Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Siatkówka nie lubi wielkich zmian

27.04.2015 00:00 red

Wywiad – Z Wojciechem Kasperskim, trenerem drugoligowego TS Volley Rybnik, rozmawiamy między innymi o plusach i minusach minionego sezonu oraz planach na przyszłość.

Kuba Pochwyt: Zakończyliście sezon na półfinałowym turnieju o awans do I ligi. Czy cel postawiony przed rozgrywkami został zrealizowany?

Wojciech Kasperski: Jeśli chodzi o cele, to tak naprawdę ciężko powiedzieć, bo nie do końca były one sprecyzowane. Mam tutaj na myśli fakt, czy chcemy w tym sezonie awansować, czy też nie. Oczywiście ambicją każdego z działaczy, zawodników, trenerów było to, żeby zagrać ten sezon jak najlepiej, znaleźć się w fazie play-off, a następnie w dwójce zespołów, która awansuje do turnieju półfinałowego o pierwszą ligę. I ten cel udało się zrealizować. Zrobiliśmy zatem to co w zeszłym roku. No i tyle.

W pierwszym etapie rozgrywek zajęliście w tabeli 2. miejsce. Jak pan oceni postawę zespołu w tym czasie?

W rundzie zasadniczej graliśmy różne mecze. Dość niespodziewanie przegraliśmy kilka spotkań, których nie powinniśmy przegrać. Celem na tym etapie było to, żeby znaleźć się jak najwyżej w tabeli, aby z jak najlepszego miejsca startować w fazie play-off. To się oczywiście udało. Jednak po drodze mieliśmy parę wpadek, które nie powinny się zdarzyć. Złożyło się na to kilka czynników, a przede wszystkim kontuzje, które nas w tym sezonie nie oszczędzały. Ale suma summarum, po tej rundzie zasadniczej wyszliśmy na swoje i zajęliśmy to miejsce, które powinniśmy. Na pierwszą pozycję nie było szans, ponieważ zespół z Katowic nie zostawił żadnych złudzeń co do tego, kto był najlepszy i pewnie wygrał rundę zasadniczą.

Szczyt waszej formy przyszedł na fazę play-off, gdzie bez problemu rozprawiliście się z Juvenią Głuchołazy.

Rzeczywiście. Play-offy można uznać za bardzo udane. Juvenia dość niespodziewanie grała bardzo dobre mecze, zwyciężała, zajęła 3. miejsce w tabeli, a o 2. walczyła z nami w ostatnim meczu rundy zasadniczej, co dodało temu wszystkiemu dodatkowego smaczku. To spotkanie my wygraliśmy 3 do 2, co dało nam handicap w play-offach w postaci grania dwóch meczów u siebie. Wykorzystaliśmy to zdecydowanie. Trzeci, wyjazdowy mecz, jak pokazuje wynik, również był formalnością. Przeszliśmy więc tą rundę, pokazując bardzo dobrą i fajną siatkówkę na poziomie, na którym powinniśmy grać.

Tym samym uzyskaliście promocję do turnieju półfinałowego o awans do I ligi. A tam katastrofa. Trzy mecze, trzy porażki, zero wygranych setów.

Nie ukrywam, że te trzy porażki osobiście bardzo mnie zmartwiły. Spodziewałem się, że zagramy zdecydowanie bardziej ambitnie i że pokażemy dużo lepszą siatkówkę. Może nie taką, która wystarczy, żeby pokonać wszystkich przeciwników, ale nie zakładałem, że możemy grać tak słabo. Liczyłem na jakąś niespodziankę, bo w roli faworyta nie pojechaliśmy. Cały turniej poukładał się w ten sposób, że najważniejszy okazał się pierwszy mecz. I moim zdaniem wynik tego spotkania ustawił trochę całe nasze dalsze granie. A to dlatego, że przegraliśmy z Sanokiem. Wydaje mi się, że to podcięło zespół mentalnie. W drugim meczu przegraliśmy z faworyzowanym zespołem z Katowic. Na trzecie spotkanie wyszliśmy tak zupełnie bez wiary i nie pokazaliśmy nawet połowy tego, co potrafimy.

Co w takim razie należy zrobić, by w kolejnym sezonie pójść co najmniej krok dalej?

Myślę, że trzeba tego, żeby zespół uwierzył w takim turnieju w swoje możliwości, żeby wykorzystał sto procent szans, które ma. Uważam, że tym składem, który mieliśmy w tym roku i przy takim założeniu, że wykorzystujemy cały swój potencjał,  można było osiągnąć finał. Wnioskuję to po awansie do finału zespołu z Krakowa, który też nie był faworytem, ale dzięki ambitnej grze i wykorzystaniu swoich największych atutów wszedł to turnieju decydującego o awansie do I ligi.

Wiadomo już coś na temat tego, jak zespół będzie wyglądał w przyszłym sezonie?

Na ten temat jeszcze z zarządem nie rozmawialiśmy. Myślę, że w najbliższych dniach prezesi porozmawiają między sobą, spotkają się również ze mną i będziemy dyskutować o przyszłości tego zespołu. Czy będą duże zmiany? Myślę, że nie, bo takich zmian nie może być. Siatkówka nie lubi wielkich zmian. Na pewno część zawodników zostanie, część pójdzie inną drogą. Ale najważniejsze będzie dla nas ustalenie celu, czy rzeczywiście chcemy awansować do I ligi, czy jesteśmy na to gotowi organizacyjnie i finansowo. Jeśli tak, to wtedy robimy wszystko, żeby tak się stało i trzeba będzie zebrać taki zespół, który będzie miał na tyle potencjału, by był w stanie do tej pierwszej ligi wejść. Gwarancji oczywiście nie ma, bo to jest sport.

  • Numer: 17 (442)
  • Data wydania: 27.04.15
Czytaj e-gazetę