Czarne chmury nad rybnickim sportem
Co roku, po ogłoszeniu podziału miejskich środków finansowych w obszarze wspierania i upowszechniania kultury fizycznej, toczyły się dyskusje – co do kryteriów jakimi kierowała się komisja, podejmując decyzje, kto ile dostanie. Jednak to co dzieje się obecnie, to prawdziwa burza. Większość prezesów klubów, trenerów jest oburzona zaproponowanym podziałem i poddaje w wątpliwość możliwość dalszego funkcjonowania sekcji, które prowadzą.
Sport to patologia?
Podczas specjalnie zwołanej konferencji, na której omawiano podział środków na sport i m.in. profilaktykę antyalkoholową, prezydent Kuczera stwierdził, że system grantowy, obowiązujący do tej pory, był niezdrowy. Dodał, że już w kampanii wyborczej deklarował potrzebę zmian. – Będzie się tym zajmował Piotr Masłowski, ale chcę dodać, że w pełni popieram jego pomysły. Proszę również o wygaszenie emocji – skupiajmy się na faktach – powiedział prezydent Rybnika.
– Do tej pory istniała samowolka i dowolność interpretowania ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. A to ona jest podstawą do podziału środków grantowych – zaznaczył Masłowski. – To nie jest tak, że siada prezydent ze swoim zastępcą i decydują, dzisiaj dajmy temu 100 tys. zł bo ostatnio był grzeczny, a ktoś kto nie był grzeczny, dostanie mniej. Szczegółowo analizujemy oferty i to one są podstawą do ostatecznych decyzji – tłumaczył wiceprezydent.
Oferty przygotowane przez kluby oceniała komisja. W jej skład weszli urzędnicy, ci sami, którzy oceniali oferty w poprzednich latach oraz m.in. przedstawiciele organizacji pozarządowych. Procedura ich wyboru trwała od września ubiegłego roku i została przeprowadzone przez poprzednią władzę. – Ja wystąpiłem do prezydenta, aby powołać dwóch ekspertów z głosem doradczym. W obszarze sportu został nim Aleksander Larysz, a w obszarze profilaktyki antyalkoholowej Agnieszka Boczkowska. Chciałem również zaznaczyć, że prezydent Kuczera zaaprobował w 100 proc. decyzje komisji, bo to jej członkowie czytali i analizowali oferty – wyjaśniał Masłowski.
Odnosząc się do podziału środków na działania profilaktyczne, na które kluby sportowe nie dostały w tym roku pieniędzy, Piotr Masłowski zacytował fragment dokumentu wydanego przez instytucję rządową. Można było usłyszeć, że „mimo postrzegania sportu jako panaceum na wszelkie problemy, udział w grupowych zajęciach sportowych wiąże się z większym ryzykiem zaangażowania się w bójki szkolne oraz większym ryzykiem spożywania alkoholu”.
W związku z tym kluby nie otrzymały dofinansowania na obozy sportowe, które często były częścią planowanych działań w zakresie przeciwdziałanie patologiom i uzależnieniom. – Jeżeli mam do wyboru dwutygodniowy obóz sportowy za 50 tys. zł lub całoroczną działalność świetlicy, to wybieram to drugie rozwiązanie – mówi wiceprezydent. – Uważam, że to co opowiadał wiceprezydent Masłowski odnośnie wpływu sportu na młodzież to jakieś nieporozumienie. Nie mogę zgodzić się z tezą, że młodzież uprawiająca sport jest bardziej agresywna. Jest wręcz odwrotnie. Takie sugestie wygłaszane publicznie, powodują, że odciąga się młodych ludzi od sportu, a to bardzo źle – twierdzi Grzegorz Janik, prezes Energetyka ROW Rybnik.
Na inny aspekt zwraca uwagę, chcący zachować anonimowość, jeden z działaczy sportowych. – Przecież to nie kluby wymyśliły, żeby pisać oferty na działania profilaktyczne tylko poprzednie władze. Jeżeli teraz optyka się zmieniła, to dlaczego nie poinformowano o tym klubów? Przecież wystarczyło się spotkać i powiedzieć, że jeżeli napiszemy oferty tak jak w latach ubiegłych, to nie zostaną one zaakceptowane – mówi przedstawiciel jednego z rybnickich klubów.
Słabe oferty
Łączna suma, na jaką opiewały projekty złożone przez kluby na „sport”, wynosi 12 mln 600 tys. Miasto zaplanowało do wydania połowę tej sumy. W konkursie, którego wyniki ogłoszono, rozdysponowano blisko 3 mln zł. – Nie może być tak, że w ofercie są tak duże błędy. Ktoś pomylił się w obliczeniach o 500 tys. zł. Gdyby coś takiego zrobił urzędnik i to wyszłoby na jaw, to byłaby wielka afera. Trzeba takie praktyki ukrócić. To prawda, nie przymykaliśmy oka na błędy formalne. Gdybyśmy jednak byli bardzo restrykcyjni, to praktycznie żadna oferta nie uzyskałaby akceptacji. Z drugiej strony myślę sobie, że trudno się dziwić, iż ktoś kto przygotowuje ofertę pełną błędów i nielogiczną, nie umie pozyskiwać środków z innych źródeł – twierdzi Masłowski. I podaje kolejne przykłady. – Ktoś napisał, że chce zorganizować 3. edycję imprezy, a z oferty wynika, że w ubiegłym roku była 4. edycja. To dowodzi, że nikt nie czytał takiej oferty, po prostu przepisano to, co składano w ubiegłym roku. W ofercie Energetyka ROW zastanawiają mnie wydatki reklamowe i stypendia. Nie wiadomo kto je otrzymywał. Inny klub wpisał, że chce 424 tys. zł na wynagrodzenia dla trenerów. Ale jacy trenerzy, za co i ile mają zarabiać, to już nie napisali. My wydajemy środki publiczne. Dziś jest afera, gdy ktoś źle rozliczy delegację. A my mamy przymykać oko na idące w setki tys. zł nieprawidłowości? Nie ma we mnie na to zgody – mówi wiceprezydent, który stwierdził również, że ma wrażenie, iż spora część ludzi traktuje tę działalność jako dobrą formę dorabiania, a nie liczy się deklarowany, ostateczny efekt. – Wg prawa zawodnicy nie mogą być finansowani z pieniędzy miejskich. Jak to kluby organizowały do tej pory? Zróbmy grubą linię i nie wracajmy do tego. Pamiętajmy także, że finansowanie klubów nie jest obowiązkiem miasta. Gdybyśmy chcieli mieć swój klub, to działaby on pod egidą MOSiR-u – dodaje Masłowski.
Na pieniądze w pierwszy konkursie nie załapali się m.in. żużlowcy, koszykarki, lekkoatleci, bejsboliści, przedstawiciele futbolu amerykańskiego czy organizatorzy Tour de Rybnik. Wszyscy wystartują w drugim konkursie. – Będziemy się odnosić do każdej poszczególnej oferty. Oczywiście może się tak stać, że ktoś nie dostanie nic. To jest możliwe – dodaje Piotr Masłowski.
Większość niezadowolona
Przed podziałem grantów, w mieście można było usłyszeć, że nie da się zadowolić wszystkich. Włodarzom udało się jednak coś innego. Nie zadowolili praktycznie nikogo. – My jesteśmy częściowo zadowoleni. Dostaliśmy trochę więcej na samą działalność sportową, natomiast nic – z projektów w obszarze przeciwdziałania uzależnieniom i patologiom społecznym. Oczekiwaliśmy, że powstanie sensowny schemat podziału tych środków i to w perspektywie długofalowej, tak, by móc zaplanować sobie cykl szkoleniowy na kilka lat. Niestety, na razie go nie widać – mówi Lech Kowalski z TS Volley Rybnik. Mniej środków otrzymał, walczący o awans do I ligi piłkarskiej, Energetyk ROW Rybnik. – Dostaliśmy 20 proc. środków mniej niż w ubiegłym roku. To powoduje, że musimy szukać oszczędności, ciąć koszty. Już teraz zrezygnowaliśmy z jednego obozu. Zastanawiamy się nad kontraktami dla zawodników, bo nie wiemy jaka czeka nas przyszłość. Będziemy oczywiście szukać środków zewnętrznych, rozmawiać z potencjalnymi sponsorami i oszczędzać – zapowiada Grzegorz Janik, prezes klubu. O swoją przyszłość martwi się również prezes RMKS. – Jestem zaskoczony i zdumiony. Sekcja szermiercza dostała de facto 70 tys. mniej. To powoduje, że nie jesteśmy w stanie szkolić na takim poziomie jak dotychczas. Mamy medalistów mistrzostw Polski i Europy. Odnoszę wrażenie, że za te sukcesy zostaliśmy ukarani. Przez ostatnie 5 lat odeszło z naszej sekcji 8 bardzo dobrych i perspektywicznych zawodników, bo nie byliśmy w stanie zagwarantować im odpowiednich warunków finansowych. W tej sytuacji jest praktycznie przesądzone, że ten trend się utrzyma. Przez lata szkolimy danego zawodnika, inwestujemy w jego rozwój, a potem, gdy możemy czerpać z tego korzyści, musimy pozwolić mu odejść – mówi Krystian Fajkis, trener szermierzy i prezes Rybnickiego Młodzieżowego Klubu Sportowego. Zwraca również uwagę na inny aspekt. Zastanawia się skąd biorą się takie dysproporcje, pomiędzy podobnie działającymi sekcjami. – My dostajemy 65 tys., a mający podobne sukcesy – judocy 275 tys. Dlaczego? – pyta rybnicki trener. Jego wątpliwości budzi jeszcze jedna sprawa. – To nie może być tak, że o ostatecznej decyzji, decyduje czy kreska w ofercie była postawiona w odpowiednim miejscu. Trzeba patrzeć na całość szerzej. Szkoda również, że tak trudno dostać się do prezydenta. Dziś czujemy się jak piąte koło u wozu – kończy Krystian Fajkis.
Spokój zachowują na razie przedstawiciele klubów, którzy pieniędzy, póki co, nie otrzymali w ogóle.
– Tak naprawdę czekamy na to, co wydarzy się podczas drugiego konkursu. Oczywiście do niego przystąpimy. Naszym priorytetem jest dokończenie rozgrywek. Później będziemy się zastanawiać nad przyszłością klubu – mówi Kazimierz Mikołajec, trener rybnickich koszykarek. W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Mrozek. – Przede wszystkim chciałbym uspokoić, bo klub ma płynność finansową i decyzja o grantach absolutnie tego nie zmieniła. Wiemy, w których punktach nasza oferta została uznana za „niespełniającą wymogów formalnych”. Cóż, mówiąc szczerze – w kilku przypadkach musimy posypać głowy popiołem i przyznać się do winy. W kilku innych – jesteśmy zaskoczeni. Jednak decyzję urzędu przyjmujemy z pokorą – oświadczył na klubowej stornie prezes ŻKS ROW Rybnik.
Sprawy z grantami, nie chciał oficjalnie komentować prezes Polonii Rybnik, Juliusz Kowalczyk. – Nie chcemy prowadzić naszej polityki klubu poprzez media – usłyszeliśmy w odpowiedzi na prośbę o komentarz, prezes dodał tylko, że uważnie słuchał konferencji na temat podziału grantów.
Nowa strategia
Czego oczekują władze od rybnickich klubów? – Wiem jedno. Potrzebujemy miejsc pracy, nowych firm, żeby ludzie się tutaj osiedlali. Jeżeli jakiekolwiek działania będą temu służyć, to będą miały wsparcie samorządu. Prawda jest też taka, że nie stać nas na to, żeby wszystkie rybnickie kluby były w ekstraklasie i bazowały na budżecie samorządu. Dla mnie ważny jest również sport amatorski – zadeklarował Piotr Kuczera. Jego zastępca powiedział natomiast: – Chcę żeby rybnickie kluby bazowały na swoich wychowankach i oczywiście odnosiły jak największe sukcesy. Musi być również zachowana ciągłość pomiędzy szkoleniem młodzieży i klubami profesjonalnymi. Dziś to się nie zazębia – twierdzi Masłowski, który zapowiada również dyskusje o sporcie w 2015 roku. Ma zostać powołana nowa rada sportu i stworzona strategia rozwoju sportu na lata 2015-2020. Być może w przyszłości pieniądze na sport będą wydatkowane z ustawy o sporcie. – Mam w głowie pewne pomysły, ale one będą tylko wstępem do dyskusji. Wracając do grantów, jeżeli kluby przygotują w drugim konkursie lepsze oferty, otrzymają pieniądze. Proszę tylko pamiętać, że ja się pod tym podpisuję – mówi wiceprezydent, odradzając jednocześnie prezesom klubów „pielgrzymki” do niego, bo przynosi to zazwyczaj odwrotny skutek. – Próba układania się, lobbingu działa na mnie jak płachta na byka – kończy Piotr Masłowski.
Marek Pietras
Piotr Masłowski – Pamiętajmy także, że finansowanie klubów nie jest obowiązkiem miasta. Gdybyśmy chcieli mieć swój klub, to działaby on pod egidą MOSiR-u
Piotr Kuczera – Prawda jest też taka, że nie stać nas na to, żeby wszystkie rybnickie kluby były w ekstraklasie i bazowały na budżecie samorządu
Grzegorz Janik – To co opowiadał wiceprezydent Masłowski odnośnie wpływu sportu na młodzież to jakieś nieporozumienie. Takie sugestie wygłaszane publicznie, powodują, że odciąga się młodych ludzi od sportu, a to bardzo źle
Krystian Fajkis – Przez lata szkolimy danego zawodnika, inwestujemy w jego rozwój, a potem, gdy możemy czerpać z tego korzyści, musimy pozwolić mu odejść
Najnowsze komentarze