Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Pieniądze nie grają. Liczy się charakter i pracowitość

15.04.2014 00:00 red

SIATKÓWKA – Wywiad z Lechem Kowalskim, trenerem juniorów TS Volley Rybnik, siatkarskich wicemistrzów Polski.

Kuba Pochwyt: Jaka jest wasza recepta na sukces,  którym niewątpliwie było wywalczone przez was w Bydgoszczy siatkarskie wicemistrzostwo Polski juniorów?

Lech Kowalski: Trzeba po prostu dobrze grać. A żeby dobrze grać, musi być spełnionych wiele warunków. Przede wszystkim praca, praca i jeszcze raz praca. Nie jesteśmy za bardzo rozpieszczani, więc robimy to, na co pozwalają nam możliwości na naszych rybnickich halach. Porządnie trenujemy i właśnie z tego wyrastają takie wyniki. Bardzo pomaga nam możliwość prowadzenie klas sportowych w Gimnazjum nr 2. Można powiedzieć, że to jest taka kolebka naszej siatkówki. Tam gromadzą się wszyscy ci, którzy chcą uprawiać ten sport.

Który mecz podczas finałów był pana zdaniem najważniejszy?

Najważniejsze było spotkanie grupowe z Jastrzębskim Węglem. Gdybyśmy przegrali, to nie awansowalibyśmy do czołowej czwórki. Więc pomimo, że był to pierwszy mecz w turnieju, to miał decydujące znaczenie. Bardzo mocno się do niego przygotowaliśmy. Byliśmy zmotywowani. Zespół trenerski „rozpisał” Jastrzębie, wiedzieliśmy co grają. Wyszliśmy na parkiet, żeby zwyciężyć i to się udało. Drugim kluczowym meczem był półfinał z Bydgoszczą. Gospodarze bardzo dobrze rozpoczęli turniej, wygrali dwa spotkania bez straty seta i będąc na fali chcieli nas ograć. Atmosfera tego spotkania była niesamowita. Wydarzyło się tutaj wszystko co najlepsze w siatkówce. Była dobra gra obu zespołów, były świetne akcje, pełna widownia, zmiany sytuacji, bo raz my byliśmy na górze, raz bydgoszczanie. Tie-break rozegrany był już na takich emocjach, że tego nie da się opisać.

W finałowym turnieju w Bydgoszczy zagraliście bardzo dobre mecze. Chłopcy poradzili też sobie ze sporą presją, mimo, że ciężar gatunkowy tych pojedynków był spory.

To jest zespół pracowity i z charakterem. To są chyba dwa podstawowe czynniki, żeby osiągnąć wysoki wynik. Ci chłopcy od początku postawili na to, że chcą być jedną z najlepszych grup w Polsce i dzieje się tak praktycznie od młodzika. Dla tego zespołu był to już trzeci finał mistrzostw Polski, więc byli obeznani z atmosferą i z tym, co się dzieje podczas takich turniejów. A to w sensie psychologicznym miało bardzo duże znaczenie. Ważne jest to, że nie można bać się grać, nie wolno spoglądać na drugą stronę siatki i patrzeć jaki jest przeciwnik. Trzeba po prostu rozgrywać swoje dobre akcje. Mieliśmy swoich liderów, takich jak Rafał Szymura czy Janek Siemiątkowski, którego pozyskaliśmy w tym sezonie.

Czy te srebrne medale to największy sukces klubu w historii?

Jeśli chodzi o siatkówkę młodzieżową to z pewnością tak. Parę lat temu graliśmy już w finale mistrzostw Polski młodzików i byliśmy w czwórce, ale wtedy nie udało się zdobyć medalu. Byliśmy też w finałach kadetów i juniorów, gdzie zajmowaliśmy 7. i 8. miejsce. Teraz mamy wicemistrzostwo, więc niewątpliwie to największy sukces.

Wasze osiągnięcie to nie tylko wspaniała gra zawodników, ale także bardzo solidna praca wykonana przez cały sztab ludzi w klubie.

Zgadza się. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy nam pomogli osiągnąć sukces, poczynając od sztabu trenerskiego, który tworzymy wraz z Wojtkiem Kasperskim. Słowa uznania dla naszego „masera” Łukasza Lelka. On wykonał ogromną robotę na zawodach, masując chłopaków praktycznie do nocy, aby przywrócić im siły. Podziękowania także dla zajmującego się statystykami Jarka Żmijewskiego. Muszę również podziękować kibicom, którzy przyjechali do Bydgoszczy. To było niesamowite jak w meczu z gospodarzami nasi fani nas dopingowali. Czuliśmy się, jakbyśmy grali u siebie.

Warto dodać, że być może to dopiero początek sukcesów klubu TS Volley w tym sezonie.

Jest taka szansa, bo nasi młodzicy pod koniec kwietnia również zagrają w finałach mistrzostw Polski, zaś seniorzy ciągle walczą o pierwszą ligę.

Pokazaliście, że pracą od podstaw można zdziałać cuda. Co zrobić, by te sukcesy przełożyły się na lepszą kondycję, głównie finansową, siatkówki w Rybniku? Dlaczego tutaj nie można by stworzyć warunków podobnych jak na przykład w Jastrzębiu?

Do poziomu finansowania Jastrzębskiego Węgla jeszcze nam daleko (śmiech). Natomiast jeśli chodzi o młodzież to mimo wielkich pieniędzy Jastrzębski Węgiel, akurat w zakończonych niedawno finałach, zaprezentował się od nas dużo gorzej. Więc nie tylko pieniądze grają rolę. Wiadomo, że my tych finansów nie mamy za wiele, żeby móc jeszcze poprawić to szkolenie i je rozwinąć do takiego poziomu, jak byśmy chcieli, czyli do takiego, jaki jest w tej chwili wymagany w Europie. Więc to jest jeszcze trochę taka domowa robota, ale mam nadzieję, że i sponsorzy i władze samorządowe będą na nas spoglądać przychylniej, bo wydaje mi się, że rozsławiamy Rybnik jak mało kto.

Większość zawodników ze srebrnej drużyny kończy wiek juniora. Jak będzie wyglądać ich przyszłość?

Najlepsi otrzymują propozycje z PlusLigi. Przykładem jest Rafał Szymura. Kluby z wyższych lig spoglądają również na Błażeja Podleśnego. Wszyscy pozostali chłopcy muszą szukać klubów albo w pierwszej, albo w drugiej lidze. Dużo zależy też od ich wyborów życiowych. Oni teraz będą zdawali matury i wybierali uczelnie, na których będą chcieli studiować. I od tego będzie zależało, kto zostanie w Rybniku. My oczywiście bardzo chętnie widzimy ich u siebie. Zawsze stawiamy na swoich.

(kp)

  • Numer: 15 (388)
  • Data wydania: 15.04.14