Tragedia w bocianim gnieździe
Pietrowice Wielkie. Do naszej redakcji zwrócili się zaniepokojeni obserwatorzy bocianiego życia. Przez internetową kamerkę śledzą losy ptasich rodzin w całym kraju. Jedną z takich kamer zainstalowano w Pietrowicach Wielkich. O tutejszej rodzinie boćków pisaliśmy już w tym roku, przy okazji wyklucia się młodych.
Trzy małe bocianki rosły pod opieką rodziców. Do końca czerwca ze zmienną częstotliwością młode dostawały do jedzenia dżdżownice, zaskrońce, a czasem jakąś rybę. Najstarszy z rodzeństwa coraz częściej ćwiczył machanie skrzydłami. Wyraźnie dominował nad dwójką mniejszych, które częściej od niego siedziały niż stały w gnieździe. 29 czerwca obserwatorzy zauważyli, że przez cały dzień nie pojawił się jeden z rodziców, jak się okazało matka. To przełożyło się na mniejsze porcje jedzenia dla całej trójki. Niektórzy twierdzili, że to taktyka, która ma skłonić młode do szybszego wyfrunięcia spod opieki dorosłych. Po kilku dniach stracili nadzieję. Matka zaginęła na dobre.
Po nawałnicy z 7 na 8 lipca zaobserwowano, że dwa młode są bardzo osowiałe i wcale nie wstają. – Sytuacja jest bardzo trudna. Nawet gdyby ktoś się poczuł opiekunem gniazda, to w razie potrzeby nie ma jak do niego wejść. Nikt nie zaryzykuje interwencji w gnieździe, w którym jest sprawny, młody podlot, jeszcze niezdolny do samodzielnego lotu. Trudno też przewidzieć zachowanie pozostałej dwójki. Możemy, niestety, tylko czekać – napisał 9 lipca jeden z zatroskanych internautów. Tego samego dnia Urząd Gminy w Pietrowicach Wielkich wydał oficjalne oświadczenie, w którym uspokaja, że pomimo problemów z transmisją obrazu z gniazda, boćki są pod monitoringiem wewnętrznym. Ponadto gmina zapewniła o stałym kontakcie z weterynarzem. Była to odpowiedź na coraz częstsze kontakty osób zaniepokojonych sytuacją w gnieździe.
10 lipca odbyła się akcja ratunkowa. Podobnie jak przed rokiem strażacy przyjechali z wozem drabiniastym. Okazało się, że jedno z młodych już nie żyje. Drugie, zabrano do kliniki. Trzeci, najsilniejszy bociek został w gnieździe z tatą.
Złe wiadomości wzburzyły ptasich obserwatorów. Gromy kierowano pod adresem urzędników w Pietrowicach, że zainterweniowali za późno, pomimo sygnałów w tej sprawie. – Stan młodego bocianka, który nie jadł, nie wstawał i nie wypróżniał się, był jasny. Na co czekano wobec tego? Być może nie miał szans na uratowanie, być może miał jakieś poważne urazy wewnętrzne, ale czy nie zasługiwał na ulżenie w cierpieniu i eutanazję? Gmina wiedziała, jaka jest sytuacja z dostarczaniem pożywienia, wiedziała, że karmi tylko jeden bocian, wiedziała od obserwatorów, bo zgłaszali te fakty – napisał po wszystkim jeden z nich. Według internautów zostali oni potraktowani jak banda histeryków.
Innego zdania jest Adam Wajda, sekretarz gminy Pietrowice Wielkie. Powtarza nam, że gniazdo jest objęte opieką weterynarza, który decyduje czy i kiedy podjąć interwencję. – Nie wolno zbyt często niepokoić ptaków, bo już do nas nie przylecą. Tam się dzieje natura, tak jak we wszystkich innych gniazdach. Są przypadki, kiedy bociany czasem same wyrzucają młode z gniazda. Tego nie zmienimy, choćby życzyli sobie tego internauci – tłumaczy. Dodaje, że do gminy nadchodzi wiele fałszywych alarmów dotyczących gniazda. – Ktoś na przykład pisze, że trzeba interweniować bo jeden z bocianów długo stoi na jednej nodze. Albo, że bocian wygląda smutno – przywołuje i zapewnia, że decyzja o wejściu do gniazda leży w gestii fachowców.
A. Wajda uspokaja, że gmina wywiązuje się z opieki nad tymi zwierzętami płacąc m.in. za schronisko i leczenie. Dodaje, że wywieziony bociek odzyskuje siły, ale już nie wróci do gniazda, bo rodzina go już nie przyjmie. – Takie sytuacje z aferami nad losem ptaków tylko zniechęcają innych do montowania kamerek – podsumowuje. Wydaje się, że pasjonaci ornitologii nie będą pocieszeni, gdyż wiele z ich słów wskazuje na bardzo emocjonalne podejście do tematu. Obraz z Pietrowickiego gniazda dostępny jest na stronie internetowej: www.raciborz24.pl.
(woj)
Najnowsze komentarze