Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Łuaksz Krupa: mam marzenia, ale twardo stąpam po ziemi

08.01.2013 00:00 red

Wywiad z II trenerem Energetyka ROW Rybnik

 

Na co dzień  pozostaje w cieniu trenera Ryszarda Wieczorka. Nabiera doświadczenia, uczy się, ale także stara się wprowadzić nowoczesne rozwiązania treningowe. Poziom, jaki prezentują obecnie piłkarze Energetyka ROW Rybnik to w dużym stopniu również jego zasługa. Z Łukaszem Krupą, drugim trenerem rybnickiego klubu rozmawia Kuba Pochwyt.

– Jakub Pochwyt: – Jak to się stało, że pracujesz w Energetyku ROW Rybnik u boku trenera Ryszarda Wieczorka?

– Łukasz Krupa: – Muszę przyznać, że miałem sporo szczęścia. Los sprawił, że otrzymałem taką propozycję, zgodziłem się bez zastanowienia. W moim przypadku takie rzeczy dwa razy się raczej nie zdarzają. Właśnie minął rok, kiedy pracuję z trenerem w Rybniku. Myślę, że chyba jest zadowolony, choć oczywiście wielu rzeczy jeszcze się uczę. Zrobię wszystko, by ta współpraca układała się jak najdłużej.

– Twoje dotychczasowe CV, jeśli chodzi pracę trenerską, nie jest chyba póki co zbyt imponujące?

– Zgadza się, ale to tak jakby np. studentowi dziennemu zarzucić, że jeszcze nie ma doświadczenia w pracy. Każdy z nas kiedyś zaczyna. Ja zacząłem od pracy z juniorami, potem krótko z seniorami i... druga liga. Coś niebywałego. Może moje CV nie jest imponujące, ale jestem pewien, że wielu młodych trenerów chciałoby mieć właśnie takie.

– Jednak jeśli chodzi o staże, które odbyłeś, to możesz pochwalić się wieloma ciekawymi i zapewne niezwykle cennymi doświadczeniami?

– Podczas stażu w Rybniku, miałem pierwszy kontakt z trenerem Wieczorkiem. Był to najlepszy staż, ponieważ prócz obserwacji, mogłem codziennie rozmawiać z trenerem, pytać o wszystko. Czasem rozmawialiśmy godzinami. Na wcześniejszych stażach, w Górniku Zabrze czy Energie Cottbus, już takiej możliwości nie było. Można było porozmawiać „dość krótko” z drugim trenerem (w Górniku) i trenerem drugiej drużyny (w Cottbus). Muszę jednak powiedzieć, że uważam, że każda, nawet krótka rozmowa, ma w sobie coś. Tak samo jest z kursami, szkoleniami, kursokonferencjami. Czasem omawiany jest ten sam temat, ale robi to inna osoba. Inny sposób mówienia, inna ekspresja, to wszystko może czegoś nauczyć.

– Byłeś piłkarzem? Czy też ta dyscyplina zawsze interesowała cię tylko i wyłącznie od strony trenerskiej ławki?

– Nigdy nie grałem w piłkę i nie robię z tego powodu tajemnic. Nie czuję się gorszym trenerem, tylko dlatego, że nie grałem. Choć z pewnością szkoleniowcom, którzy grali jest nieco łatwiej, bo znają szatnię od środka. Tego klimatu i atmosfery w książkach wyczytać nie można.

– Na czym polega praca drugiego trenera?

– W moim przekonaniu, każdy drugi trener w zespole jest po to, by temu pierwszemu pracowało się lepiej. Staram się właśnie tak pracować, choć mam świadomość, że do perfekcji brakuje mi jeszcze sporo. Generalnie zajmuję się wszystkim, od codziennego treningu z zespołem począwszy, na penetracji lokalnych rynków pod kątem zdolnej młodzieży kończąc.

– Podobno wprowadziłeś do treningów rybnickich piłkarzy wiele nowych elementów. Mógłbyś zdradzić kilka szczegółów?

– Zacząć trzeba od tego, że trener Wieczorek wyznacza w naszym szkoleniu kierunki, przygotowuje główny plan działania. Następnie pokazuje mi obszary, które będą należały do mnie, a ja przedstawiam trenerowi konspekt, jak chciałbym zadane szkolenie przeprowadzić. Czasem zajmuję się np. wyłącznie rozgrzewką i końcową fazą treningu, czasem częścią główną. Zdarzało się już, że prowadziłem całe treningi, z czego jestem szczególnie zadowolony. Staram się w swojej pracy wykorzystywać nowoczesne metody. Nie ma tutaj nic odkrywczego, a zaadaptowane jest to, co aktualne i praktykowane na świecie. Dlatego też pracujemy nad pobudzaniem mięśni głębokich, treningiem funkcjonalnym, stabilizacją tułowia i nie tylko, pogłębianiem ruchomości w stawach. Wstawiam też ćwiczenia, które mają za zadanie działania prewencyjne dla kontuzji piłkarskich. Zależy mi na tym, by zawodnicy nie tylko wzmacniali poszczególne mięśnie, ale całe grupy mięśniowe, przez co ich ruch powinien być bardziej płynny i ekonomiczny. Pracujemy zazwyczaj z oporem własnego ciała, dokładając gumy. To trudne ćwiczenia. Pamiętam, że na początku zawodnicy byli średnio zadowoleni podczas tych zajęć. Dziś też nie ubóstwiają tego rodzaj pracy, ale myślę, że zaczęli zauważać dobroczynne jej właściwości, co przełożyło się na bardziej namacalne wyniki badań. Ostatnio też zdarzają się wstawki „life kinetik”, które z Niemiec przywiózł trener bramkarzy, a ja się nimi zafascynowałem. To taki fitness dla mózgu. Poprawia koncentrację, postrzeganie i szybkość podejmowania decyzji.

– Jak się pracuje z trenerem Ryszardem Wieczorkiem?

– Pewnie ktoś mi zarzuci, że chcę się przypodobać, ale cóż, kiedy naprawdę jest tak jak powiem. Pracuje się świetnie! Trener jest bardzo wymagający, co nie usypia i motywuje do działania. Szczególnie cenię sobie rozmowy i rozważania. U trenera nie ma gadania w stylu „nie, bo nie”, zawsze jest merytoryczna rozmowa, oparta na przykładach i argumentach. Jest doświadczony, sporo przeżył. Ciągle wyciąga wnioski, weryfikuje działania treningowe. To bardzo mi się podoba, cenię sobie taki typ ludzi. Jako przykład mogę podać piątkowe rozmowy na temat meczowej osiemnastki. Od początku do końca każdy wybór ma uzasadnienie. Każdy z nas wypowiada się na temat plusów i minusów potencjalnych ustaleń, stawiając kontrargumenty drugiej osobie. Świetna sprawa. Oczywiście po burzy mózgów trener podejmuje ostateczne decyzje.

– Jaka atmosfera panuje w szatni Energetyka? Domyślam się, że przed zimową przerwą rozstaliście się w doskonałych nastrojach i w podobnych wznowicie treningi?

– Atmosfera jest wspaniała, nie tylko za sprawą wyników. W moim odczuciu stworzył się naprawdę fajny zespół ludzi, życzliwych sobie, lubiących i szanujących się wzajemnie. Mieszanka rutyny z młodością, która naprawdę chce grać w piłkę na wysokim poziomie. Szkoleniowo i sportowo damy z pewnością radę wznieść się na wyżyny, cokolwiek to znaczy. Reszta nie zależy od nas.

– Kiedy zaczynacie trenować i jak w skrócie wygląda plan przygotowań do rundy wiosennej?

– Zaczynamy w poniedziałek 14 stycznia. Krótko się wprowadzimy, zrobimy badania, sprawdzimy jak zawodnicy realizowali zadania w przerwie między rundami. Praca zimą nie należy do najmilszych, jest dosyć ciężko. Pracujemy w początkowej fazie nad wytrzymałością, siłą. Pospolicie nazywa się to „ładowaniem akumulatorów”. Z tą różnicą, że u nas to ładowanie nie jest zbiorowe, bo każdy z zawodników ma inne parametry. Wszyscy mają wyznaczone swoje zakresy działań. Być może na wiosnę uda się znaleźć czas na typowe indywidualne treningi, by zniwelować jak najwięcej różnic w przygotowaniu, rozwinąć co zaniedbane i dopieścić co najlepsze.

– Jakiego ustawienia taktycznego na boisku, jako trener, jesteś największym zwolennikiem?

– W piłce nożnej o wynikach decydują bramki. Każdy zespół chce je zdobyć. Choćby nie wiadomo jak trenować, istnieje ogromna obawa, że zespół gola straci. Czasem nawet dwa, trzy. Przeciwnik zawsze tak jak my, chce ich strzelić jak najwięcej. Punkty, a co za tym idzie miejsce w tabeli, zdobywają ci, którzy bramek strzelą więcej. I tak bym scharakteryzował nasz sposób gry. Jeśli zaś chodzi o to czego ja jestem największym zwolennikiem, to póki co obserwuję i staram się wyciągać wnioski. Jednak nigdy nie zaakceptują biernej postawy na boisku. Jeśli zawodnik nie ma zdrowia do biegania przez cały mecz, to gdzieś popełniony został błąd i ja jako trener muszę to wyeliminować. Organizm nie ma kłopotu z intensywnością jaka jest w meczu. Albo ja zawaliłem w przygotowaniach, albo zawodnik nie wkłada w trening pełnego zaangażowania.

– Praca trenera piłkarskiego jest dość elitarnym zawodem, dobrze płatnym, jednak trzeba należeć do ścisłej krajowej czołówki. Jak daleko sięgają twoje ambicje?

– Każdy człowiek ma w życiu jakiś cel, marzenia. Ja również. Jednak twardo stąpam po ziemi. Odpowiada mi praca drugiego trenera. Niebawem skończę 32 lata. Mam jeszcze sporo czasu by myśleć o samodzielnym stanowisku. Każdego dnia uczę się czegoś nowego, mam przy sobie dobry sztab ludzi, bardzo doświadczony. Mogę korzystać z ich wiedzy, doświadczeń, porażek i sukcesów. Czego chcieć więcej? Będę się starał zrobić wszystko, by móc pracować z tymi ludźmi jak najdłużej. A co będzie za kilka lat? Nie wiem. Natomiast już teraz staram się, w wolnym czasie, angażować w różne przedsięwzięcia piłkarskie. Miło mi, że zgłaszają się do mnie kluby z niższych lig, z okolicy, które chcą podjąć współpracę. Chodzi tu głównie o wyżej wymienione rodzaje treningu, w których się specjalizuję. Bardzo chętnie pomogę innym, zarówno drużynom jak i indywidualnie zawodnikom, dlatego zapraszam do kontaktu: lukaszk@lu.onet.pl

– Na zakończenie zapytam wprost: będzie pierwsza liga w Rybniku?

– Nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi w połowie sezonu. Poprzez naszą pracę i wspólne zaangażowanie, przygotowaliśmy sobie doskonały grunt do walki o najwyższe cele. Zapewniam, że każdy z nas, trenerów i zawodników ma ambicje awansować. Jednak z mojego punktu widzenia nie można mówić tylko o awansie, bo to pociąga za sobą szereg konsekwencji. Później musi być jeszcze lepiej sportowo, organizacyjnie i wizerunkowo. A kiedy się do tego przygotować, jak nie już teraz, podczas rundy wiosennej? Nie da się tego zrobić po awansie, będzie zbyt mało czasu, zbyt wiele nowych rzeczy. Wszyscy wiedzą, jak było przy okazji awansu do drugiej ligi. Niewiele rzeczy mogło pozostać takich samych. Teraz, w drugim sezonie gry w drugiej lidze wiele spraw zostało ułożonych, ale na warunki drugoligowe. My, jako sztab, będziemy pracowali tak samo jak wcześniej, a myślę, że widać gołym okiem, że kierunki obraliśmy słuszne. Pytanie czy pozostałe działania w klubie dotrzymają nam kroku.

 

  • Numer: 2 (322)
  • Data wydania: 08.01.13