Ćwierć wieku z Carrantuohill - Odsłona 21 – Inis
Ćwierć wieku z Carrantuohill - Odsłona 21 – Inis.
Wrześniowy festiwal „Sari 2012” rozpoczął następne dwudziestopięciolecie istnienia zespołu muzycznego Carrantuohill. Co prawda 25 lat od pierwszego spotkania w Żorach mija dokładnie 10 października, ale faktem jest, że mamy za sobą 26. edycję „Sari”. Żorski festiwal, tak pięknie wpisany w tradycje miasta, zapoczątkował zarazem cykl kulminacji jubileuszowych, których wielkim finałem będzie uroczysty koncert w Rybnickim Centrum Kultury 3 listopada br.
W kilku ostatnich odsłonach „dziejów Carrantuohill” pozostaje nam zatem przypomnieć wydarzenia ostatniej dekady lat. A działo się w tym czasie niemało.
Nowy wiek Carrantuohill rozpoczął od intensywnej pracy nad nową płytą. Krążek ujrzał ostatecznie światło dzienne w listopadzie 2002 roku pod tytułem „Inis”, choć w roboczej wersji brzmiał mniej poetycko – „Irlander”.
Temu dziełu warto poświęcić więcej uwagi, ponieważ nastąpił wyraźny zwrot w biografii folkowej grupy. Koniec końców śmiały eksperyment okazał się wielkim, wprost ozłoconym sukcesem. Zmiana aranżacyjna była ewidentna, ale trzeba przy tej okazji dodać, iż nie wszystkim owa metamorfoza przypadła do gustu. Dla potwierdzenia przytoczymy poniżej kilka cytatów.
Na „Inis” pojawił się niezwykle bogaty wokal. Na dodatek w wykonaniu uznanych gwiazd polskiej estrady. Anna Maria Jopek, Anita Lipnicka, Fiolka Najdenowicz, Kuba Badach, Paweł Kukiz, Robert Kasprzycki, Stanisław Sojka, debiutująca rybniczanka Anna Chwieduk – wszyscy karnie pod dyktando (choć w wokalnie swobodnej interpretacji własnej) muzyki Celtów, zaproponowanej przez Carrantuohill. Do tego świetne polskie teksty Ernesta Brylla, Leopolda Staffa i Zbigniewa Seydy. To się nazywa wchodzenie na szczyt.
Żeby uzupełnić listę, należy wymienić ponadto pozostających w cieniu, ale ważnych współwykonawców „Inis”, jak znany i ceniony Andrzej Marciniec z zespołem Voce Segreto (jego rewelacyjny nastrojowy chórek liczył prawie pół setki gardeł), Michał Barański z Żor na gitarze basowej, Tomasz Rutkowski na trąbce, Sławomir Władyka na saksofonie i Marcin Starzec na puzonie. Krzysztof Pietrek opracował projekt graficzny płyty, a realizatorem dźwięku „Inis” był niezrównany Andrzej Czubiński z Radia Opole.
Najbardziej prestiżowe spośród koncertów promujących nowy krążek odbyły się „w okolicach” Dnia Świętego Patryka. W sobotę 15 marca 2003 roku w katowickim Górnośląskim Centrum Kultury pojawił się Irlandczyk Ollie Morgan (poznany już wcześniej – śpiewający na Between – właściciel sieci irlandzkich pubów w Polsce, dziś już nieżyjący) i warszawska formacja taneczna Reelandia. Twórcza i owocna współpraca z tą ostatnią trwa do dziś.
Kulminacja promocji Inis miała miejsce dwa dni później w Warszawie, w miejscu godnym – Sali Kongresowej PKiN. Przez scenę przewinęło się 34 wykonawców, z Anitą Lipnicką, Fiolką, Kukizem i Kasprzyckim na czele. Ale gwiazdą numer jeden był tego dnia Migde Ure, szkocki gitarzysta, były członek Ultravoxów, współpracujący m.in. z Kate Bush, Bobem Geldofem i innymi gigantami światowych scen muzycznych.
Wśród fanów Carrantuohill płyta „Inis” wywołała pewnego rodzaju szok, skrajne odczucia, co pozostawiło bogaty materiał w postaci recenzji, artykułów, felietonów, emocjonalnych listów i wpisów.
Fotografik Zbigniew Szendera, bliski Tarantulom nie tylko rodzinnie, napisał dowcipnie: „Widzę, że znajomi z OS3 zrobili jak zwykle dobrą robotę. Prezentacja flashowa Waszej nowej płyty też jest klasa! Nareszcie używacie technologii, która pracuje :). Szata graficzna jest wspaniałą śmietanką kompozycyjną. Podobają mi się te fotki makro z minimalną głębią ostrości. Dobry fotograf! Komplymenty! Szkoda jedynie, że tej płyty jeszcze nie słyszałem :( Może jak trafi mi się być w Polsce, to będzie mi dana ta uczta dla ucha. Czytając Waszą Księgę Gości widzę, że robicie furorę, a spokój płynący z płyty na pewno wpadnie mi w duszę… Osobiście lubię spokojne ballady… Pozdrowienia dla wszystkich, a szczególnie Adama – opozycjonisty internetowego :( Gdyby miał maila, to bym mu przesłał te życzenia osobiście”.
Ale nie wszystkie opinie o nowej płycie były jednakowo pozytywne. Zdarzały się głosy mniej lub bardziej krytyczne. Pani podpisana pięknym imieniem „Natalia” wysłała na adres zespołu taką wiadomość: „Moi kochani! Cóż to się działo na Waszym ostatnim koncercie w Morganie, że mało kto się bawił i część była rozczarowana? Czy to aby na pewno byliście Wy? A może macie sobowtórów? Oj, chłopcy spadliście troszkę z nową płytką, nawet bardziej niż troszkę. „Between” nadal porusza serca i dusze, a ostatni albumik jest nieco nudny, łagodnie rzecz ujmując… Mimo wszystko pozostaję z Wami […] – więcej „Betweena”!!!”.
Dariusz Sojka powiedział, że to… „wyjście w szeroki świat”, a w wypowiedzi dla Wacława Troszki z rybnickich „Nowin” już po listopadowym koncercie jubileuszowym Dar wyłuszczył istotę rzeczy: „Sukcesem jest to, że irlandzkie piosenki zaśpiewali wokaliści z różnych środowisk muzycznych. Tą płytą wjeżdżamy na nowy tor. Udowodniliśmy, że tradycyjna etniczna muzyka irlandzka może być materiałem wyjściowym, który można potraktować jako plastelinę i po swojemu ukształtować. Na płycie pobrzmiewa przecież i muzyka amerykańska, i afrykańska, i bułgarska […]. My wciąż jeszcze idziemy pod górę …”. Inny Sojka, Stanisław, niespokrewniony bezpośrednio z pierwszym, choć urodzony również w Żorach parę lat wcześniej, wypalił: „Spotkamy się na rozdaniu Fryderyków!”. Niewiele się sławny Staszek pomylił, bo „Inis” była nominowana, ale Fryderykiem uhonorowano jednak zespół za płytę późniejszą, co będziemy jeszcze przypominać.
Mówiąc o światowym echu „Inis” Darek nie rzucał słów na wiatr. W rankingu Best of 2003 Celtic Connections Radio Show (USA) nieznani dotąd Polacy zajęli 17 miejsce wśród dwustu kandydatów. Adam zauważa, że była to pierwsza wyróżniona w Stanach płyta pochodząca spoza rynku brytyjsko–irlandzkiego i amerykańskiego.
Dnia 12 stycznia 2011 roku w Warszawie płyta Inis uzyskała status „złotej”. Szczyt coraz bliżej.
Stefan Smołka
Jeden z wpisów w Księdze Gości: „Moja przygoda z Carrantuohill rozpoczęła się 10 lat temu. Po 3 latach aktywnego uczestnictwa w fan clubie zespołu i fantastycznej zabawy z „flagą” podczas koncertów. Poznałem na jednym z nich swoją „irish” żonę. Od tej pory podróżowałem na koncerty z moją irish flagą i irish żoną :) Wynikiem naszej wspólnej przygody z Carrantuohill jest nasz 1,5–roczny syn Patryk, który pewnie pójdzie w ślady taty, bo bardzo lubi słuchać muzyki Carrantuohillów. Nóżkami też już zaczął przebierać. Pozdrowienia dla całego zespołu i wszystkich fanów. Adam, Grażyna i Patryk.
Najnowsze komentarze