Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Leśniczy musi mieć głowę na karku

04.06.2013 00:00 red

Z Januszem Fidykiem, nadleśniczym Nadleśnictwa Rybnik, rozmawiamy o pracy w lesie,  niezwykłych miejscach i historii.

Nadleśnictwo Rybnik rozciąga się na powierzchni ponad 20 tys. hektarów, jest jedną z 400 podobnych jednostek w kraju. Podzielone jest na 17 leśnictw, w których gospodarują leśniczowie i pomagają im podleśniczowie. Wszystkimi trybikami w tej ogromnej machinie kieruje Janusz Fidyk, nadleśniczy.

Szymon Kamczyk: Proszę opowiedzieć nieco o historii rybnickiego nadleśnictwa oraz waszej siedziby, w centrum Rybnika.

Janusz Fidyk: Nasze nadleśnictwo składa się historycznie z czterech, a nawet pięciu wcześniejszych nadleśnictw. Patrząc na XX wiek, lasy powstały z szeregu różnych własności. Lasy te przed pierwszą wojną były zarówno niemieckie i polskie. Część obszaru leśnego Rybnika po plebiscycie przeszła do Polski. Mamy nawet dokument z 1922 r. o przejęciu lasów przez państwo Polskie. Wtedy powstały Nadleśnictwo Rybnik i Nadleśnictwo Paruszowiec. Jeszcze niektórzy ludzie pamiętają, że w okolicy naszej siedziby przy ul. Kościuszki nie tak dawno pasły się krowy. Dysponujemy fotografią z pocztówki, pokazującą nasz budynek i pola wokół. Nasza siedziba datowana jest na 1905 r. Podobno od razu był to budynek wybudowany na potrzeby leśnictwa, początkowo niemieckiego. Dość ciekawą postacią był nadleśniczy Tomasz Sokołowski, który napisał wspomnienia o swojej karierze. Był nadleśniczym, kiedy tworzyły się na tym terenie zręby polskiego leśnictwa. Wspomnienia Sokołowskiego z prywatnych notatek zebrał i opublikował jego syn. Zapiski Sokołowskiego pomogły nam np. przy remoncie budynku, przedstawiając ówczesny wygląd detali.

Na czym opieracie się w swojej pracy, czy dziś łatwiej czy trudniej pozyskać drewno niż parę dekad do tyłu?

Cała nasza działalność opiera się na Planie Urządzania Lasu. To dokument regulujący wszystkie zasady gospodarki leśnej, od zasad organizowania cięć do rozmiarów cięć oraz wielkości odnawiania lasów. W lasach wszystko jest z góry ustalone. Dzisiaj pracujemy według planu od 2007 do 2016 roku. Idziemy z prądem, choć biurokracja postępuje w całym kraju. Sukcesem lasów jest obecnie system informatyczny. Wszystko jest w pełni rejestrowane. Można bez problemu np. sprzedawać drewno hurtowo, bez konieczności rozmów w cztery oczy z odbiorcą, bez negocjacji. Działa to na podobnej zasadzie jak portale aukcyjne. Tym czego musimy się trzymać jest etat, czyli rozmiar cięć. Gdyby wartości zostały przekroczone byłoby bardzo źle. Rocznie pozyskujemy blisko 80 tys. kubików drewna. Wszystko zależy od wielkości nadleśnictwa, a nasze np. pod względem ilości ludzi je zamieszkujących jest jednym z największych w kraju (ok. 1 mln osób).

A jakie trawią was problemy?

Na lasach oczywiście odbija się sąsiedztwo przemysłu. Lasy są przytłamszone przez emisje dymów, choć ze względu na upadek największych trucicieli lasy ostatnio podźwignęły się na zdrowiu. Np. Elektrownia Rybnik przez zastosowanie różnych  filtrów ograniczyła emisję i widać to w lesie. Wraca do nas z tej przyczyny np. borówka czarna. Jest też problem górnictwa. Na 20 tys. ha lasów ok 4 tys. jest pod wpływem szkód płynących z działalności górnictwa. Szczególnie w rejonie Knurowa. Są zapadliska, powstają zalewiska wody, las ginie. Jeżeli zaczyna wychodzić woda, to aby drewno się nie zmarnowało trzeba wyciąć drzewa w terminie. Leśniczy musi mieć głowę na karku, aby nie było strat. Kopalnie zobowiązane są oczywiście do nasadzeń. Sporo terenu leśnego straciliśmy też przy budowie autostrady. To aż 140 ha. To jedna z największych szkód jaką ponieśliśmy, choć wszyscy chwalimy autostradę, bo każdy chce jeździć. Przy okazji znowu grunt wykopywany spod autostrady wsypywaliśmy w zapadliska kopalniane i dzięki temu udało się przywrócić kilkanaście hektarów lasu.

Proszę wskazać jakieś szczególne dla pana miejsca w waszym nadleśnictwie.

Jest jedno miejsce, o którym mogę powiedzieć bez zastanowienia. Mamy przepiękne Leśnictwo Syrynia. Tam, w naszej południowej części zbliżamy się już do Beskidów, są znaczne różnice terenu, parowy wyryte przez wody. Tam jest przecudnie, szczególnie wiosną, kiedy modrzewie puszczają młode igiełki. Piękne dębiny, buczyny. Lubię tam jeździć. Jest to teren po klęsce zamierania świerka w latach 90. Włożono tam mnóstwo pracy i jest to duża satysfakcja. W Leśnictwie Syrynia mamy też ciekawostkę archeologiczną - najpotężniejszy w Polsce gród słowiańskiego plemienia Gołężyców. Warto wspomnieć też np. o tzw. pojezierzu palowickim, z przepięknymi zbiornikami wodnymi. Co roku zresztą typujemy szereg drzewostanów, których nie wolno ruszyć piłą, bo tworzą piękne miejsca. Nie mamy tu rezerwatów, mało mamy pomników przyrody, ale szczególne fragmenty lasu chcemy sobie zaznaczyć i opiekować się nimi na wyjątkowych zasadach.

  • Numer: 23 (343)
  • Data wydania: 04.06.13