Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Czarownica, wampirzyca, a może jeszcze ktoś inny?

01.07.2014 00:00 red

Najnowsze ustalenia dotyczące tzw. grobu antywampirycznego odkrytego w grudniu 1986 r.

1 grudnia 1986 roku podczas prac archeologicznych prowadzonych na miejscu nieistniejącego już kościoła pw. Świętego Krzyża zostało odkrytych kilka grobów. Sam fakt odkrycia szczątek ludzkich nie był niczym nadzwyczajnym. Ludzi grzebano na cmentarzach przy kościołach. Jednak jeden pochówek znajdujący się dwa metry pod powierzchnią, najgłębiej spośród odkrytych, wzbudził spore zainteresowanie archeologów. Jama grobowa wykopana była niedbale, jakby naprędce, choć inne znalezione w tym miejscu groby miały regularne kształty. Ułożenie szkieletu wskazywało, że ciało leżało na brzuchu. Skierowane było głową na wschód. Szkielet pozbawiony był kości stóp. W tradycyjnych pochówkach ciało było wyprostowane, ręce skrzyżowane, bądź ułożone wzdłuż tułowia. W czasach średniowiecznych zmarłych kładziono do grobu z głową w kierunku zachodnim. I nie kaleczono ciał obcinając im stopy. W ten sposób podstępowano z ludźmi, których uważano za czarowników czy wampiry. Kogo więc pochowano w Wodzisławiu Śl.?

Rok badań

Podczas Nocy w Muzeum 2014 mieliśmy okazję poznać najnowsze ustalenia w sprawie tzw. grobu antywampirycznego z Placu Świętego Krzyża. Zbadania pochówku podjął się zespół naukowców kierowany przez antropologa sądowego Dorotę Lorkiewicz - Muszyńską z Katedry Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Analiza cech kości pozwoliła im na identyfikację płci, przybliżonej wagi, wieku, pochodzenia, aż po ustalenie przypuszczalnego wyglądu. - Pierwszym krokiem było ustalenie płci, ponieważ było to niezbędne do dalszych prac. Ustalając wiek musimy znać płeć. Aby poznać wzrost musimy znać wiek, itd. - wyjaśniała antropolog.

W przypadku płci najbardziej do identyfikacji przydają się miednica i czaszka, ponieważ tutaj naukowcy znajdują najwięcej elementów różnicujących mężczyznę i kobietę. Na przykład kości miednicy u kobiet są szersze i płytsze, u mężczyzn są węższe. Czaszka to wdzięczny element z punktu widzenia identyfikacji płci. Czaszki kobiet mają zwykle słabiej zaznaczone części brwiowe i bardziej pionowe czoła. - W naszym przypadku cechy miednicy i czaszki jednoznacznie wskazały na płeć żeńską. Potwierdziły to równolegle prowadzone badania genetyczne - mówi Dorota Lorkiewicz - Muszyńska. Kolejna kwestia to wiek biologiczny. Antropolog uważa, że Mongolka, bo tak ją nazwano, miała między 45 a 50 lat, niemniej dla bezpieczeństwa zwiększyła margines dolny do 38 lat. Na taki wiek wskazywał między innymi stopień zarośnięcia szwów czaszkowych. Ponadto ustalono, że czaszka miała cechy osobnika odmiany żółtej, mongoidalnej. Badania genetyczne wykazały, że osoba może pochodzić z Azji.

Zyskać twarz

Mając te informacje zespół naukowców mógł pokusić się o odtworzenie trójwymiarowej rekonstrukcji głowy. Jednak ich dzieło nie miało kolorowej skóry, ludzkich oczu czy włosów. Celowo. - My w praktyce sądowej musimy trzymać pewien dystans, stąd nasze prace nie charakteryzują się mimiką. Staramy się wprowadzać jak najmniej informacji dotyczących pigmentacji, ponieważ są to elementy zmienne. Nie wszystkie jesteśmy w stanie ustalić na podstawie czaszki - wyjaśnia antropolog. Popiersie, które można oglądać w muzeum wykonał na podstawie przygotowanej rekonstrukcji wodzisławski artysta plastyk Wiesław Kamiński.

Azjatka w Wodzisławiu

Wiadomo zatem, że odnaleziona kobieta pochodziła z Azji. Ale czy była czarownicą, bądź wampirem? - Kobieta z racji odmiennego wyglądu w stosunku do społeczeństwa musiała być na cenzurowanym. Jednak niemal na pewno o kobiecie nie mówiono, że była wampirem. W czasach średniowiecznych na Górnym Śląsku takie pojęcie nie funkcjonowało. Jak już, to mówiło się o strzygach, strzygoniach - mówi Adrian Podgórski z działu archeologii Muzeum w Wodzisławiu. Kobieta została do grobu wrzucona. Jednoznacznie wskazuje na to pozycja, w jakiej się znajdował szkielet po odkryciu grobu. Brak kości stóp nie oznacza, że zostały obcięte, aby unieszkodliwić upiora. Przyczyny mogły być prozaiczne. Same badania archeologiczne prowadzono w grudniu, kiedy warunki nie były najlepsze. Kości mogły ulec zniszczeniu. Co więcej według Adriana Podgórskiego kilka cech wskazywało, że mieszkańcy zaakceptowali cudzoziemkę. - Przede wszystkim została pochowana w poświęconej ziemi. Reguła brzmiała, że im bliżej kościoła, tym lepiej. Ona została pochowana przy samej świątyni. Moim zdaniem ona była akceptowana przez współmieszkańców. Gdybym dziś miał się opowiedzieć, czy dawni wodzisławianie traktowali kobietę za czarownicę, powiedziałbym, że to ładnie opowiedziana historia, ale brak mi na to konkretnych dowodów - mówi archeolog. Natomiast nie waha się tytułować Mongołkę wodzisławską strzygą. - Uważam, że są ku temu mocne przesłanki, że tak była odbierana i potraktowana - dodaje.

Czego nie wiadomo?

Badacze dalej nie wiedzą, z jakiego okresu pochodzi Mongołka, jak trafiła do Wodzisławia Śl. - My jej nie damy spokoju - mówi Sławomir Kulpa, dyrektor muzeum zapowiadając kolejne badania.

Tomasz Raudner


 

Antropolog i muzealnik o Mongołce

O pracy nad rekonstrukcją twarzy wodzisławskiej Azjatki rozmawiamy z Dorotą Lorkiewicz - Muszyńską, antropologiem sądowym oraz Sławomirem Kulpą, dyrektorem Muzeum w Wodzisławiu

Jak długo trwały prace nad rekonstrukcją?

Dorota Lorkiewicz - Muszyńska - Gdyby się sprężyć, to na upartego możnaby to zrobić w dwa tygodnie, a trwało około roku.

Dla pani to normalne tempo pracy?

Inaczej, działał cały zespół i każdy musi wykonać swój wycinek badań. Każdy ma też swoje obowiązki. My, antropolodzy to również dydaktyka, praca ze studentami. Lekarze, stomatolodzy prowadzą swoje praktyki. Potem trzeba zrobić kilka spotkań, wymienić się spostrzeżeniami, wynikami. Każdy musi to opisać, przekazać innym. To kwestia koordynacji prac, wplecenia w codzienne obowiązki. Natomiast jakby się skupić tylko na tym, to może udałoby się to zrobić w trzy tygodnie.

Prace nad Mongołką były dla pani bardzo trudne? Czy był to pewien standard?

Trudno tu mówić o standardzie trudności. Zawsze pewna trudność wynika z niewiadomych. Tak się dzieje w każdym przypadku. Tutaj mieliśmy do dyspozycji pełny szkielet, zatem sporo możliwości pozyskania danych.

Jak doszło do tego, że pani antropolog zaczęła pracować nad Mongołką?

Sławomir Kulpa - Otwarłem kiedyś onet.pl, zobaczyłem panią na pierwszej stronie. Akurat była jakaś głośna sprawa, którą prowadziła. Znalazłem do niej numer i tak to się zaczęło.

Od razu się zgodziła?

Nie, nie. Rzadko się zdarza taki człowiek jak pani doktor. Zazwyczaj dziś nikt nie ma czasu. I nawet jak ktoś ma chęć, to nie ma czasu. Ja też się wgryzałem w jej czas, słałem maile, pytałem o postępy.

Dorota Lorkiewicz - Muszyńska - Zdaję sobie sprawę, że nie jestem łatwa we współpracy i dyrektor niejeden włos z głowy wyrwał. Trzeba zaznaczyć, że to nie tylko ja, ale cały zespół ludzi, którzy są pasjonatami. Każdy robi swoje, niemniej z przyjemnością podjął się tego z powodów naukowych, poznawczych. Goniłam ich tak, jak pan Sławek mnie gonił. Ale też zakres prac był rozbudowany. Dla porównania prace na potrzeby procesów sądowych trwają np. tydzień.

Kiedy się tak długo pracuje z obiektem, nadaje się mu jakieś imię?

Oczywiście, że tak, to była Mongołka. Mam też Albercika, Tatara. To są przydomki związane z pochodzeniem, pewną historią. Ale tak się dzieje z przypadkami muzealnymi, na pewno nie z obiektami badanymi na potrzeby medyczne.

Jak dobrze zrozumiałem państwa praca skończyła się na komputerowej rekonstrukcji, ale bez nadawania cech człowieczych.

Tak, na podstawie tej rekonstrukcji plastyk wykonał popiersie, nadał pigmentację, charakter oka ze źrenicami, tęczówką. Bardzo mi się podoba.

(tora)

  • Numer: 26 (399)
  • Data wydania: 01.07.14
Czytaj e-gazetę