Wspólnota musi łączyć, nie dzielić
Z księdzem Markiem Bernackim, proboszczem parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w dzielnicy Maroko-Nowiny, rozmawiamy o tym, jak to jest budować nową wspólnotę, o planach związanych z kościołem, o animowaniu życia parafian i dlaczego wciąż warto Bogu dziękować.
Marek Grecicha: – Parafia jest najmłodszą wspólnotą w Rybniku. Czy jest jednak najmniejszą?
Ks. Marek Bernacki: – Rzeczywiście, nasza parafia jest młoda, bo istnieje od 26 sierpnia 2012 roku. Po ostatnich odwiedzinach kolędowych mogę powiedzieć, że liczymy ok. 3,8 tys. wiernych. Można powiedzieć, że to mało, ale nie najmniej, bo są parafie w diecezji i w rejonie mniej liczne. Liczebność naszej wspólnoty jest optymalna, jeśli chodzi o objęcie wszystkich wiernych skuteczną posługą. Więc liczebność jak najbardziej nam odpowiada.
Parafia MB Częstochowskiej jest też wspólnotą specyficzną. Stoi w pewnym rozkroku, pomiędzy ludźmi, którzy mieszkają na osiedlu, przy ul. Chabrowej, oraz mieszkańcami domków jednorodzinnych. Z jednej strony obrzeża Rybnika, z drugiej niemal ścisłe centrum. Czy to wpływa na charakterystykę pracy duszpasterza?
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że to kolej nam te parafię podzieliła, mówiąc pół żartem – pół serio. Bo właśnie tory dzielą część bliżej Rybnika od domów jednorodzinnych, części bardziej rybnickiej i tradycyjnej. Oczywiście, w domach jednorodzinnych mieszkają w ogromnej większości rybniczanie z krwi i kości, od pokoleń. Na blokach z tym bywało różnie, mamy też ludność napływową, z innych części Polski. Jednak, co zawsze powtarzałem, wspólnota jest po to, by łączyć, a nie dzielić. Dzisiaj już nie ma podziału na ludzi z bloków, napływowych, a ludzi z parceli, rdzennych rybniczan. Wszyscy jesteśmy z Rybnika i wszyscy jesteśmy parafianami, łączy nas wiara. Specyfika tej pracy polega na czymś innym. Szukaniu tego, co łączy, a nie co dzieli. Trzeba też zrozumieć że mieszkańcy bloków przy Chabrowej mają jeszcze stosunkowo blisko do kościoła pw. Św. Jadwigi, jednak moim zadaniem jest ich wszystkich tutaj przygarnąć.
Jeśli już mówimy o zjednoczeniu i wspólnocie, jak na dzisiaj wygląda jej życie, jak w ogóle zareagowano na budowę kościoła i zawiązywanie się nowej parafii.
Wspólnota jest bardzo młoda, ale bardzo pozytywnym aspektem jest to, że od samego początku była bardzo duża grupa mieszkańców, która zaangażowała się bardzo w działalność parafii, jeszcze na etapie budowy kaplicy i domu parafialnego. Wielu było takich, którzy bardzo życzliwie odnieśli się do samego pomysłu, przychodzili, pytali, co i jak, gdzie można pomóc, jak działać. To był spory plus. W momencie, gdy parafia już powstała – ten zapał pozostał. Oczywiście, nie jest tak, że 3,8 tys. osób przychodzi na mszę do kaplicy. Zresztą nawet dobrze, bo kaplica nie byłaby w stanie ich pomieścić. Mamy więc grupę, która już się przyzwyczaiła do nowego miejsca, widzę ich regularnie. Druga grupa to ci, którzy zajrzą od czasu do czasu, jednak jeszcze uczęszczają do św. Jadwigi. Jednak szczerze powiedziawszy, mamy też parafian, których sentyment do starej parafii jest bardzo silny. Bo tam budowali, tam przyjmowali sakramenty. Na tym etapie rozwoju naszej parafii ten układ jest jednak optymalny, bo nasza kaplica nie mogłaby pomieścić wszystkich. Gdy powstanie kościół, większe wysiłki włożymy w to, by nasi parafianie uczęszczali do nas.
Budowa kościoła na razie stanęła w miejscu, mamy zimę. Na jakim jesteście etapie, czy można mówić o jakichkolwiek terminach?
Budowa idzie zgodnie z harmonogramem ustalonym z firmą budowlaną. Najpierw pojawiły się fundamenty kościoła, kaplica, probostwo i salki. Teraz mamy zimową przerwę, czas na spłacenie należności. Od wiosny ruszamy z murami kościoła, myślę, że w okresie poświątecznym. Fundamenty są przygotowane, więc wszystko na razie idzie zgodnie z planem. Tutaj toczy się już życie parafialne, duszpasterskie, więc wszystko jest w porządku. Od samego początku założyłem sobie, że nie podaję żadnych konkretnych terminów, ponieważ niestety ludzie lubią na tych terminach się skupiać i potem z nich rozliczać. Dzisiaj życie cały czas zaskakuje – są pieniądze i zdrowie, a jutro może ich nie być. Teraz jest wszystko w porządku, a jutro mogą jakieś nieprzewidziane wcześniej zdarzenia nadejść i plan się zmieni. Dlatego nie podaję terminu, ale po prostu robimy swoje. W wizji dalekosiężnej myślę, że w trzy, cztery lata uda się nam to wszystko zamknąć, przy takim nastawieniu, jakie dzisiaj panuje.
Czy w wspólnocie zawiązały się już ruchy formacyjne? Macie ministrantów? Oazę?
Jak w każdej parafii takie grupy muszą istnieć, bo one tę parafię pobudzają, dają możliwość zaangażowania się w wielu aspektach. Od początku daliśmy propozycję grup, które zostały dość entuzjastycznie przyjęte. Mamy ministrantów, którzy służą w kościele, małą grupę dzieci Maryi, także grupę oazową, mamy także dorosłych zaangażowanych w różach różańcowych. Więc zaplecze modlitewne jest. Nie można jednak zapomnieć o tych, którzy udzielają się w samym życiu parafii. Ludzie, którzy pomagają na budowie, sprzątają, a więc wszyscy pracujący charytatywnie. Oczywiście, chcielibyśmy więcej, bo na razie to małe ilości ministrantów, dzieci Maryi, więc czujemy niedosyt. Jednak to tylko sygnał, by bardziej zaangażować się tam ewangelizacyjnie, by położyć nacisk na aktywność parafian w kościele. Wszystko jednak przyjdzie z czasem. Dużą nadzieją jest dla mnie fakt, że aż 21 dzieci idzie w tym roku do Pierwszej Komunii. Pierwszej dla nich i pierwszej dla parafii. A większość właśnie z osiedla, stąd od nich będziemy zaczynać formowanie grup. Jak na pół roku działania parafii to bardzo dobry wynik, więc trzeba za to Bogu dziękować.
A czy mieszkańcy już zaakceptowali księdza jako swojego proboszcza?
Dużym plusem dla mnie było to, że zanim zacząłem budować ten kościół, dobrych kilka lat byłem w św. Jadwidze. Stąd mieszkańcy mnie znają, więc nie jestem kimś z zewnątrz. W ciągu sześciu lat zapisałem się w ich pamięci, jak mówią – pozytywnie. Więc przychodząc tutaj budować, ci ludzie są cały czas ze mną. Jest dużo zaufania i życzliwości. Przychodzą z problemami, sprawami, często ja się do nich zwracam z moim problemami, jeśli np. chodzi o dekoracje w kościele, przygotowanie świąt, więc współpraca jest między nami owocna i tylko Bogu dziękować za to. I mieszkańcom, oczywiście.
Więc czego życzyć? By dalej wszystko szło w dobrym kierunku?
Na razie tak jest. Jeśli popatrzymy na stronę organizacyjną, finansową – tutaj wszystko się zgadza. Jeśli popatrzymy na tę ludzką stronę, na zaangażowanie i chęć – kaplica zawsze jest pełna, wręcz przepełniona, zwłaszcza na mszach niedzielnych. W lato ludzie stali na dworze. To są dobre znaki, że ludzie akceptują to wszystko. Takie sytuacje zawiązują wspólnotę, powodują, że tutaj jest im dobrze. Ludzie sami podkreślają, że jest tutaj rodzinnie, kameralnie. Liczę na to, że tak będzie zawsze, że wspólnota będzie tutaj jak rodzina.
Dziękuję za rozmowę.
Najnowsze komentarze