Kryzys czy rozwód?
Czy gminie grozi rozpad? O tym zdecydują mieszkańcy w referendum. Jeśli do takiego dojdzie.
Referendum i podział gminy na trzy miejscowości Bełk, Czerwionkę oraz Leszczyny to temat, którym przez ostatnie kilka tygodni żyje Czerwionka-Leszczyny. Przeprowadzenie tej rewolucji administracyjnej zapowiedziała grupa 18 mieszkańców. Pierwsze kroki w kierunku podziału już zostały zrobione. Z końcem sierpnia grupa złożyła do czerwioneckiego magistratu oficjalne pismo, wszczynając tym samym procedurę referendalną. Teraz inicjatorzy podziału mają 60 dni na zebranie 10 proc., a więc około 3 tys. podpisów, osób uprawnionych do głosowania, by referendum w tej sprawie mogło się odbyć. To bardzo realny scenariusz, bo w 41-tysięcznej Czerwionce-Leszczynach może się znaleźć 3 tys. mieszkańców, niezadowolonych z tego co się w gminie dzieje. Sprawa podziału oparła się o wrześniowe obrady rady miejskiej. Inicjatorzy twierdzili, że trzy gminy będą bardziej efektowne i tańsze w obsłudze, niż jedna, przeciwnicy podziału, że wręcz przeciwnie. – Nie ukrywam, że jestem zaskoczony. W ostatnich wyborach przedstawiłem koncepcję rozwoju gminy, i wówczas z tą koncepcją zgadzał się inicjator tego podziału. Czy przynajmniej wysondowano wśród mieszkańców Szczejkowic, Palowic, Stanowic, Przegędzy, Bełku, że jest potrzebna taka inicjatywa? – pyta Wiesław Janiszewski, burmistrz Czerwionki-Leszczyn.
Bez awantury
O tym, że coś w trawie „zapiszczy” było wiadomo kiedy nagle na wrześniowej sesji pojawili się dziennikarze, których wcześniej spotkania czerwoneckich rajców mało obchodziły. I nie pomylili się. Po tradycyjny wstępie, czyli sprawozdaniu burmistrza z działalności między sesjami, zaczęła się wymiana „poglądów” między Wiesławem Janiszewskim, Janem Tokarzem i Grzegorzem Wolnikiem. Oświadczenia dotyczące pomysłu podziału gminy złożyły kluby radnych i poszczególni radni. Pomylił się jednak ten, kto oczekiwał awantury. . Tym razem samorządowcy dali pokaz kultury, bo z przeciwnych stron zamiast wyzwisk i wzajemnego obrzucania się błotem padały argumenty. Pierwszy swoją opinię na temat pomysłu podziału przedstawił burmistrz Wiesław Janiszewski. Włodarz Czerwionki-Leszczyn przyznał, że został poinformowany przez Jana Tokarza, pełnomocnika grupy inicjatywnej o zamiarze przeprowadzenia lokalnego referendum w sprawie podziału Czerwionki-Leszczyn na trzy odrębne miejscowości. – Nie ukrywam, że jestem zaskoczony. W ostatnich wyborach przedstawiłem koncepcję rozwoju gminy, i wówczas z tą koncepcją zgadzał się inicjator tego podziału. Czy przynajmniej wysondowano wśród mieszkańców Szczejkowic, Palowic, Stanowic, Przegędzy, Bełku, że jest potrzebna taka inicjatywa? Wymieniłem te miejscowości dlatego, że nie ma z nich ani jednej osoby, która podpisałaby się pod tym wnioskiem – stwierdził burmistrz. Wspomniał też o kosztach podziału, które będą, a o których się nie mówi. Rzecz dotyczy stworzenia od nowa trzech samorządów, czego koszty poniosą mieszkańcy. Podobnie z podziałem majątku i długów. – Wszystko w tej inicjatywie obraca się wokół Czerwionki. Paradoksalnie, największego w ostatnich latach beneficjenta środków. Ale jedni uważają, że to za mało. Legła w gruzach strategia rozwoju, pod którą podpisywali się radni. Szukaliśmy przyszłości dla tej gminy i nagle okazuje się, że gdy jest coraz lepiej, to dla niektórych jest coraz gorzej. Czy dlatego, że jest coraz lepiej, to dla niektórych coraz gorzej? Na to pytanie potrafią odpowiedzieć chyba inicjatorzy, bo ja nie. Według mnie racjonalne przesłanki do podziału gminy nie występują – stwierdził Wiesław Janiszewski. Burmistrz podkreślił, że od początku pracy w samorządzie nigdy nie wpiął sobie w klapę odznaki żadnej partii politycznej, a jedyną odznaką jest herb Czerwionki-Leszczyn. – Od 1990 roku startuję z hasłem „Razem można więcej” i tej formuły będę się trzymał. Nie wszyscy są zadowoleni, nie wszyscy mają to czego oczekiwali. Jednego nie możecie nam zarzucić, że gmina się nie rozwija – stwierdził burmistrz.
Nic bez konsultacji
Wywołany do tablicy Jan Tokarz zaznaczył, że nie zamierza odnosić się do słów burmistrza, bo ma on prawo do własnego zdania. I jako mieszkaniec będzie miał okazję powiedzieć „nie” podczas referendum. Swoje wystąpienie szef grupy inicjatywnej poświęcił w głównej mierze krytyce grupy w mediach. – Zarzuca nam pan, że w 18 osób decydujemy o losach 42 tysięcy mieszkańców oraz, że nie konsultujemy tego z mieszkańcami i władzami miasta. Nawet gdybym miał takie prawo, to bez konsultacji z mieszkańcami bym tego nie zrobił. W pierwszej kolejności o inicjatywie przeprowadzenia referendum został poinformowany burmistrz Czerwionki-Leszczyn – oznajmił. Zarzucił burmistrzowi, że ten podpuszcza na inicjatorów mieszkańców. W kwestii konsultacji pomysłu z mieszkańcami, w sukurs przewodniczącemu przyszedł Marek Paluch. – To nie jest tak, że nam się coś urodziło w głowach, że nie rozmawiamy z ludźmi. Rozmawiamy. Jeśli zbierzemy podpisy, a myślę, że uda się nam zebrać wymaganą liczbę, wtedy przedstawimy wnioski panu burmistrzowi, a dalsza dyskusja merytoryczna w tej sprawie będzie się odbywać w odpowiednim czasie i miejscu – wyjaśnił rajca. Riposta burmistrza była szybka. – Gdyby informacja na piśmie trafiła do burmistrza, a nie wcześniej przedstawił ją pan w telewizji lokalnej, przyznałbym panu rację. W tej sytuacji nie kierowałem się emocjami, ale jako burmistrz musiałem udzielić wypowiedzi mediom na temat, który pan wywołał – stwierdził włodarz gminy. – To nie ja poinformowałem media ale jeden z pana pracowników – odbił piłeczkę Tokarz. Do dyskusji włączył się Grzegorz Wolnik, pełnomocnik burmistrza ds. inwestycji ciągnąc temat „obrażania”. – Być może nie miał pan takiego zamiaru, ale przynajmniej kilkudziesięciu urzędników może się czuć urażonych pańskimi stwierdzeniami, że inwestycje przyszły do gminy same. Otóż nie, to nie jest tak, panie przewodniczący. Nie docenia się w tym względzie pracy sporej części urzędników, którzy by przygotowywać „na już” niektóre projekty, często spędzali w pracy weekendy i siedzieli po nocach. Przepraszam wszystkich tych, których pan obraził – ciągnął Grzegorz Wolnik. Swoje oświadczenia odcinające się od pomysłu podziału gminy złożył też klub radnych RRG Wspólnota Śląska „Ciosek” oraz radni Ryszard Bluszcz i Artur Szwed. Podział poparł radny Marek Paluch.
Co wyniknie z inicjatywy podziału okaże się podczas referendum. Jeśli oczywiście do takowego dojdzie. Po ostatniej sesji racji odnośnie argumentów za i przeciw, tak jednej jak i drugiej stronie nie sposób odmówić. Podczas referendum nie będą się jednak liczyły podziały polityczne czy wzajemne animozje. Głos będzie należał do mieszkańców. To oni wybiorą i zdecydują albo w myśl zasady „duży może więcej”, albo „małe jest piękne”.
Najnowsze komentarze