Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Prezydentura to ogromna odpowiedzialność

16.04.2013 00:00 red

„Tygodnik Rybnicki” pyta Ewę Ryszkę, pierwszego zastępcę Adam Fudalego, o to, czy łatwo jest być prezydentem. Postanowiliśmy także zasięgnąć języka na temat spotkań w dzielnicach oraz rewolucji w gospodarce komunalnej.

Marek Grecicha: - Pani prezydent... trudno być prezydentem miasta?

Ewa Ryszka: - Tak samo jak zastępcą (śmiech). Pracy jest więcej, to ogromna odpowiedzialność, ale sytuacja prócz nawału obowiązków się nie zmienia. W mieście jestem już wiele lat, politykę miasta znam, specyfikę Rybnika też. Żadnych rewolucji w tym okresie nikt by więc nie zakładał i ja też nie zakładam. Potrzebna jest osoba, która nadzoruje działania całego urzędu i akurat trafiło na mnie.

Ale jednak nieobecność prezydenta przypadła na czas trudny. Idzie wiosna, ruszają miejskie inwestycje, najwyższy czas działać. Czy jest w ogóle coś takiego jak „dobry” lub „zły” czas na objęcie tej funkcji?

Miasto to cały system – sytuacji, ludzi i spraw. Nigdy nie działa jedna osoba. Współpraca z tymi wszystkimi jednostkami i ludźmi to właśnie zarządzanie miastem, a moim zdaniem w Rybniku jest to bardzo mądrze poukładanie. Do tej pory nadzorowałam tylko swoje wydziały, teraz doszły kwestie pana prezydenta. Tak jednak jest w przypadku każdego dyrektora, prezesa i zastępcy prezydenta. Każdy doskonale zna swoją rolę i zadanie i nie sądzę, by w wyniku tej sytuacji, którą mamy dzisiaj, ktoś zapomniał, co ma robić. Oczywiście, jak w życiu, mogą zdarzyć się sytuacje, w których potrzeba jakichś nadzwyczajnych działań. Wszyscy jednak jesteśmy po to, by problemy rozwiązywać. Na razie nic nadzwyczajnego się nie dzieje i oby tak zostało. To nie pierwsza wiosna w mieście i nie pierwsze problemy z drogami, więc doskonale wiemy co i jak mamy robić. Niemniej, wszyscy czekamy na powrót szefa. To, że pełnię tę funkcję, nie jest jakimś wyczynem. Takie jest prawo, prezydent wyznacza zastępców i oni z automatu przejmują jego kompetencje np. w takiej sytuacji, jaką mamy dzisiaj. Wcześniej spotykałam się tylko z prezydentem i z pracownikami działów mnie podlegających, a teraz spotykam się z wszystkimi i zajmuję się działaniem całego urzędu. Trzeba poświęcić na to więcej czasu, ale wszyscy razem damy radę.

Czy jest pani w stałym kontakcie z szefem? Zdarzają się telefony do prezydenta, w ważnych sprawach, czy też Adam Fudali jest dzisiaj z tego wyłączony?

Wszystkie sprawy załatwiane są w urzędzie i wszystkie decyzje zapadają w urzędzie. Oczywiście, w sytuacji wystąpienia jakichś nadzwyczajnych problemów z pewnością konsultowalibyśmy się z szefem, jednak urząd działa w sposób ułożony przez wiele lat, niemal automatycznie.

Posiada pani jakiekolwiek informacje w związku z powrotem prezydenta do pracy?

Nie posiadam i nie chciałabym siać tutaj dezinformacji. Mogę zapewnić, że będzie to w najbliższym możliwym terminie, bo wiem, jak on podchodzi do swojej pracy. Z pewnością chciałby być tutaj, wśród nas. I myślę, że każdy z nas chciałby tego samego w podobnej sytuacji.

Wróćmy do obowiązków prezydenta. Od lat Adam Fudali spotyka się z mieszkańcami w dzielnicach. W tym roku nie trafił na żadne, ze względu na stan zdrowia. Jak pani odbiera te spotkania?

Po pierwsze, co warto zaznaczyć, spotkania prezydenta z mieszkańcami są ewenementem. Nie na skalę regionu, a kraju. Prezydent nie ma żadnego obowiązku, by je organizować. A to świadczy tylko o tym, jak poważnie traktujemy mieszkańców, jaki jest nasz stosunek do każdej dzielnicy. 27 dzielnic to nadludzki wysiłek, dzień w dzień nie dałoby się tego ogarnąć. Szczególnie, gdy niektóre spotkania są bardziej lub mniej merytoryczne. Wielokrotnie pojawiają się tylko roszczenia, a odpowiedzi nie są istotne. Mieszkańcy muszą niestety zrozumieć, że przepisy obowiązują nas wszystkich, a ustawy miasto musi po prostu wykonać, tak naprawdę bez dyskusji. Gdybyśmy tego nie zrobili, czekają nas spore kary. Niestety, często ta odpowiedź – jak sprawy mają się zgodnie z prawem, nie jest tym, co mieszkańcy chcą usłyszeć.

Nawiązuje pani do ustawy „śmieciowej”, najważniejszej zmiany w tym roku, która na każdym spotkaniu budzi kontrowersje?

Dokładnie. Tutaj niestety nie ma dyskusji. Miasto musi wykonać swoją część i mieszkańcy także. Możemy dyskutować nad sposobem wykonania, dlaczego tak a nie inaczej postanowiliśmy naliczać opłatę, o jej wysokości czy przetargu. Jednak często adresowane są do nas pytania i wypowiedzi, na które nie sposób odpowiedzieć. Jest ustawa i dyskusje były, są i będą. Czy ona jest doskonała? Nie mnie oceniać. Tak już niestety jest, ten projekt będzie ciągle doskonalony, a może za jakiś czas okaże się, że dodatkowe zapisy pozwolą na zmiany, odstępstwa. Na dziś, jesteśmy od tego, by tę ustawę respektować i nic więcej. To jest trudny temat, ale musimy nauczyć mieszkańców, by od początku przestrzegali tego prawa w pełni. Ten temat budzi chyba najwięcej kontrowersji, jednak trudno się dziwić ludziom. Akcja edukacyjna prowadzona jest na bardzo szeroką skalę, jednak nie do wszystkich to jeszcze dociera. Przede wszystkim zależało nam na edukacji od najmłodszych lat, od podstaw. Jeśli nasze dzieci będą wyrastać na tych zasadach i przepisach, to same niedługo będą nas, starszych, edukować.

Dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 16 (336)
  • Data wydania: 16.04.13