środa, 26 czerwca 2024

imieniny: Jana, Pawła, Miromira

RSS

Strażacy w ciężkich czasach wojny

14.01.2014 00:00 red

Z kart historii OSP Leszczyny.

Z początku w jednostce nawet założona była strażacka orkiestra, jednak było to bardzo krótko. Nie ma też zbyt wielu źródeł pisanych ani wspomnień o tej orkiestrze oprócz wzmiance o jej założeniu. Strażacy organizowali zabawy, aby mieć z tego jakiś dochód. Mundury kupowali sobie sami, stąd na zdjęciach z tego okresu widzimy, że każdy wygląda inaczej. Najważniejsza była czapka. Kto miał czapkę, ten miał mundur. Później już pojawiły się jednakowe kurtki. Na jednym zdjęciu strażak stoi obok policjanta i różnią się tylko tym, że policjant ma broń. Na żywo mundury różniły się kolorem. Na zdjęciu strażaków z 1916 roku widzimy natomiast same dzieci i samych staruszków, dlatego, że wtedy reszta pełniła służbę wojskową. W I Wojnie Światowej z naszej jednostki zginęło 14 strażaków, a nieoficjalnie 18. W 1918 roku dwóch młodych strażaków z naszej jednostki zgłosiło się do wojska na ochotnika, nie mając jeszcze ukończonych 18 lat. Obaj nie wrócili. W czasie wojny w naszej jednostce panował zastój. Prawdopodobnie nie było zebrań, jednak podczas pożarów ludność potrafiła się zebrać. Znam przypadek, że strażacy w tym czasie z braku konia sami ciągnęli sikawkę do pożaru. Po wojnie strażacy zwołali zebranie i powołali polski zarząd. Nawet sposób prowadzenia zebrania był podobny. Była sikawka, więc było czym gasić, jedyny problem stanowiły węże gaśnicze. Widać było także rozwój, bo alarmowanie nie przebiegało już za pomocą dzwonu, a specjalnie zakupionymi w tym celu pięcioma trąbkami. Jedna zachowała się do dnia dzisiejszego i znajduje się w naszej izbie pamięci. Strażacy siadali na rower i jadąc po wsi trąbili. Ostatnia trąbka była na „Żydówce”. Konie do ciągnięcia sikawki podstawiane były już nie tylko z dworu, ale także od miejscowych gospodarzy. Były wyznaczone dyżury, w czasie których gospodarz nie mógł wyjeżdżać końmi poza wieś. W praktyce wyglądało to tak, że jeśli ktoś mieszkał blisko straży i był chętny do pomocy, to brał swoje konie i jechał do remizy. Dzisiaj mamy hydranty, a wtedy wodę brało się ze stawków, których było sporo, bo większość gospodarzy miało własne zbiorniki wodne. Z uwagi na to, że nie było węży, nie można było pompować wody na dalsze odległości.

Notował: (ska)

  • Numer: 2 (375)
  • Data wydania: 14.01.14