Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Żeby hodować koty, trzeba je kochać

04.06.2013 00:00 red

Pasją Leszki Kielin-Szpineter są koty. Szczególnie koty norweskie leśne, które hoduje już od kilkunastu lat. Nasza rozmówczyni opowiada o swojej miłości do tych zwierząt i radzi co robić, by kupić zdrowego, rasowego kota.

Kuba Pochwyt: Zajmuje się pani hodowlą kotów norweskich leśnych. Skąd takie zamiłowanie?

Leszka Kielin-Szpineter:  Różni ludzie mają różne pasje. Jedni jeżdżą na nartach, inni kochają motocykle, a ja po prostu hoduję koty. Wszystko zaczęło się bardzo banalnie. Otworzyłam kiedyś gazetę, w której było zdjęcie pięknego kota. Czarny pręgus z białą grzywą. Zrobiło to na mnie takie wrażenie, że postanowiłam, że też chcę takiego! Mąż powiedział że zwariowałam i że więcej kotów w domu nie będzie, bo już wtedy mieliśmy jednego. Jednak po trzech dniach marudzenia mąż „wymiękł”. Kot był bardzo drogi. Kosztował tysiąc złotych. A wszystko działo się prawie czternaście lat temu. Później zapisałam się do związku, następnie pojechałam na moją pierwszą wystawę do Spodka w Katowicach. I tak to wszystko się zaczęło.

Jaki należy mieć stosunek do kotów, aby zajmować się ich hodowlą?

Trzeba je po prostu kochać. To podstawowe uczucie, które powoduje, że człowiek stara się je rozumieć.  Ludzie często myślą, że jak kupią drogiego kota, to hodowca zarobił na nim sporą kasę. Jednak to nie jest tak. Nie można zarobić na zwierzaku. To po prostu jest hobby i to czasami bardzo drogie. Bo żeby koty były zdrowe, trzeba im zapewnić dobrą karmę, dobre witaminy, dobrą opiekę. Jeżeli chcemy jeździć na wystawy to również one kosztują. Inną sprawą jest fakt, że jak pojawią się kocięta, to po jakimś czasie trzeba je sprzedać, rozstać się z nimi. Ja wiem, że nie hoduję tych kotów dla siebie, że one pójdą do ludzi. Muszę się z tym liczyć. Dlatego staram się do nich nie przyzwyczajać. Ale czasami tak się zdarzy, że kot zostaje. Tak było na przykład z moim Niemenem, który został przez przypadek, a rozsławił moją hodowlę, będąc swego czasu najpiękniejszym kotem Polski, a później jednym z najpiękniejszych czterech w Europie.

W jaki sposób przygotowuje się koty na wystawy?

Moja pierwsza hodowczyni powiedziała mi kiedyś, że kotów się nie kąpie. Można je ewentualnie wypudrować i wyczesać. Jednak obecnie ludzie dążą do tego, by ich kot był jak najpiękniejszy i wymyślają różne rzeczy. Między innymi zaczęto koty kąpać. Muszę powiedzieć, że mam sporą szafkę kosmetyków. Nie powiem dokładnie ile, no ale ja nie mam tylu kosmetyków, co moje koty! (śmiech) Jednak trzeba się napracować, by kot dobrze wyglądał, szczególnie u nas na Górnym Śląsku. Ludzie palą w piecach różne rzeczy i jest brudno. Dlatego przerzucam się na koty bez białego, bo białe są po prostu nie do wyczyszczenia.

Ile kotów ma pani obecnie?

Mój mąż też często zadaje mi to pytanie. No więc staram się nie mówić wprost, bo czasami jest ich tutaj rzeczywiście sporo. Mamy jednak dla nich odpowiednie, duże pomieszczenia. Koty czasem śpią u siebie, czasem wychodzą do wolier, ale jak zbiegną się wszystkie, to na prawdę jest ich sporo. W sumie kilkanaście. W tym dwie kotki hodowlane.

Czy przy takiej liczbie zwierząt trudno zachować czystość w domu?

Trochę roboty jest. Mówi się, że koty są czyste. Jednak nie do końca. One wychodzą do woliery, później wchodzą do domu, więc trzeba nieustannie dbać o to, by mieszkanie było czyste. Koty uwielbiają wylegiwać się na stołach, wysoko na szafkach. Trzeba też oczywiście sprzątać kuwety. To wszystko zajmuje trochę czasu. Ale w gruncie rzeczy to ogromna satysfakcja, kiedy ma się takie „futerko”, które przyjdzie, przytuli się, popatrzy w oczy.

Jak wygląda sytuacja, kiedy w domu pojawiają się kocięta?

Zacznę od tego, że sam poród jest bardzo stresujący. Przeważnie jestem z kotką w tym czasie. Głaszczę ją, masuję. Czasami odcinam pępowiny. Przez pierwszy miesiąc kocięta są w zasadzie tylko z matką, więc trzeba o nią solidnie dbać. Maluchy zaś są codziennie ważone. Po miesiącu zaczynamy przyzwyczajać je do stałej karmy. Uczymy je samodzielnie jeść, korzystać z kuwety. Jednak im dłużej kocięta są z matką, tym są bardziej socjalizowane. A jak wychodzą na dom, to zaczyna się mały „sajgon”. Maluchy są bardzo żywe, wchodzą w każdy kąt. Ale jest to tak szalenie miłe, że nie potrzeba telewizji, bo człowiek siedzi i patrzy jak te kociaki szaleją.

Jaki wiek powinien osiągnąć kot, by można było go sprzedać?

My sprzedajemy koty dopiero, gdy skończą trzy miesiące. Uważamy, że bardzo ważny jest ten okres, gdy kocięta przebywają z matką i hodowcą. Ludzie czasem dzwonią i pytają, czy mogą odebrać zwierzaka wcześniej. Nigdy się na to nie zgadzam. Hodowcy czasem cierpią z tego powodu, bo potencjalni kupcy chcą tego koteczka jak najmniejszego. A trzymiesięczne „norwegi” wyglądają prawie jak dorosłe koty domowe. Mimo to muszą osiągnąć odpowiedni wiek, by można było je oddać.

Na co należy zwracać szczególną uwagę, gdy chce się kupić rasowego kota?

Na rodowód. On kosztuje w dzisiejszych czasach około trzydziestu złotych, ale jest to rękojmia kupna zdrowego, rasowego zwierzaka. Jeśli kupujemy rasowego kota bez rodowodu to najprawdopodobniej albo nie jest on rasowy, albo obarczony różnymi chorobami. Jednak są też nieuczciwi hodowcy, którzy sami drukują sobie rodowody. Dlatego trzeba uważać. Warto też sprawdzić, jak wygląda sama hodowla. Jeśli kocięta mieszkają z człowiekiem to jest większa pewność, że są socjalizowane.

  • Numer: 23 (343)
  • Data wydania: 04.06.13