Na swoją pozycję, pracowałem kilkanaście lat
Mariusz Wiśniewski, nowy radny z Boguszowic
Jedną z największych niespodzianek tegorocznych wyborów do rady miasta, jest wynik Mariusza Wiśniewskiego, przedstawiciela Forum Obywateli Rybnika, który zdobył 814 głosów i mandat radnego. Zapytaliśmy go czy spodziewał się takiego wyniku oraz ile kosztowała go kampania wyborcza.
Marek Pietras: Jest pan jedną z największych niespodzianek tych wyborów. Udowodnił pan, że działają w swojej dzielnicy, bez wielkiej kampanii wyborczej, można zdobyć mandat radnego.
Mariusz Wiśniewski: Gdy zacząłem analizować wyniki, stwierdziłem, że z kilku rzeczy jestem dumny. Przed wszystkim z tego, że moje namowy, aby na naszym osiedlu przestano w końcu narzekać, tylko wzięto sprawy w swoje ręce i nogi – bo trzeba przecież dojść do komisji wyborczej, przyniosły efekt. Po drugie: widzę, że nie zawsze działa arytmetyka. Ostrzegano nas życzliwie, że lista wyborcza, na której jest tylko 7 kandydatów, przy kompletnych listach (12 kandydatów przyp. red.), nie ma absolutnie szans. Okazało się, że to nieprawda. Ludzie zagłosowali na człowieka, a nie na listę. Po trzecie: wchodząc dopiero w politykę, chociaż tego słowa się boję, odniosłem największy sukces w okręgu nr II.
Musi być pan zadowolony z poparcie jakiego udzielili panu wyborcy?
Z jednej strony wyborcy pokazali mi swoje zaufanie, ale także jest to sygnał, że na coś liczą. Dla mnie sytuacja, w której będę samotnym jeźdźcem w radzie, nie jest komfortowa. Zdaje sobie sprawę z ogromnej liczby ograniczeń. Uważam, że szansa dla takich dzielnic jak Boguszowice, Niedobczyce, Paruszowiec, tych zapomnianych, może nie przez Boga, ale na pewno przez Urząd Miasta, tkwi w wyborze nowego prezydenta. Człowieka, który będzie miał świeższe spojrzenia, który będzie się liczył z głosem popierających go osób.
Jak ocenia pan wynik całego Forum Obywateli Rybnika?
Wynik, który „wykręcił” FOR, jest dobry. Jak na grupę ludzi, która skrzyknęła się kilka miesięcy temu, która nie dysponowała jakimś budżetem, oprócz tego co jej członkowie mieli w portfelu, uważam, że zyskaliśmy ogromne społeczne zaufanie.
No właśnie. Jak to się stało, że rywalizując z kandydatami z dużych partii, udało się panu ich pokonać?
Prawda jest taka, że kampanię wyborczą prowadzę od kilkunastu lat. Bo na tę swoją pozycję, pracowałem – nie tym przysłowiowym plakatem w kilku miejscach, ale głównie swoją wieloletnią działalnością – stworzeniem systemu placówek. To oczywiście nie jest tylko moja zasługa, ale kilkudziesięciu osób, które są w jakimś tam stopniu ze mną związane. Ludzie widzą efekty naszej działalności. Jak się okazuje również ją doceniają. Myślę, że jestem najtańszym radnym w Rybniku. Na kampanię wydałem ok. 470 zł.
Próbował pana namówić do kandydowania ze swoich list BSR. Nie miał pan dylematu? Przecież łatwiej było wygrać wybory startując z listy faworyta, niż z Forum Obywateli Rybnika?
Dla mnie wejście do rady nie było celem samym w sobie. Więc propozycji, które otrzymywałem, zresztą nie tylko w tych wyborach, nie rozważałem. Moja działka, to działalność na rzecz dzieci, młodzieży, a teraz i dorosłych. Do tej pory nie widziałem potrzeby, aby tę aktywność wzmacniać obecnością w radzie miasta. Po kilkunastu latach doszedłem jednak do wniosku, że w sytuacji w której się znalazłem – nie mam wyjścia.
Czy mieszkańcy z Boguszowic mogę być spokojni, że pana działania na ich rzecz, będą nadal realizowane?
Oczywiście. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. To co dla mnie najważniejsze w życiu, to „17”. Reszta jest ważna, ale są pewne priorytety. Zdaję sobie sprawę, że zaangażowanie w radę miasta wymaga wysiłku i czasu. Ale przez kilkanaście lat udało nam się stworzyć silny zespół. Ufam ludziom, z którymi pracuję. Ja nie muszę się martwić, jak będzie działać „młodzieżówka” czy klub dziecięcy, bo są tam osoby, które świetnie tym zawiadują. To już nie problem. Klub integracji społecznej prowadzą osoby, którym również w pełni ufam. Jeżeli nie będzie mnie tam tydzień, czy dwa, to nic się nie zawali.
Najnowsze komentarze