznie grać coraz ładniej i będzie wygrywać, a my nie będziemy musieli martwić się o spadek na zakończenie sezonu.

Proszę powiedzieć parę słów o najważniejszych planach na przyszłość

Chciałbym przede wszystkim ułożyć sprawy finansowe z Miastem, bo my nie możemy funkcjonować z roku na rok. Musimy mieć co najmniej kilkuletni plan. Ja taki projekt przygotowałem i przedstawiłem panu prezydentowi, wraz z wyliczeniami finansowymi dotyczącymi utrzymania drugiej ligi bądź ewentualnego awansu wraz z korzyściami z tego płynącymi. Mam takie odczucia, że prezydent pozytywnie przyjął ten projekt. Dlatego myślę, że póki co musimy zrobić wszystko, by dotrwać do końca roku i wierzę, że później będzie zdecydowanie lepiej.

Co robi nowy prezes KS ROW 1964 Rybnik poza pracą na rzecz klubu?

Zawodowo jestem pracownikiem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Żyję sportem, nie tylko piłką. Bardzo mnie cieszy, kiedy na terenie miasta powstaje nowa infrastruktura sportowa. Widząc to, serce bije mi o wiele mocniej. Poza tym mam rodzinę, dla której niestety nie zostaje mi zbyt wiele czasu. Mam dwóch dorosłych synów, córkę, która mieszka w Anglii oraz dwie wspaniałe wnuczki. W wolnym czasie, wspólnie z żoną, pływamy lub jeździmy na rowerze.

  • Numer: 39 (464)
  • Data wydania: 29.09.15
Czytaj e-gazetę