Rybnicki PiS trzeszczy w szwach. Czy Kaczyński pomoże?
W rybnickim Prawie i Sprawiedliwości powstały dwa obozy. Jeden skupia się wokół m.in. Izabeli Kloc – senator RP, Grzegorza Janika – posła RP . Drugi to zwolennicy Tadeusza Gruszki – byłego senatora. Konflikt rozpoczął się jeszcze przed wyborami. Większość chciała, aby PiS wystawił swojego kandydata na prezydenta. Partia poparła jednak Adama Fudalego. Czarę goryczy przelała przepychanka o fotel przewodniczącego rady miasta. Efekt jest taki, że PiS to mniejszościowa opozycja w radzie miasta, a jej członkowie napisali list do Jarosława Kaczyńskiego z prośbą o interwencję.
Rozłam w rybnickim PiS
W rybnickim Prawie i Sprawiedliwości powstały dwa obozy. Jeden skupia się wokół Izabeli Kloc – senator RP, Grzegorza Janika – posła RP i Wojciecha Piechy – radnego miejskiego. Drugi to zwolennicy Tadeusza Gruszki – byłego senatora.
Konflikt rozpoczął się jeszcze przed wyborami. Większość chciała, aby PiS wystawił swojego kandydata na prezydenta. Partia poparła jednak Adama Fudalego, który w zamian promował Izabelę Kloc w wyborach uzupełniających do senatu. Czarę goryczy przelała przepychanka o fotel przewodniczącego rady miasta. Podejmując decyzję o kandydacie Prawa i Sprawiedliwości na to stanowisko, nie uwzględniono przeprowadzonych w partii prawyborów. Na dodatek sojusz PiS z ugrupowaniem Adama Fudalego rozpadł się jak domek z kart. Efekt jest taki, że PiS to mniejszościowa opozycja w radzie miasta, a jej członkowie napisali list do Jarosława Kaczyńskiego z prośbą o interwencję.
Kto na prezydenta?
Żeby zrozumieć podłoże rozłamu, należy cofnąć się do 2014 roku. Wtedy miały zapaść wstępne decyzje czy PiS wystawi swojego kandydata na prezydenta Rybnika, czy też poprze urzędującego Adama Fudalego. Już wtedy zarysował się podział. – Większość chciała, aby partia miała swojego kandydata w tych wyborach. Niestety, grupa dowodzona m.in. przez Grzegorza Janika i Izabelę Kloc postanowiła inaczej – twierdzi jeden z członków PiS. Ostatecznie partia postawiła na Fudalego. Ten w zamian oficjalnie popierał w wyborach do senatu Izabelę Kloc. Ów swoisty układ sprawdził się tylko połowicznie. Izabela Kloc została senatorem, ale Adam Fudali przegrał wybory prezydenckie i wolał „dogadać” się z PO, niż kontynuować współpracę z PiS. Z tego co udało nam się ustalić, szeregowi członkowie Prawa i Sprawiedliwości chcieli, aby partię w wyborach prezydenckich reprezentował Tadeusz Gruszka. – To prawda, że była opcja z Tadeuszem Gruszką na prezydenta. Zdecydowaliśmy jednak, że po wielu latach współpracy z Adamem Fudalim, udzielimy mu poparcia. Nie możemy zapominać, że były prezydent Rybnika popierał w wyborach Bolesława Piechę czy Izabelę Kloc. W polityce już tak jest, coś za coś. To, że popieramy Adama Fudalego było zaakceptowane przez Warszawę – tłumaczy Grzegorz Janik, poseł PiS. Tadeusz Gruszka przyznaje, że chciał startować w wyborach prezydenckich. – Jeszcze przed wyborami do europarlamentu trwały rozmowy, aby PiS wystawił swojego kandydata na prezydenta Rybnika. Wtedy usłyszeliśmy, że do tematu partia wróci po wyborach do PE, w których startował Bolesław Piecha. Był pomysł, aby zorganizować prawybory na kandydata na prezydenta naszego miasta. Do nich mógł się zgłosić każdy, stanęło na tym, że ja byłem potencjalnie jedynym kandydatem – tłumaczy były senator. Dodaje, że po tym jak Piecha wyjechał do Brukseli, rządy w Rybniku przejęła Izabela Kloc. – Gdy wrócił temat wyborów prezydenckich, okazało się, że nasz kandydat został „przehandlowany”. Nikt nie rozmawiał z szeregowymi członkami partii. Więc nie mieliśmy wpływu na swoiste „porozumienie” z Adamem Fudalim. Co więcej, nie mogliśmy się doprosić o szczegóły, na jakich warunkach zostało ono zawarte. W moim odczuciu to dalekie od idei demokracji – twierdzi Gruszka.
„Adam Fudali zdradził”
Kolejnym zarzewiem konfliktu stały się targi o fotel przewodniczącego rady miasta. Pod koniec listopada w partii odbyły się prawybory na kandydata na to stanowisko. Nieoficjalnie wiemy, że wygrał je Henryk Cebula. To nie wszystkim się spodobało. Główny zarzut był taki, że radny Cebula nie jest członkiem PiS, a w wyborach tylko startował z listy tego ugrupowania. Ostatecznie więc ta kandydatura przepadła. Co więcej, został rozwiązany zarząd Komitetu Terenowego PiS W Rybniku, a decyzję o nowym kandydacie na szefa rady miasta miała podjąć jednoosobowo Izabela Kloc, senator PiS. Nie postawiła jednak na Andrzeja Wojaczka, który w prawyborach przegrał z Cebulą i miał poparcie zarządu, tylko na Łukasza Dwornika-asystenta europosła Bolesława Piechy. Tego samego, który w wyborach samorządowych, w okręgu nr 4, zastąpił na „jedynce” Stanisława Jaszczuka. Dzięki temu dostał się do rady miasta i, jak się później okazało, został jej „szefem”. Pytany, zaraz po wyborze, czy nie czuje się marionetką, zaprzeczył i stwierdził: – Gdybym był w PiS rok, to powiedziałbym że tak, ale jestem w tej partii od samego początku i powiem, że zdecydowanie nie. Mój wybór był konsekwencją ustaleń pomiędzy BSR a PiS – powiedział Dwornik, który już na kolejnej sesji rady miasta został odwołany, a jego miejsce zajął były prezydent Adam Fudali, co było konsekwencją nowego układu koalicyjnego PO – BSR. Ustalenia pomiędzy BSR i PiS przestały obowiązywać. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości poczuli się zdradzeni. W specjalnym oświadczeniu, podpisanym przez Dwornika, napisali: „W polityce, podobnie jak i w życiu, lojalność i umiejętność dotrzymywania słowa są cechami, po których poznaje się wartość człowieka. My nie zawiedliśmy. Nie wystawiliśmy do wyborów swojego kandydata, ponieważ łączyło nas z Adamem Fudalim porozumienie dotyczące współpracy. Wierzyliśmy w jego siłę, charyzmę i polityczny potencjał. Wierzyliśmy także w jego lojalność, prawość i honor. Szkoda, że wspaniała, 20-letnia kariera w samorządzie, zmierza do tak smutnego finału. Wyborcy nie zapomną Adamowi Fudalemu, że pod jego rządami Rybnik przeżywał lata chwały, rozkwitu i sukcesów. Zapamiętają także dzień, w którym, dla zachowania namiastki władzy, były prezydent zdradził swoich przyjaciół, sojuszników, mieszkańców, dla których był wzorem”.
Rozgrywki klubowe
Do rady miasta z list PiS weszło 8 kandydatów. Klub tworzy jednak tylko piątka z nich. Andrzej Wojaczek, po zamieszaniu z wyborami na przewodniczącego rady miasta, zrezygnował z legitymacji partyjnej PiS i dołączył do BSR. – O mojej postawie zadecydowała sesja, może inaczej – nie sesja a cyrk, podczas którego wybierano przewodniczącego rady. Nie pozwolę poniewierać swoją osobą. Stwierdziłem, że moje miejsce jest tam, gdzie rozpocząłem swoją przygodę z samorządem. Nie utożsamiam się z przedstawicielami PiS, których na wspomnianej radzie obserwował cały Rybnik.
Rezygnuję całkowicie z bycia w partii Prawo i Sprawiedliwość. Chcę być bezpartyjny. Chcę być Andrzejem Wojaczkiem i robić to, co do tej pory przez ostatnie 20 lat – tłumaczył swoją decyzję rybnicki radny, który w wyborach samorządowych uzyskał największą liczbę głosów spośród wszystkich kandydatów.
Grzegorz Janik twierdzi, że zamieszanie z wyborami na przewodniczącego rady miasta było niepotrzebne. – Z tego co ja wiem, zarząd rekomendował na to stanowisko Andrzeja Wojaczka. I ta decyzja nie powinna być zmieniona tuż przed sesją. Być może wtedy mieliśmy klub radnych złożony z 8 osób, a nie 5 – twierdzi poseł. Z tego co nam udało się ustalić, Wojaczek nie miał jednak poparcia niektórych członków i radnych PiS ponieważ ci zarzucali mu, że próbował zamieść pod dywan sprawę „gender”, która dotyczyła jednego z chwałowickich przedszkoli.
Do klubu radnych PiS nie zapisali się również Anna Gruszka i Henryk Cebula, który tłumaczy: – Ja walczyłem o demokrację. Nie zgadzam się na partyjne gierki i decyzje podejmowane jednoosobowo. Bo to pachnie dyktaturą. To większość powinna decydować o kierunku działań. Obecnie tak nie jest, dlatego nie przystąpiłem do klubu radnych PiS. Nad całą sytuacją bardzo ubolewam – stwierdził Henryk Cebula, radny miasta Rybnika. To nie jedyny dowód na to, że radni PiS nie stanowią monolitu. Gdy niedawno PiS wydał kolejne oświadczenie, tym razem o podziale grantów, jego treść niektórzy radni poznali z mediów. – To pokazuje, że dziś o zdanie są pytani tylko działacze, którzy są „grzeczni” i bezwarunkowo na wszystko się zgadzają. To nie ma nic wspólnego z demokracją – mówi nam jeden z działaczy PiS.
Czy Kaczyński pomoże?
Już w grudniu ubiegłego roku niezadowoleni członkowie PiS wysłali do prezesa Jarosława Kaczyńskiego prośbę o audyt komitetu politycznego partii w rybnickich strukturach. Do dziś nie uzyskali żadnej odpowiedzi. – Cały czas czekamy na odzew z centrali. Skoro większość członków rybnickiego PiS chce zmian, to chyba coś to znaczy. Wielu naszych sympatyków pyta mnie, co się dzieje, a ja nie wiem co im odpowiedzieć. W moim odczuciu konflikt cały czas się pogłębia, a to niedobrze wróży całej partii w kontekście zbliżających się wyborów – twierdzi jeden z członków PiS chcący zachować anonimowość. – Ja jestem za takim audytem. Może przyjechać ktoś z komitetu politycznego – mówi Grzegorz Janik i dodaje. – Pamiętajmy tylko, że w partii jest pewna struktura. Są władze wojewódzkie, krajowe. Ważny jest cel, jaki przed sobą ma partia w szerszym kontekście niż tylko samorząd. Obecnie wszystkie struktury będą przekształcone w sztaby wyborcze naszego kandydata na prezydenta. Audyt? Proszę bardzo, ale pewnie będzie to możliwe dopiero po wyborach prezydenckich – kończy Janik. Zdradza również, że przygotowywane są postępowania dyscyplinarne, bo nie wszyscy radni głosowali na sesjach tak, jak oczekiwała tego partia. Na razie nie zdradza jednak żadnych szczegółów. Pyta również, czego tak naprawdę miałby dotyczyć audyt? Na to pytanie odpowiada Tadeusz Gruszka. – Pani Izabela Kloc na początku grudnia rozwiązała zarząd Komitetu Terenowego. W moim odczuciu nie miała do tego potrzebnych kompetencji, co więcej zrobiła to niezgodnie z zapisami statutu. I ja właśnie chciałbym wyjaśnienia tej sprawy – tłumaczy nam rybnicki działacz PiS.
Demokracja niezagrożona
Grzegorz Janik pytany, czy zgadza się z tezą, że w rybnickim PiS nie ma demokracji, stanowczo zaprzecza. – Nie rozumiem tak postawionej sprawy. Nasze spotkania zawsze są bardzo burzliwe. Zresztą o jakiej większości demokratycznej my mówimy? Tadeusz Gruszka przyjął w nasze szeregi wiele osób i ma większość. My jednak musimy patrzeć na działalność partii szerzej. Oczywiście ważne jest, gdy radny walczy o załatanie dziury w drodze, ale musimy również myśleć o tym, jak PiS wypadnie w wyborach ogólnokrajowych i w tym kontekście budować koalicje – twierdzi Janik. Tadeusz Gruszka nie chce odnosić się do słów posła, jakoby werbował nowych członków, aby mieć większość. – Nie będę się zniżał do komentowania takich zarzutów – ucina krótko. – My chcieliśmy rozmawiać, aby zażegnać ten konflikt. Wskazywaliśmy tematy, które nas niepokoją. Wyciągnęliśmy rękę do zgody. Nie spotkało się to jednak ze zrozumieniem. W moim odczuciu to decyzje senator Kloc doprowadziły do sytuacji, w której się znajdujemy. Zostały złamane procedury, przestało się liczyć zdanie szeregowych członków partii. I dlatego postanowiliśmy interweniować – dodaje na zakończenie Tadeusz Gruszka.
A co o zamieszaniu myśli Izabela Kloc? Wysłaliśmy w ubiegłym tygodniu mejla do jej biura poselskiego, z prośbą o komentarza. Na odpowiedź czekamy.
Marek Pietras
Najnowsze komentarze