Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Młodzi ludzie chcą grać w koszykówkę

25.03.2014 00:00 red

WYWIAD – Koszykówka mężczyzn.

Z Łukaszem Szymikiem, trenerem MKKS Rybnik, rozmawiamy m.in. o zakończonym niedawno sezonie trzeciej ligi, znakomitych wynikach młodych rybnickich koszykarzy oraz o wymianie pokoleniowej, która właśnie następuje w polskim baskecie.

W zakończonych niedawno rozgrywkach III ligi zajęliście szóste miejsce. Jak pan oceni ten wynik? Czy chłopcy zagrali dobry sezon?

Moim zdaniem był dobry. Aczkolwiek trzeba to wszystko ocenić z pewnej perspektywy. Wyprzedziły nas drużyny, które miały o wiele większy potencjał. Nasza kadra opierała się głównie na młodych graczach. Czterech siedemnastoletnich juniorów było naszymi podstawowymi zawodnikami. Byli co prawda wsparci doświadczonym Adamem Białdygą, Rafałem Chrobokiem i do jakiegoś czasu Rafałem Grzybkiem, ale generalnie większość dopiero zbierała doświadczenie. Więc w tym kontekście osiągnięty wynik jest niezły. Tak na marginesie: zajęlibyśmy piąte miejsce, ale jeden mecz przegraliśmy za błędny wpis w protokole. I za to dostaliśmy „prezent” od śląskiego związku w postaci walkowera. Ogólnie rzecz ujmując jestem zadowolony z tego sezonu.

To był pierwszy pana sezon na stanowisku trenera MKKS po kilku latach przerwy. Trzeba było wykonać dużo pracy, żeby poskładać drużynę?

Uważam, że udało się wykonać dobrą pracę. Zawodnicy, którzy sezon wstecz stanowili o sile tej drużyny i zajęli trochę gorszą pozycję niż obecnie, zrobili w mojej ocenie spory postęp. Podwyższyli swoje umiejętności, rozwinęli się pod względem taktycznym. Było to widać szczególnie w meczach, które przegrywaliśmy z potencjalnie silniejszymi przeciwnikami. Często były to jednak bardzo dobre mecze, jak choćby spotkanie u nas z Bytomiem. Myślę, że udało się zebrać ludzi, na których w nieodległej perspektywie będzie można liczyć. Oczywiście będziemy musieli poszukać jedno, góra dwa wzmocnienia, aby walczyć o najwyższe cele.

Jaki był pana zdaniem największy plus sezonu?

Skupiłbym się na dwóch sprawach. Na pewno postawa Adama Białdygi, który regularnie dostarczał dwadzieścia, trzydzieści punktów. Muszę też zaznaczyć, że zespół wiedział, że Adam jest naszym liderem i akceptował to. Bardzo dużym plusem było też dobre wprowadzenie się młodych graczy do zespołu. To jest narybek, który praktycznie już jest gotowy, by walczyć na ligowym poziomie. Jeden z tych zawodników, Maciej Krakowczyk, to drugi strzelec naszej ekipy. To rokuje bardzo dobrze.

A jeśli chodzi o rozczarowania?

Zdarzyła nam się jedna taka porażka, którą nazwałbym nieszczęśliwą. To rewanż w Gliwicach, który przegraliśmy ośmioma punktami. Ten mecz był do wygrania. Ograniczały nas również w pewnym stopniu kłopoty organizacyjne. Jesteśmy zespołem na poziomie III ligi. Część zawodników pracuje, część studiuje. A to zawsze nasuwa pewne komplikacje. W związku z tym w drugiej połowie sezonu, która była słabsza w naszym wykonaniu, nie byliśmy w stanie utrzymać tego składu, który po pierwszej rundzie zapewnił nam czwarte miejsce z realną szansą walczenia o pierwszą dwójkę. Jeśli zatem poprawimy się w tej kwestii organizacyjnej, to uważam, że jesteśmy w stanie walczyć o II ligę.

Czy uważa pan, że w Rybniku jest klimat do tego, by była tu męska koszykówka na wysokim poziomie?

Uważam, że tak. To kwestia środowiska, zainteresowania. Już w tym sezonie nastąpił, o ile nie skok, to znaczący postęp w tej kwestii. Środowisko zostało nieco rozruszane, na mecze przychodzi sporo osób. Zaczęliśmy także dbać o wizerunek klubu na zewnątrz. Są akcje promocyjne za pośrednictwem różnych mediów. Wielu kibiców, głównie młodych, przychodzi też na mecze juniorów. Jest więc dobry klimat i co ważniejsze – potrzebna na taką dyscyplinę sportu jak koszykówka mężczyzn, czyli kontaktowy sport oparty na twardej, męskiej walce.

Patrząc na bieżący sezon możecie się pochwalić sporymi sukcesami w rozgrywkach młodzieżowych.

W zasadzie jesteśmy jedynym klubem na Śląsku, który aż w trzech kategoriach zajął miejsce na pudle w mistrzostwach województwa. Juniorzy zajęli drugie miejsce, kadeci i młodzicy starsi trzecie. Muszę powiedzieć, że jesteśmy klubem z tradycjami i teraz nasze szeregi zasilają często dzieci naszych byłych zawodników. Ci rodzice wspierają swoje pociechy w sportowym rozwoju. Aktualnie koszykówka w Polsce być może trochę dołuje, ale patrząc na wymianę pokoleniową trzeba stwierdzić, że właśnie teraz zaczynają grać dzieci tych, którzy w latach 90-tych zachwycili się koszykówką spod znaku NBA. I to jest pewien potencjał do wykorzystania. Ogólnie rzecz biorąc uważam, że w kwestii naboru, selekcji i przede wszystkim szkolenia jesteśmy jednym z wiodących klubów w mieście. A młodzi ludzie chcą grać w koszykówkę.

Czy sukcesy młodzieżowców w niedalekiej przyszłości mogą zostać przekute na sukcesy w dorosłym baskecie?

Tu przede wszystkim potrzebna jest mądra, rozsądna polityka i wizja klubu., której być może w poprzednich latach brakowało. Sukcesy młodzieżowe były tu zawsze, ale nie zawsze przekładało się to na sport seniorski. Było kilka przyczyn. Jakiś czas temu poziom seniorów był bardzo wysoki i młodzi ludzie być może nie widzieli szansy i perspektywy, by w najbliższym czasie załapać się do kadry pierwszego zespołu. Później ten poziom tak się obniżył, że juniorzy nie widzieli tutaj żadnych perspektyw i po skończeniu wieku młodzieżowca przestawali grać. W tym sezonie zadbaliśmy o to, by skład w większości oparty był na juniorach. Przez to oni mogą płynnie przeskoczyć to dorosłego sportu. A ten przeskok jest bardzo trudny, bo wymaga odpowiedniego przygotowania fizycznego, myślenia i odporności psychicznej. Dlatego wierzę, że ta polityka, którą teraz stosujemy, w niedługim czasie przełoży się na wyniki w sporcie seniorskim.

Wspomniał pan już o walce o najwyższe cele. Czy to znaczy, że w kolejnym sezonie postaracie się o awans?

Jeżeli organizacyjnie będziemy gotowi, by wzmocnić się choć w najmniejszym stopniu, to jak najbardziej. Już w tym roku tak naprawdę niewiele nam brakło by znaleźć się w ścisłej czołówce. Uważam, że granie na wyższym poziomie rozgrywkowym to wręcz konieczność, by ta dyscyplina w Rybniku się rozwijała i by na halę przychodziło jeszcze więcej kibiców.

Rozmawiał: Kuba Pochwyt

  • Numer: 12 (385)
  • Data wydania: 25.03.14