Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Jak ciepłownie drenują nasze kieszenie

28.10.2014 00:00 red

Spółdzielnie zmniejszają zamówienie na ciepłą wodę, a dostawcy doliczają nowe koszty.

Ocieplili twój blok? Więcej niż pewne, że wkrótce dostawca podniesie ci taryfę za ciepło. Od lat płacimy za nie więcej, choć zużywamy go coraz mniej. – Spółdzielnie same są sobie winne, bo się ociepliły, a my mamy koszty – odpowiadają dostawcy.

Po dwóch stronach ciepłowniczej rury wrze. U progu sezonu grzewczego, spółdzielnie znów zwracają uwagę, że dostawcy ciepła bezkarnie windują taryfy. Lokator może tego nie odczuje w kieszeni, ale w spółdzielni zostanie mniej pieniędzy, zaoszczędzonych na docieplonych budynkach.

Jeszcze we wrześniu o niepokojącej sytuacji na rynku alarmował, podczas branżowej konferencji w Katowicach, wiceprezes Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej Zbigniew Olejniczak. – Na spotkaniu z dostawcą ciepła usłyszeliśmy, że spółdzielnie same są sobie winne, bo tak dużo dociepliły, że pobór ciepła spadł o 60 proc., a koszty stałe – są stałe. Szok. Ludzie są zdemotywowani, bo zużycie ciepła spadło o 60 proc., a koszty wzrosły o 260 proc. W efekcie lokator w kieszeni tego nie odczuwa. Spółdzielnia zmniejsza zużycie, przyczynia się do zmniejszenia emisji, a ma jeszcze z tego tytułu problemy, bo cena ciepła wyprzedza  oszczędności – tłumaczy wiceprezes giganta, zarządzającego ponad milionem metrów kwadratowych.

Więcej korzyści

Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa zarządza blisko 11 tysiącami lokali. W tym roku udało się docieplić trzydzieści budynków, rozpoczęto również termomodernizację bloków na osiedlu Nowiny. – Zdecydowanie opłaca się modernizować budynki, bo korzyści mimo wszystko przeważają – zapewnia Grzegorz Byczek, wiceprezes RSM. – Na każdy budynek mamy tzw. moc zamówioną. Do ostatniego czerwca każdego roku, mamy prawo do zmiany. Jeśli mamy jakieś budynki zmodernizowane i docieplone, wówczas wiemy, że będziemy potrzebowali mniej ciepła do ich ogrzania. Występujemy wówczas o zmniejszenie ilości zamówionego ciepła. Dostawca przekazuje następnie do Urzędu Regulacji Energetyki wniosek o zmianę taryf, który uwzględnia naszą zmianę zamówienia ale i ich koszty. Choć w większości są to podwyżki, nadal jesteśmy w stanie sporo zaoszczędzić. Nasi mieszkańcy na tym korzystają –  tłumaczy Byczek.

Wyścig z czasem

Jan Grabowiecki, prezes zarządzającej blisko siedmioma tysiącami lokali wodzisławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „ROW” zwraca uwagę, że wnioski, które składają spółdzielnie rozpatrywane są z półrocznym opóźnieniem. – To ustawowy zapis monopolistyczny. Efekt jest taki, że przez pierwsze miesiące nowego sezonu grzewczego, zanim zostanie zaakceptowane zmniejszenie mocy zamówionej, mimo ocieplonego budynku, płacimy za ciepło na starych warunkach. Płacimy więc za ciepło, którego nie potrzebujemy – wyjaśnia. Jak mówi, dzięki termomodernizacji spółdzielnia pozbywa się azbestu z budynków i zmniejsza energochłonność budynków. – Dzięki dociepleniu jesteśmy w stanie wydusić oszczędności rzędu nawet 30 proc. Na budynkach gdzie mamy 117 mieszkań, to już ładny grosz. Aby zachować te oszczędności, przed laty stoczyliśmy batalię z ówczesnym Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej i Urzędem Regulacji Energetyki. Stawki za ciepło wówczas rosły zupełnie niewspółmiernie do rzeczywistości. Udało nam się podpisać porozumienie i wymieniono nam chociaż sieci przesyłowe. Od 2000 roku zmniejszyliśmy zapotrzebowanie na ciepło o 70 proc. Mimo to, stara nieizolowana sieć powodowała, że woda wychładzała się w sieci podgrzewając chodniki. PEC kasował od nas mimo, że 70 proc. ciepła szło w ziemię. To takie przeciąganie liny. Staramy się zaoszczędzić jak najwięcej, zanim wywindują nam ceny – wspomina Grabowiecki.

Ślepy URE

Absurd? Oczywiście, jednak spółdzielnie nie mają alternatywy i zgadzają się na podwyżki ze strony dostawców ciepła. Łatwiej zmienić dostawcę prądu, niż budować nowy ciepłociąg do budynku. – To monopol. Oni wiedzą, że nie odetnie się rury w budynku – mówi Mariusz Ganita, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec, zarządzający między innymi blokami w Rydułtowach, Pszowie, Rybniku i Raciborzu. – Połowę oszczędności na ocieplonym budynku od razu zżera wyższa taryfa. Dostawca ciepła wysyłając projekt  tłumaczy, że mu wzrosły koszty stałe czy opłata przesyłowa. To są brednie. Podejrzewam, że nikt w URE tego nie weryfikuje i ograniczają się jedynie do zatwierdzania nowych taryf. URE jest ślepe na praktyki monopolistyczne ciepłowni czy PEC-ów. A między innymi o monopol tu chodzi.  Dla przykładu, od momentu uwolnienia rynku energii elektrycznej, płacimy za prąd blisko jedną trzecią mniej. To jak ze sklepem, jak ktoś ma drogo, to idę do innego. W przypadku ciepła nie mam wyboru – przyznaje szef Orłowca.

PEC: Coraz droższy węgiel

Jednym z większych dostawców ciepła jest PEC w Jastrzębiu Zdroju. Zakład dostarcza ciepło do dziewięciu gmin w regionie, między innymi Wodzisławia, Raciborza, Kuźni Raciborskiej, Rybnika i Czerwionki  i  co roku składa jeden zbiorczy wniosek taryfowy do URE. Jak zapewnia Andrzej Kucharski, dyrektor ds. ekonomicznych Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej S.A. w Jastrzębiu Zdroju główny powód to wzrost cen opału.  – Każdy nasz wniosek zawiera uzasadnienie i jest gruntownie analizowany przez URE – zapewnia. Wszystkie wnioski kierowane przez PEC do URE dotyczyły podwyżek stawek. I tak, PEC Jastrzębie-Zdrój 12 stycznia 2012 roku złożył do Urzędu Regulacji Energetyki w Katowicach wniosek o zmianę taryfy dla ciepła, zatwierdzonej decyzją Prezesa URE z dnia 18 listopada 2011 roku. – Podstawą do zmiany taryfy była zmiana cen miału i węgla groszku.  Wyższe  ceny paliw  spowodowały  wzrost  cen i stawek opłat w ciepłowniach – mówi dyrektor. Następny wniosek o podwyższenie stawek został złożony 3 września 2012 roku. PEC wystąpił do URE z wnioskiem o zatwierdzenie nowej taryfy dla ciepła, która została zatwierdzona 21 listopada 2012 r. – Wzrost cen i stawek opłat w tej taryfie również spowodowany był uzasadnionym wzrostem kosztów.  12 września 2013 roku PEC wystąpił do URE z wnioskiem o zatwierdzenie kolejnej  taryfy dla ciepła, która to została zatwierdzona 4 grudnia 2013 r. – wylicza dyrektor.

Brakuje przepisów

Na wrześniowej konferencji do sprawy odniosła się Gabriela Lenartowicz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, który od lat pomaga spółdzielniom w finansowaniu termomodernizacji budynków. – Z pewnością nie można się tłumaczyć w nieskończoność kosztami, windując taryfy. Jest to problem regulacji prawnych. Być może koszty wynagrodzeń prezesów powinny być mniejsze, skoro sprzedają mniej ciepła? Z naszej perspektywy widzimy, że ciepłownie widzą problem i składają najrozmaitsze projekty na zwiększenie efektywności przesyłu ciepła czy wykorzystania odpadowego metanu z kopalń. Zmiany w tym kierunku mają miejsce, ale nie ma mechanizmu systemowego, który by to wymuszał – przyznaje Gabriela Lenartowicz. Co na to URE? Czekamy na odpowiedź.

Adrian Czarnota

  • Numer: 43 (416)
  • Data wydania: 28.10.14
Czytaj e-gazetę