Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

O Adamie, co stary sprzęt reanimuje

29.07.2014 00:00 adam

Choć Adam Stowski mieszka w samym centrum Rybnika, to w drodze do pracy nie musi przebijać się przez korki ani pokonywać licznych objazdów. Wystarczy, że wyjdzie z pokoju dziennego do pomieszczenia obok. I już jest w swoim warsztacie. Największą zaletą miejsca, które przynosiło kiedyś całkiem niezłe dochody, jest obecnie to, że w ogóle jeszcze istnieje. Bo dzisiejszy świat rządzi się bezwzględnymi prawami. Jedno z nich mówi, że jak coś się zepsuje, to trzeba to wyrzucić. I kupić nowe. A dla ludzi prowadzących serwisy rtv to prawdziwa katastrofa.

Od lekarza do złodzieja

Kamienica w sercu Rybnika. Wchodzę do znajdującego się na parterze serwisu. Wita mnie niezbyt przyjemny „buczek” zainstalowany nad drzwiami. Nieduże pomieszczenie, może jakieś 10 metrów kwadratowych. Wzrok od razu przykuwa telewizor stojący na ladzie z włączonym obrazem kontrolnym. Wokół setki, a może i tysiące rzeczy, z których niełatwo wyłapać jakiś szczegół. Są kabelki, baterie i cała masa części, których nie potrafię nazwać. – Cześć. Zapraszam dalej – słyszę nagle znajomy głos. Z za parawanu wyłania się niewysoki, drobny facet. To właśnie Adam Stowski, bohater tego tekstu. Idziemy do kuchni, w której znajduje się praktycznie wszystko to, co w warsztacie. No, może trochę w mniejszej liczbie. Siadamy przy stole. – Kiedyś traktowano nas, serwisantów sprzętu rtv, jak lekarzy superspecjalistów. Byliśmy szanowani i doceniani. Otrzymywaliśmy napiwki, dosłownie jak kelnerzy. Niestety, obecnie jesteśmy traktowani jak złodzieje – zaczyna swoją opowieść Adam.

Ta cholerna „Usterka”

Stowski naprawą sprzętu rtv zajmuje się od trzydziestu lat. – Niestety, dziś nie można już godnie z tego żyć. To praca tylko dla pasjonatów. Ludzie coraz rzadziej korzystają z serwisów rtv. Sprzęt bardzo staniał. Markety mocno obniżyły ceny, a chińskie produkty zepsuły cały rynek – narzeka rybnicki przedsiębiorca. – Kiedyś w samym Rybniku było kilkadziesiąt punktów naprawy rtv. Dziś zostało zaledwie parę. Mnie udało się utrzymać na rynku, bo działam we własnym mieszkaniu i nie muszę wynajmować lokalu. W innym wypadku, gdybym oprócz podatków i zusów musiał płacić za wynajem, to z pewnością bym nie przetrwał – przyznaje. Adam Stowski wspomina też początek czasów kryzysu i uważa, że w pewnym sensie winna jest temu... telewizja. – Jedna ze stacji zrobiła kiedyś taki program „Usterka”. Wtedy dostało się wielu warsztatom, bo ludzie to oglądający byli przekonani, że w każdym punkcie kradnie się różne części ze sprzętu, gdyż takie przykłady były właśnie pokazane. To był program, który ośmieszył ludzi pracujących w usługach – denerwuje

się Stowski i zapala papierosa. Po chwili dodaje: – Przecież nie jest sztuką klienta naciągać. Sztuka to dbać o niego, by zawsze do nas wrócił. Ja mam kilku stałych klientów, którzy przychodzą do mnie od 30 lat. Oni potrafią przyjechać nawet kilkaset kilometrów, mimo, że tam gdzie mieszkają, również znajdują się punkty usługowe – opowiada rybniczanin.

Odebrał radio po trzech latach

Ale oczywiście to nie program telewizyjny był główną przyczyną kryzysu serwisów rtv, a zmieniająca się rzeczywistość. – Dziś sprzęt do naprawy oddają te osoby, które mają do niego sentyment oraz te, których nie stać na zakup nowego. Czasem jest problem z płatnościami, bo cena naprawy starego sprzętu bardzo często przekracza jego wartość. Ale są też osoby, które ze względu na sentyment chcą naprawić wszystko – tłumaczy fachowiec i od razu przytacza przykład jednej z klientek. – To była pani doktor, która przyniosła do naprawy stary, trzydziestoletni telewizor marki panasonic. Po dziadku. Jak się wyraziła, sypia na nim kot. Ja stwierdziłem, że nie opłaca się tego naprawiać, bo sprzęt miał poważne uszkodzenie. Szacowany koszt wynosił 500 złotych. Pani nie wahała się ani chwili i kazała naprawiać. I to był dowód na to, że choć telewizor ten nie miał żadnej wartości w pieniądzu, to jego wartość sentymentalna była ogromna – wspomina Adam, dla którego tacy klienci to skarb. Ale bywają też sytuacje wręcz odwrotne. – Zdarzają się osoby, które myślą, że jak coś jest stare to się to naprawi za 2 złote. Siedziałem raz na przykład 2 tygodnie nad radiem marconi z lat pięćdziesiątych. Potem klient oburzył się, że musi zapłacić 100 złotych i wyszedł nie odbierając sprzętu, który miał wartość kilku tysięcy. Wrócił po to radio... 3 lata później. Rzucił te 100 złotych i zapytał, czy mam jeszcze jego odbiornik. Oczywiście miałem i oddałem – wyjaśnia serwisant.

Fortuna za przesyłkę

Nie ma chyba na świecie sprzętu rtv, w którym Stowski by nie grzebał. – Naprawiałem radia z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, magnetofony szpulowe, a także gramofony, które obecnie wracają do łask. Jest jednak wielki problem z częściami oraz z ich cenami, które bywają zawrotne. Na przykład głowica do starego magnetofonu technicsa potrafiła kosztować 800 złotych, zaś sama igła do gramofonu dual 600 złotych. To zabójcze ceny, ale są osoby, które za to płacą – mówi rybniczanin i od razu nawiązuje do historii pewnego starszego pana. – Wiek około 70 lat. Przyszedł i zapytał, czy jestem w stanie naprawić mu stary gramofon. Koszt serwisowy wynosił 20 złotych, ale trzeba było wymienić igłę. Klient sam poszedł kupić ją do sklepu i jak wrócił, to o mało nie dostał zawału. Stwierdził, że nie wie co powie swojej żonie. W tym momencie wyjął igłę z kieszeni i powiedział, że zapłacił za nią 180 złotych, a ma 1200 złotych emerytury. No ale gdybym to ja wziął 200 złotych za wykonanie usługi, to mógłbym być posądzony o to, że okradłem klienta, bo w życiu nie uwierzyłby, że część była aż taka droga – tłumaczy Stowski. Jak się jednak okazuje, niesamowite są również ceny przesyłek kurierskich, bo oczywiście w większości części nie są dostępne na miejscu i trzeba je sprowadzać. – Zdarza się, że część kosztuje 2 złote, a przesyłka 20.

Najbardziej absurdalna była sytuacja, kiedy naprawiałem radio z biedronki, które kosztuje 19,99. Część, którą musiałem wymienić była warta 78 groszy, ale za przesyłkę liczono sobie 43 złote – śmieje się Adam.

Z pamiętnika mechanika

Okazuje się, że do rzadkości nie należą sytuacje, w których na jaw wychodzi rażąca, zakrawająca wręcz o absurd niewiedza ludzi. – Może trudno w to uwierzyć, ale klient odbiera sprzęt i za chwilę dzwoni z reklamacją. Niejednokrotnie słyszę wyzwiska pod swoim adresem, a później okazuje się, że człowiek nie włożył na przykład wtyczki do kontaktu czy nie podpiął anteny. Takie sytuacje pamiętam już sprzed 30 lat. Myślę, że mógłbym napisać pamiętnik mechanika rtv na temat debilnej obsługi sprzętu przez użytkownika. Bo nie wiem jak inaczej to nazwać – zastanawia się serwisant, po czym przyznaje, że największy problem w tej materii nie jest z kobietami, a z mężczyznami. Odkryciem Ameryki nie jest oczywiście stwierdzenie, że dzisiejsze sprzęty rzadko wytrzymują okres gwarancyjny. No bo jak ma być inaczej, skoro czasami są sprzedawane nawet poniżej kosztów produkcji. – Serwisowanie takich urządzeń jest nieopłacalne. Takie tanie telewizory trafiają do mnie i kiedy ludzie dowiadują się jakie są koszty naprawy, to wychodzą, zostawiając sprzęt, traktując serwis jak skup złomu. I wtedy ja jestem obciążony wywozem takiego telewizora – piekli się Stowski i zapala kolejnego papierosa.

Nie dla idiotów?

Co zrobić, by kupić dziś dobry sprzęt, który będzie nam służył przez wiele lat? – Jest taka zasada, że dobry sprzęt dobrze kosztuje. Warto kupować w renomowanych sklepach. Nie chciałbym na przykład obrażać znanego wszystkim sklepu nie dla idiotów, ale zauważyłem, że właśnie towar z niego jest najbardziej awaryjny. W takich sieciach sprzęty sygnowane supermarkami sprowadzane są z Chin, gdzie również są produkowane – przekonuje Adam. Później zastanawia się chwilę, gdy pytam o jego zawodową przyszłość. – No cóż, dziś ludzie najczęściej oddają do naprawy odtwarzacze dvd oraz telewizory lcd. Co dalej, zobaczymy. Za kilka lat będzie z pewnością jeszcze trudniej, ale mam nadzieję, że o ile tylko zdrowie pozwoli to przetrwam na rynku. Przy dzisiejszej technice trzeba mieć idealne oczy i cały czas się uczyć. Wszystko idzie strasznie do przodu. Dziś naprawa sprzętu to już jest informatyka i to bardzo zaawansowana – kończy Stowski, a ja patrzę na zegarek i trudno mi uwierzyć, że ta „chwila” rozmowy z rybnickim serwisantem rtv trwała ponad 3 godziny...

Kuba Pochwyt

  • Numer: 30(403)
  • Data wydania: 29.07.14
Czytaj e-gazetę