Krosno stchórzyło. ŻKS ROW pierwszy po rundzie zasadniczej
ŻUŻEL – II liga.
Nie tak wyobrażali sobie pierwszy mecz rybnickich żużlowców na przebudowanym torze fani speedwaya z Rybnika. Co prawda ich drużyna zdecydowanie wygrała w meczy na szczycie, ale większość kibiców czuła się zlekceważona przez drużynę przyjezdnych. Żużlowcy z Krosna po ośmiu biegach postanowili nie kontynuować walki na torze. Oficjalnie ich drużynę dotknęła plaga kontuzji a niektórym zawodnikom złamały się ramy motocykli i nie byli w stanie kontynuować jazdy. Wszystko za sprawą bardzo dziurawego toru jaki zastali przy ul. Gliwickiej.
Mecz tradycyjnie poprzedziła próba toru, po której żadna z ekip nie zgłaszała żadnych uwag. W pierwszym biegu para Vaclav Milik i Roman Chromik wygrała podwójnie z parą gości i widać było, że znajomość nowego toru będzie miała duże znaczenie w tym spotkaniu. Po trzech biegach ROW prowadził już 13:5 i z nawiązką odrobił straty z pierwszego meczy w Krośnie, który przegrał 43:46.
W kolejnych biegach nadal dominowali gospodarze. Wyjątkiem była gonitwa nr 4. W niej para przyjezdnych Mariusz Fierlej i Łukasz Kret wygrali 5:1. Ale tylko dlatego, że na ostatnim łuku upadł Lewis Bridger. Bardzo ważny dla całych zawodów był bieg 8. W nim żużlowiec z Krosna Claus Vissing został wykluczony za stworzenie niebezpiecznej sytuacji na torze. Z tym werdyktem nie mogli pogodzić się goście. W efekcie nie wystartowali w kolejnych siedmiu biegach, które rybniczanie kolejno wygrywali po 5:0. Ostatecznie ŻKS ROW wygrał z KSM Krosno 66:17 i zapewnił sobie pierwsze miejsce w ligowej tabeli po rundzie zasadniczej.
Szkoda, że krośnianie nie chcieli podjąć walki. To należało się 4 tys. kibiców, którzy zapłacili za bilety. Tłumaczenie, że tor był trudny, a zawodnikom odnawiały się kontuzje nie przekonały nikogo.
Teraz rybniczan czeka walka w fazie play off. W niej podopieczni Jana Grabowskiego będą rywalizować z Opolem, Krakowem i Krosnem o bezpośredni awans do I ligi.
Marek Pietras
PO MECZU POWIEDZIELI:
Krzysztof Mrozek, prezes ŻKS ROW Rybnik: Jestem w ciężkim szoku i zaskoczony, nie wiem dlaczego nasi goście z Krosna odmówili jazdy. Lewis Bridger w ostatnim biegu założył nową oponę i poprawił rekord toru. To pokazuje, że nadaje się on do jazdy. Żużel jest sportem dla odważnych i nie można odpuszczać. Żałuję tylko, że żużlowcy z Krosna nie szanują naszych wspaniałych kibiców. Od 9. biegu trwała w tym meczu szopka. Na pewno nie miało to nic wspólnego z żużlem. Przepraszam kibiców, w imieniu naszych gości. Jak tak dalej pójdzie nie widzę żużla, całej dyscypliny w różowych kolorach. Musimy zdawać sobie sprawę, że to jest nowy tor, on jeszcze długo będzie się układać. Nie robimy nic nikomu na złość. Ja naprawdę nie rozumiem postawy przyjezdnych. Drużyna z Krosna aspirowała do awansu do I ligi. Takim zachowaniem udowadnia, że jej miejsce jest chyba jednak w II lidze. Poprosiłem po całym zajściu zawodników z Rybnika, aby objechali mecz do końca, jeżeli mogą to jak najczęściej z kołem w górze, aby dać trochę radości kibicom. Absolutnie nie obawiam się, że po tym zajściu będzie problem ze zorganizowaniem Memoriału Romanka. Na ten turniej przyjeżdżają gwiazdy, a nie panienki. Nikt mi jeszcze nie odmówił i nie odmówi.
Wojciech Zych, wiceprezes klubu KSM Krosno: My nie zrezygnowaliśmy z jazdy. Chodzi o to, że zawodnikom poodnawiały się kontuzje. Niektórym zawodnikom rozsypał się sprzęt, złamała się rama. Po prostu nie mieliśmy na czym jechać. Stąd taka decyzja. Inna sprawa, że tor przygotowany przez gospodarzy był tragiczny. Nawet się temu nie dziwię, bo skoro nawozili go tydzień temu, to nie mogło być inaczej. Nawet jak zawodnicy z Rybnika jeździli po dwóch, sami, to nie prowadzili motocykli płynnie. Tor był niesamowicie dziurawy. Gospodarze muszą coś z nim zrobić, bo jest on niebezpieczny – nie tylko dla przyjezdnych, ale również dla zawodników gospodarzy. My nie wycofaliśmy się z zawodów. Nie byliśmy w stanie ich kontynuować. Mam nadzieję, że jak przyjedziemy na play off to będzie tutaj inaczej. Nie wyobrażam sobie, żeby tor był taki jak dziś. Mam nadzieję, że gospodarze dołożą wszelkich starań, aby go poprawić. Przecież niedługo mają Memoriał Romanka. Jak tor będzie taki jak dziś, nikt z gwiazd im tutaj nie przyjedzie.
Roman Chromik, zawodnik: Nasz tor dzisiaj nie należał do najlepszych, ale dało się na nim jeździć. Przecież połowę zawodów objechaliśmy normalnie. Nie chcę komentować decyzji zawodników Krosna, zdecydowali, że nie będą się ścigać i tyle. U nas w drużynie nikomu przez myśl nie przeszło, że można odmówić dzisiaj jazdy z powodu złego toru. Nie przypominam sobie, żebym w karierze uczestniczył w takich biegach, że jadę bez przeciwników.
Mariusz Fierlej, zawodnik KSM Krosno: W ósmym biegu sędzia wykluczając naszego zawodnika, zaprzeczył sam sobie. Jak można ukarać kogoś za to, że wjechał do dziury, która wcześniej była ubijana 20 minut. To jest mocno nie halo. Podjęliśmy wspólną decyzję, że dalej jeździć nie będziemy. W moim motocyklu rama z tyłu pękła w dwóch miejscach. To jest praktycznie niemożliwe, żeby po dwóch biegach stało się coś takiego. Według mnie dzisiejsze zdarzenie to nauczka dla działaczy z Rybnika. Muszą coś z tym torem zrobić. Tutejsi zawodnicy zawsze jeżdżą na torze, na którym nie ma speedwaya. Jak się nie wygra startu, to nie ma szans na wygraną, bo jeździ się gęsiego. Taki żużel po rybnicku.
Najnowsze komentarze