Nowi mieszkańcy wolą prowincję od zgiełku wielkich miast
Markowice, obrzeżna dzielnica Raciborza kojarzona dotąd z Arką Bożkiem i Hubertem Kostką przeistacza się w miejsce pożądane przez przybyszów z centrum Śląska. Zapracowani gliwiczanie i mieszkańcy innych ośrodków z rejonu Katowic coraz poważniej interesują się naszym miastem jako miejscem do życia.
– Jak dotąd 90% nowych domów jakie zaoferowałem do sprzedaży zakupili klienci spoza Raciborza – mówi nam Marcin Kwiatkowski z firmy MK Inwestycje rozbudowujący osiedle Słoneczny Stok na granicy Raciborza i gminy Lyski. Kupcy są m.in. z rejonu Gliwic, Zabrza. Zamierzają tam nadal pracować ale działkę z nowym, parterowym domem nabyli w Markowicach i wkrótce będą się wprowadzali. – Cena jest w porządku, działka duża, dom odpowiedniej wielkości. Uciekłam z blokowiska i wiem, że będę zadowolona z życia tutaj – mówi nam pani Joanna, jedyna raciborzanka w gronie nowych osiedleńców na Słonecznym Stoku 2. Zastajemy ją w trakcie przeprowadzki.
Kwiatkowski bez problemu dzieli się tajemnicą swojego sukcesu. – Z ofertami w dużych miastach wygrywam propozycją o tej samej jakości ale za dużo niższą cenę – podkreśla. U niego wykończony dom można kupić za ok. 330 tys. zł. W Katowicach i okolicach płaci się drugie tyle. Co rozpędziło jego interes? Dobre relacje z lokalną władzą. Choć na początku magistrat traktował przedsiębiorcę z dystansem to z obecnych kontaktów pan Marcin jest bardzo zadowolony. – Poszli mi na rękę wszędzie tam gdzie potrzebowałem ich pomocy – opowiada i dodaje, że jedyne co poprawiłby w urzędzie to odrębny dział do kontaktów z inwestorem. – Przydałby się ktoś w roli przewodnika biznesmena po realiach samorządu, po gąszczu przepisów. Teraz robi to prezydent miasta ale docelowo opłaciłoby się stworzyć zespół ludzi odpowiedzialnycy za takie zadania – radzi urzędnikom budowniczy osiedli.
Ścieżka dla promocji
Dotąd naturalnym kierunkiem migracji w kierunku Raciborza było parcie ze strony Opolszczyzny. Głubczyce, Baborów czy Kietrz regularnie zasilają stolicę powiatu raciborskiego swymi mieszkańcami. Ci budują lub kupują u nas domy, stając się klientami miejscowych firm deweloperskich. Nowością jest ciekawość rybniczan, gliwiczan, katowiczan czy innych wielkomiejskich Ślązaków zielonymi okolicami Raciborza. Co mogłoby się stać gdyby pójść za ciosem i rozpocząć w największych miastach w województwie kampanię reklamującą nadodrzański gród jako szczęśliwe miejsce do zamieszkania? Kampanię, którą samorząd skonstruowałby z tutejszymi deweleporami i agencjami obrotu nieruchomości?
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk jest zainteresowany pomysłem. Podobnie uważa przewodniczący komisji budżetu i rozwoju w radzie miasta Franciszek Mandrysz. – Aż się o to prosi. Potrzebne jest tylko chwytliwe hasło – podkreśla. Dostrzegł potencjał Markowic już dawno, jest reprezentatem tej dzielnicy. – Przemysłowe i górnicze miasta jak choćby Rybnik są dużo brzydsze od Raciborza. Moja rodzina, która tam mieszka zazdrości mi pięknego zakątka do życia – przyznaje Mandrysz. Też zna przypadki o kupnie domów w okolicy przez mieszkańców Gliwic i Zabrza. Wcale im się nie dziwi, bo to unikalna okolica. Między rezerwatem Łężczok i Arboretum w Oborze. – A do aglomeracji dojeżdża się w 45 minut. Przecież korki w wielkich miastach pochłaniają więcej czasu – zaznacza szef komisji zajmującej się tematyką rozwoju Raciborza.
Byli górnicy, będą pracownicy
Apetyt gliwiczan na ziemię raciborską nie jest nowym zjawiskiem ale dotąd więcej zyskiwały na nim miejscowości leżące wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 919 jak Nędza, Szymocice czy Rudy. Wiele domów jakie tam zbudowano należy do zarobkujących w zakładach pracy zlokalizowanych w Aglomeracji Śląskiej. Najbardziej zainteresowanymi byli wówczas emerytowani górnicy, po latach ciężkiej pracy szukający ucieczki od zadymionego krajobrazu kopalnianych miejscowości. Opowiada nam o tym Wojciech Ruchała prowadzący w Raciborzu Biuro Nieruchomości Manager. – Kupowali domki z działkami po 10 arów. To był wysyp ofert i spory popyt – wspomina niedawne czasy.
Zyskiwały gminy sąsiadujące z Raciborzem, pozyskując nie tylko podatników z centrum Śląska ale przyciągając też co zamożniejszych raciborzan. Rudnik, Kobyla czy Żerdziny rozrosły się wskutek przenosin mieszkańców stolicy powiatu. Szukających działek w ładnym otoczeniu za przystępną cenę. Te straty są już dla Raciborza nie do odwrócenia ale miasto jeżeli nie chce stać się wkrótce „dzielnicą Żerdzin” (dowcip dożynkowy Piotra Bajaka wiceprzewodniczącego rady gminy Pietrowic Wielkich) powinno skorzystać z innej ścieżki pozyskiwania mieszkańców. Wydaje się, że przykład ze Słonecznym Stokiem 2 sprawdzony przez Marcina Kwiatkowskiego ma szanse dalszego powodzenia.
Niemcy i Czesi też będą przybywać?
O ile nasi zachodni sąsiedzi z uwagi na śląskie korzenie i powiązania rodzinne są stale zainteresowani zamieszkaniem na ziemi ojców o tyle kierunek z południa nie wydaje się realny. – Czesi pracujący u siebie i mieszkający u nas? Nie wydaje mi się by do tego doszło, ja przynajmniej nie mam zapytań stamtąd – mówi nam Marcin Kwiatkowski. Co innego jeśli chodzi o Niemców. – Jestem w kontakcie z klientami, których poważnie zainteresowały Markowice. Mogliby wrócić do swoich domów rodzinnych opuszczonych przed laty ale wolą ekologiczne osiedle nowych domków niż stary obiekt ogrzewany węglem – twierdzi deweloper.
We współpracy z Czechami dostrzega potencjał Krzysztof Karpiński z TOP MK Nieruchomości. Nie chodzi mu o obywateli republiki zdążąjących po polskie domy ale możliwość wspólnego reklamowania się z Raciborzem i promowania tutejszych atrakcji. – Pod tym względem mamy wyjątkowe możliwości ale chyba i zmarnowane szanse. Dobra strategia promocyjna zachęciłaby Ślązaków z dalszych rejonów województwa do osiedlania się u nas i życiu w pobliżu przyjznej choć obcej kultury oraz atrakcji turystycznych będących na wyciągnięcie ręki – uważa. Na świeżo, bo w ubiegły piątek pokazywał małżeństwu z Pyskowic tereny na Raciborszczyźnie i byli nimi zachwyceni. W porównaniu z miejscem ich obecnego pobytu są znacznie atrakcyjniejsze i prawdopodobnie osiedlą się pod Raciborzem.
Z nowych podatników czyli raciborzan jak i mieszkańców powiatu ucieszyłby się Mirosław Lenk. Z tych drugich, bo przyjadą do miasta na zakupy, wkrótce odwiedzą budowany jeszcze aquapark albo spędzą wolny czas na jednej z zamkowych imprez. – Stawiamy na walory rekreacyjne bo stanowią ciekawą ofertę zarówno dla mieszkańców jak i przyjezdnych – wyjaśnia włodarz.
Liczy sie praca
Za promocją Raciborza jako miejsca do życia zdala od zgiełku miast aglomeracji jest także Wojciech Ruchała ale takie działania uważa za drugorzędne bo jego zdaniem najważniejszy czynnik przyciągający nowych mieszkańców to silny rynek pracy. – Obserwuję sytuację z wynajmem mieszkań dla kadry pracującej przy budowie Zbiornika Racibórz Dolny. To pozytyw ale niestety poza tym ruchem niewiele się dzieje – zauważa właściciel biura nieruchomości. Pamięta jak dynamicznie rosły ceny mieszkań w Jastrzębiu Zdroju gdy powstało tam 150 nowych, wysokoopłacanych miejsc pracy. Na horyzoncie Raciborszczyzny takich zapowiedzi nie widać i u nas ceny metra kwadratowego powierzchni lokalu mieszkalnego spadły do 1800 zł choć powinny osiągać – wzorem miast o porównywalnej wielkości – poziom 2300 zł.
Mariusz Weidner
Najnowsze komentarze