Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

W kościele bez polityki

30.10.2012 00:00 red

W przedostatnią niedzielę w kościele w Niewiadomiu wierni byli świadkami wystąpienia posła  podczas liturgii słowa. O to, czy wystąpienie miało charakter polityczny oraz grupy dyskusyjne i motocykl ratowniczy zapytaliśmy samego zainteresowanego, czyli Bolesława Piechę.

Szymon Kamczyk: Niedawno wspominał pan, że na jesień będzie organizować grupy dyskusyjne przy parafiach, poruszające najbardziej nurtujące społeczeństwo tematy. Czy udało się to wprowadzić?

Bolesław Piecha: Nie są to grupy dyskusyjne, tylko coś co nazywamy stałą akcją docierania do różnego rodzaju komórek społecznych najbliżej naszych obywateli. Uznaliśmy, że najbliżej wcale nie jest urząd gminy, struktura powiatowa, tylko właśnie parafie. W związku z tym właśnie od jakiegoś czasu organizujemy spotkania w miarach możliwości na różne tematy. Wiodącymi sprawami są tematy interesujące ludzi. Do tej pory odbyło się już parę spotkań w Raciborzu m.in. z Klubami Inteligencji Katolickiej, radami parafialnymi i oczywiście zawsze jest jakiś temat. Najprostszym jest oczywiście omówienie tego, co dzieje się w parlamencie, a dotyka nas wszystkich. W środowiskach związanych z Kościołem Katolickim będą to zawsze sprawy bioetyczne. Idzie to różnie, ponieważ ogólnopolska sytuacja dość mocno przyspieszyła i nie zawsze jest czas. Z drugiej strony obserwowalny jest pewien brak aktywności. Mamy negatywny stosunek do demokracji i do swoich przedstawicieli. Najpierw ich wybieramy, a później mamy pretensje. Widać to także w tych spotkaniach.

Czy pana wystąpienie w Niewiadomiu było z tym jakoś powiązane?

Absolutnie nie. Ja w Niewiadomiu się ożeniłem, mieszkałem tam i mieszkają tam moi znajomi, którzy akurat obchodzili swój jubileusz. Jako, że mamy obecnie Rok Wiary miejscowy ksiądz poprosił mnie, bo jestem katolikiem, o danie świadectwa. To nie jest żadne pchanie się przed ołtarze, jak sądzą niektórzy. Jeżeli mam dawać świadectwo i przykład to trudno uciekać również od tego typu formy. Wiem, że niektórym może się to nie podobać, ale proszę mi wybaczyć, nie głosiłem swojego słowa, tylko słowo boże.  Uważam, że nie tylko parlamentarzysta, ale każdy normalny człowiek powinien dawać świadectwo swojej wiary. To wymaga odwagi, przełamania pewnej nieśmiałości. Nie miało to charakteru politycznego, tylko światopoglądowy.

Ostatnio jak bumerang powrócił temat motocykla ratunkowego, który przez niezgodność z przepisami stoi nieużywany. Co pan na to?

Byłem w tej sprawie u dyrektora rybnickiego szpitala.  Sprawa jest dosyć skomplikowana.  Ten motocykl nie istnieje w systemie ratownictwa w Polsce. Ustawodawca nie przewidział jednoosobowych zespołów ratowniczych. W związku z tym nie można określić, czy ten motocykl może jeździć, czy nie. Wydaje mi się, że od początku miało to dość dziwny wymiar. Według mnie najlepsza byłaby sytuacja, gdyby ten motocykl był w jakimś stowarzyszeniu promującym ratownictwo. Na tej zasadzie działają wszystkie motocykle ratunkowe jeżdżące w Polsce. Nieszczęście rybnickiego motocykla nie tyle polega na tym, że nie ma go w systemie. Według informacji dyrektora Kasprzaka sprzęt, w który jest wyposażony nie ma wymaganych certyfikatów. W tym momencie żaden rozsądny lekarz, nie mówiąc o dyrektorze go nie użyje. Próbujemy znaleźć jakieś wyjście. Muszę zapytać prawników, czy dałoby się wprowadzić ten motocykl do systemu ratownictwa, ale obawiam się, że będzie to problem. Jest to potężny problem i za wszelką cenę należy znaleźć sposób, aby służył rybniczanom.

  • Numer: 44 (312)
  • Data wydania: 30.10.12