Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Gwiazdy światowej koszykówki za mocne

04.11.2014 00:00 red

Nie lada gratka czekała na kibiców, którzy wybrali się na niedzielny mecz rybnickich koszykarek. Do hali w Boguszowicach przyjechał bowiem aktualny  mistrz Polski – Wisła Can Pack Kraków, w składzie której, aż roi się od gwiazd. Na parkiecie pokazały się m.in. rzucająca Allie Quigley, czy rozgrywająca Courtney Vandersloot. Obie to aktualne wicemistrzynie WNBA, najlepszej koszykarskiej ligi na świecie.

Mecz, którego zdecydowanym faworytem były przyjezdne, rozpoczął się od dwóch skutecznych akcji krakowianek. Celną trójką odpowiedziała Metcalf. Niestety, kolejne minuty to dominacja Wisły. Kiedy na tablicy zrobiło się 15:6 dla przyjezdnych, trener Mikołajec wziął czas. Po nim rybniczanki zbliżyły się do rywalek na 5 pkt, ale końcówka inauguracyjnej kwarty znów należała do krakowianek, które po 10 minutach prowadziły 22:12. Druga kwarta rozpoczęła się dramatycznie dla Glucose ROW. Kontuzji nabawiła się bowiem Mingo, praktycznie jedyna podkoszowa zawodniczka miejscowych, która nie wróciła już na parkiet do końca meczu. Wisła wykorzystała to bezlitośnie, z minuty na minutę powiększając swoją przewagę. Rybniczanki ustanowiły chyba też klubowy rekord, trafiając pierwszy raz za dwa punkty dopiero w 18. minucie meczu. Nieco lepiej były dysponowane w rzutach za trzy, to pozwoliło im schodzić na przerwę, przegrywając „tylko” różnicą 16 pkt.

Po zmianie stron Wisła szybko wypracowała sobie dwudziestopunktową przewagę i kontrolowała wydarzenia na parkiecie. Zawodniczki Glucose ROW próbowały „trzymać” wynik, trafiając zza linii 6,75. Grając jednak bez „centra”, trudno było dotrzymywać kroku tak utytułowanym rywalkom. Przez ostatnią kwartą przyjezdne prowadziły 62:38 i mecz był rozstrzygnięty. Ostatnie 10 minut to pilnowanie wyniku przez przyjezdne i walka koszykarek z Rybnika, o odrobienie przynajmniej części strat. To się nie udało i aktualny mistrz Polski zwyciężył 84:61. Już w najbliższą sobotę rybniczanki pojadą na kolejny ligowy mecz. We Wrocławiu zmierzą się z tamtejszą Ślęzą, która do tej pory ma na koncie, podobnie jak Glucose ROW, dwa zwycięstwa i trzy porażki. Do swojej hali podopieczne Kazimierza Mikołajca wrócą 15 listopada, aby rozegrać mecz z MKK Siedlce.

Marek Pietras


Glucose ROW Rybnik – Wisła Can Pack Kraków 61:84 (12:22, 14:20, 12:18, 23:22)

ROW: K. Rymarenko 19, L. Metcalf 15, A. Henry 10, K. Motyl 7, D. Mingo 5, M. Radwan 3, J. Zielonka 2, W. Oskwarek 0, E. Paździerska 0.

Wisła: A. Quigley 20, J. Lavender 14, F. Abdi 10, C. Vandersloot 8, C. Ouviña 8, A. Kaczmarczyk 7, A. Skobel 7, G. Petronyte 6, J. Żurowska-Cegielska 4.


PO MECZU POWIEDZIELI:

Kazimierz Mikołajec, trener Glucose ROW Rybnik: Graliśmy z najlepszym zespołem w lidze. Natomiast, nie zakładaliśmy przed meczem, że go przegramy. Chcieliśmy walczyć, grać najlepiej jak potrafimy, żeby przynajmniej skomplikować Wiśle sprawę wygranej. Zmusić ją do wysiłku. To się nie udało z prostej przyczyny. Ponownie niektóre zawodniczki miały bardzo słabą skuteczność. A dobra skuteczność, była warunkiem nawiązania walki. Straciliśmy również podstawowego, wysokiego gracza. Próbowaliśmy eksperymentować z różnymi ustawieniami, ale coś takiego może się udać, grając z drużynami słabszymi, na pewno nie z Wisłą. Mam szacunek dla dziewczyn, że mimo wszystko nie zwiesiły głów i w IV kwarcie zostawiły serce na boisku.

Magdalena Radwan, zawodniczka Glucose ROW Rybnik: Wiadomo, jakim klasowym zespołem jest Wisła Kraków. Dlatego jeżeli my gramy na tak słabym procencie skuteczności, to nie ma szans na dobry wynik. Uważam jednak, że pokazałyśmy fragmenty fajnej gry, a kibice mogli zobaczyć w akcji bardzo dobre zawodniczki, które występują na parkietach euroligi czy WNBA. Nam sytuację skomplikowała dodatkowo kontuzja Mingo. Nie dość, że brakuje nam Stelmach, to jeszcze wypadła nam podstawowa podkoszowa. To, że na treningach mamy bardzo dobrą skuteczność, nie musi się przekładać na mecze. Dla części zawodniczek spotkanie o punkty wiąże się z presją. Do tego drużyny przeciwne mają rozpracowane nasze zagrywki. Tak jak i my, ich. Na rzut bardzo często jest tylko kilka sekund. Nie można tego porównywać z treningiem. Teraz przed nami mecz we Wrocławiu, który nie będzie łatwy, ale pojedziemy tam odnieść zwycięstwo.

  • Numer: 44 (417)
  • Data wydania: 04.11.14
Czytaj e-gazetę