Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Sesja rady miasta czy dzielnicowy koncert życzeń?

26.05.2015 00:00 red

W myśl reformy samorządowej z 1990 roku, radni miejscy mieli pełnić bardzo ważna rolę w kreowaniu rzeczywistości na poziomie miast i powiatów. Do 2002 roku wybierali oni m.in. prezydentów czy wójtów. Czym zajmują się dzisiaj? Opiniują pomysły władzy, czasem zawalczą o załatanie dziury w drodze, czasem zwrócą uwagę na wystającą studzienkę kanalizacyjną. Zdarza się również, że podyskutują na sesji o ważnych i – dużo częściej – mniej ważnych sprawach.

– Czy leżenie na kocyku jest wykroczeniem? – pyta radna Anna Gruszka (PiS). – Nie – odpowiada Andrzej Kozera, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej przedstawiając regulaminu korzystania z parków, skwerów i zieleńców miejskich.

Wytłuszczona literka B

Czwartek, 16.30. Rozpoczyna się kolejna sesja rybnickiej Rady Miasta. Na początku tradycyjnie – Rada przyjmuje protokół z poprzedniego posiedzenia i harmonogram właśnie rozpoczętego. Później czas ma prezydent Rybnika, który referuje przebieg prac toczących się w mieście. Swoje trzy grosze dorzuca skarbnik, bo trzeba ustalić zmiany w budżecie. Kolejne punkty, kolejni referenci i opinie przewodniczących komisji. Chwilę później formuła wygłaszana przez Adama Fudalego, przewodniczącego rady: otwieram dyskusję, zamykam dyskusję, przechodzimy do głosowania.

Wszystko przebiega szybko i sprawnie. Chociaż nie zawsze. Emocje wzbudza uchwała dotycząca parkowania pojazdów samochodowych na drogach publicznych. – W uchwale przeczytałam, że płatne parkingi będą czynne od osiemset do tysiąc osiemset (zabrakło kropki w zapisie godzin – red.). Chciałam również zapytać dlaczego w jednym z punktów literka B jest wytłuszczona? Czy możemy taką uchwałę przyjąć – pyta Anna Gruszka. Ostatecznie zostaje ona wycofana przez prezydenta, który przeprasza za pomyłkę i ma nadzieję, że w przyszłości podobne uchybienia nie będą się zdarzać. Wcześniej uchwała została pozytywnie zaopiniowana przez Komisję Komunikacji i Transportu Zbiorowego, której członkowie (10 osób) mieli jej treść do wglądu dużo wcześniej. Nikt błędów nie zauważył.

W końcu przerwa. Po niej jeszcze tylko kilka punktów i radni będą mogli zgłaszać swoje wnioski, oświadczenia i interpelacje. Wcześniej jednak przewodniczący rady odczytuję listę osób, które stworzą zespół ds. zaopiniowania zgłoszonych kandydatów na ławników. Radna Gruszka i tutaj ma coś do powiedzenia. – Dziękuję, że zostałam na tej liście umieszona, mam tylko pytanie, jak ta lista była tworzona? Bo powinna być alfabetycznie, a chyba tak nie było – żali się radna, która na wspomnianej liście jest ostatnia. Adam Fudali tłumaczy całą sprawę i zapewnia, że nie ma w tym drugiego dna. Bardziej dżentelmeński jest Wojciech Kiljańczyk, drugi na liście. – Jeżeli pani radna chce, to oddam jej swoje miejsce – deklaruje radny PO.

Trzeba zaistnieć

W końcu przyszedł czas na wnioski i interpelacje. Trudno pozbyć się wrażenia, że radni miejscy stają się w tym momencie radnymi dzielnic. Królują tematy dotyczące dziur w drodze, chodników, studzienek kanalizacyjnych. Czasem pojawiają się również podziękowania, m.in. dla kierowcy, który poczekał na pasażerkę, dobiegającą na przystanek. Czy radni, którzy zostali wybrani, aby dbać o rozwój całego miasta powinni wchodzić w kompetencje rad dzielnic? – To jest złożona sprawa. Każdy z radnych chce zaistnieć. Tym bardziej, że z sesji jest transmisja live. Więc jest okazja, aby wysłać sygnał do swojego elektoratu. Myślę, że to jest dobre, szkoda tylko, że tak czasochłonne. Jako przewodniczący walczę z gadulstwem, ale nie zawsze się da – mówi Adam Fudali, przewodniczący rady miasta. Inne stanowisko w tej sprawie ma Łukasz Dwornik (PiS). – Radni są reprezentantami nie tylko swoich dzielnic, ale całego miasta. O dzielnice powinny dbać głównie rady dzielnic, my powinniśmy się skupiać na rozwoju Rybnika. Oczywiście nikomu nie zabraniam rozwiązywania problemów typu dziura w drodze, ale można to załatwić składając odpowiednie pismo, a potem monitorować czy sprawa jest załatwiona. Nie trzeba mnożyć takich tematów na sesji – twierdzi radny PiS i pokazuje interpelację przygotowaną na sesję. Dotyczy ona maszyn do gier (np. hot spot), które w jego opinii mnożą się w Rybniku. W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Kłosek (PO). – To prawda, że niektórzy radni mylą pracę w radzie miasta z pracą w radzie dzielnicy, ale to jak sądzę wynika z ich dobrej woli. Jedni zgłaszają problemy do  odpowiedniego naczelnika, inni będą o tym dyskutować na sesji, a jeszcze inni złożą interpelację. Radny musi działać na rzecz całego miasta, ale także swojego okręgu wyborczego. Tego oczekują od nas mieszkańcy, by być blisko ludzi. Identycznie jest także z posłami – dodaje Kłosek, który na co dzień prowadzi biuro poselski.

Wyścig szczurów

Na inny aspekt zwraca uwagę Franciszek Kurpanik (PO). –  Problem w tym, że kompetencje rad dzielnic są prawie zerowe. Inną sprawą jest to, że często współpraca między radnym miejskim a tymi z dzielnicy, jest – mówiąc delikatnie – nienajlepsza. Trwa bezsensowny wyścig szczurów. Pamiętajmy również o tym, że radny, którego nie słychać na sesji, w odczuciu większości jest radnym nieskutecznym. Co z tego, że pracuje w komisji? Jeżeli nie odezwie się na sesji, to usłyszy od wyborców, że nic nie robi – mówi z przekonaniem, ale i ze smutkiem Kurpanik, po czym dodaje: – Kiedyś byłem przeciwnikiem tego, żeby radny miejski ubiegał się o funkcje w radzie dzielnicy. Teraz uważam jednak, że radny z danej dzielnicy powinien być przewodniczącym jej zarządu. Można by wtedy załatwić więcej spraw dla mieszkańców i szybciej. Radni są w urzędzie prawie codziennie, więc mogliby lobbować za tymi sprawami – uważa Franciszek Kurpanik.

Jednym z radnych, który przoduje w interpelacjach dotyczących dzielnic jest Mariusz Węglorz (BSR). –  Problemy, o których mówię są nierozwiązywane od wielu lat. Głosowało na mnie 600 osób i jestem ich przedstawicielem. Uważam, że jest zasadne i potrzebne, aby innym radnym i prezydentowi przypominać o tych problemach. Jeżeli kogoś zalewa woda deszczowa, ma pod drzwiami worki z piaskiem, to dla mnie jest to sprawa ważna. Podobnie jak kwestie dróg czy chodników. To są drobne sprawy w skali miasta, ale bardzo utrudniają one życie mieszkańcom. Nie chciałbym, aby rada miasta była oderwana od tych problemów. Staram się, ulżyć mieszkańcom w ich codziennym życiu. Gdy dbamy o swoje podwórko, to zaczynamy od szczegółów, a kończymy na ogółach – nie na odwrót. Po to zostałem wybrany, aby dbać o jakość życia ludzi w mojej dzielnicy i moim okręgu – twierdzi radny Węglorz.

A jak widzi pracę radnych urzędujący prezydent? – Jako organ wykonawczy jestem trochę w niezręcznej sytuacji, aby to komentować. Jest jednak tak, że każdy mieszkaniec może zgłosić problem, o którym bardzo często wspominają radni na sesji. Radny miejski powinien mieć świadomość tego, że jest członkiem rady całego miasta i powinien mieć perspektywę ogólnorybnicką. Rozumiem jednak, że koszula jest bliższa ciału. Radni wywodzą się z poszczególnych dzielnic i o nie walczą – mówi Piotr Kuczera.

W końcu koniec

Dochodzi 21.00. Jedną z ostatnich osób zabierających głos podczas sesji, jest radna Małgorzata Piaskowy (BSR). – Mam taką propozycję, zrezygnujmy ze spotkań przedsesyjnych, a punkt – sprawy bieżące zastąpmy punktem – koncert życzeń. Rozumiem problemy dzielnic, w mojej też jest ich sporo. Ale sytuacja chyba wymyka nam się spod kontroli. Niech rady dzielnic przygotują listę swoich głównych problemów i przedstawią ją prezydentowi, jeżeli nie będą one załatwiane, to wtedy niech radni miejscy interweniują na sesji  – proponuje. Chwila ciszy, po której głos zabiera prezydent. – Dobrze, że pani to powiedziała – stwierdza Piotr Kuczera. Jego poprzednik Adam Fudali, chwilę później zamyka obrady. Kolejna sesja już 18 czerwca.

Marek Pietras

  • Numer: 21 (446)
  • Data wydania: 26.05.15
Czytaj e-gazetę