Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Śląsk to nie tylko kopalnie i czarne niebo

18.09.2012 00:00 red

W kilka dni po premierze książki „Tajemnice rybnickich dzielnic” jej autor, Jerzy Buczyński, opowiada o pracy nad wydaniem, literackiej karierze na emeryturze oraz propagowaniu śląskich tradycji wśród młodych.

– Natalia Mandrysz: – Skąd pomysł na książkę o dzielnicach Rybnika?

– Jerzy Buczyński: – Pomysł należał do Adama Ryszki, dyrektora EMPiK-u w Focus Mall. Chciał zebrać podania, legendy i ciekawe historie ze wszystkich dzielnic miasta. Zapaliłem się do pomysłu, kiedy zaproponował mi literackie opracowanie materiału. Wystąpiliśmy do ludzi, by zgłosili się i poopowiadali. Zgłosiło się ich sporo. Jedni chcieli pozostać anonimowi, inni nie. Są to m.in. Helena Białecka, Alfred Dyrbuś, Stanisław Ptaszyński czy Bogdan Dzierżawa, który publikował swoje opowieści w „Nowinach”. Wszystkie te osoby dostarczyły bardzo ciekawe historie. Opierając się na nich stworzyliśmy tę książkę. W „Tajemnicach...” w sposób humorystyczny starałem się przedstawić stare, śląskie tradycje, takie jak deptanie kapusty czy zbijanie świniaka. W książce przedstawiłem domowe sposoby na strzygę, utopce. Są też fakty historyczne, np. bitwa z Husytami na górce, najazd Tatarów czy chrzest Rybnika, który odbył się kilkadziesiąt lat przed chrztem Polski. Miasto należało wtedy do państwa wielkomorawskiego, jego teren objęła misja chrystianizacyjna Cyryla i Metodego. Uczniowie i zakonnice wysłane przez świętych byli na terenie, m.in. Lysek i Żor.

– Czy dotarcie do osób znających legendy było trudne?

– Ogłaszaliśmy się w prasie, w Teatrze Ziemi Rybnickiej podczas konkursów gawędziarskich. Jeździłem do muzeów, przetrząsałem archiwa, spotykałem się z ludźmi w różnych dzielnicach. Wizyty w ich domach były naprawdę miłe i przyjemne. Zabierało to dużo czasu, ale nie było trudne. Szczerze powiedziawszy, z opowieści wszystkich tych ludzi można by zrobić trzy lub cztery tak opasłe tomy, jak ten już wydany. Myślę, że takie publikacje są ważne. Informacje, skąd wzięła się nazwa danej dzielnicy, jakie działy się w niej wydarzenia, które miejsca są szczególnie warte uwagi, to rzeczy istotne także dla dzieci i młodzieży.

– Ile trwały prace nad książką?

– W sumie były to dwa lata. Od momentu rzucenia pomysłu, poprzez zbieranie materiałów i wydanie pełnego produktu. Praca jest owocna, nie był to zmarnowany czas.

– Czym zajmuje się pan na co dzień?

– Od ośmiu lat jestem emerytem, wcześniej pracowałem jako górnik na dole. Dopiero na emeryturze zająłem się pracą literacką, wyszło już siedem lub osiem moich książek.

– Jest pan z Radlina. Skąd zainteresowanie akurat Rybnikiem?

– Z powodu wieloletniej współpracy z Adamem Ryszką. W tym sklepie od dawna są moje książki o regionie, bo Adamowi zależy na propagowaniu kultury śląskiej. Przyznam szczerze, że na początku bałem się, czy jako mieszkaniec innego powiatu dam radę. Ale pojeździłem po mieście, wysłuchałem legend, zrobiłem dużo ciekawych zdjęć. Mam świetną fotografię  pięknej, starej wierzby z placu przy kościele franciszkanów, z którą jest związana opowieść o powstaniu klasztoru. Wiele dały też dostarczane przez mieszkańców fotografie Rybnika z dawnych lat. Kiedyś Smolna była zbiorowiskiem zagajników, zarośli, porozrzucanych domków. To piękno krajobrazu, które zobaczyłem starałem się ukazać w książce. Śląsk to nie tylko kopalnie i czarne niebo. Są łąki, stawy, niezwykła przyroda. Zwłaszcza w Rybniku, gdzie możemy żeglować po własnym morzu. Oczywiście, kopalnie to ważny element, a bohaterami legend zwykle są górnicy i ich rodziny. Pokazanie ciężkich losów Ślązaków jest ważne, bo oni zawsze radzili sobie z przeciwnościami z uśmiechem na ustach, nawet jeśli były to uśmiechy przez łzy.

– Czy wśród tych opowieści ma pan swoją ulubioną legendę?

– Mam. Jest to pierwsza w spisie legenda. Dotyczy Boguszowic i jest o pijanym diable Rokicie. Ta postać występuje w kilku moich książkach, jest typowo śląska. Diabeł ten jest nie do końca zły, ma złote serce, jeśli można tak o diable powiedzieć. Okazuje litość wobec górnika, któremu chciał zabrać duszę – unieważnia cyrograf i na powrót staje się aniołem. Jest też legenda o buncie rybnickich chłopów z końca XIX wieku. Kilka tysięcy osób z okolicznych wiosek zniosło pańszczyznę. Przyszli pod rybnicki ratusz domagając się edyktu uwalniającego. Rozgromili ich żołnierze specjalnie sprowadzeni przez burmistrza Żelazko z Gliwic. To raczej fakty historyczne niż legendy historyczne, ale pamięć o nich przetrwała w rodzinach.

– Jakie są pana plany na przyszłość?

– W tej chwili mam już ukończoną książkę o Karolu Goduli, największym śląskim przemysłowcu XVIII wieku, założycielu kopalń. Jego zasługą są, np. familoki, czyli mieszkania dla górników. W kulturze śląskiej jest to postać wybitna, a w tamtych czasach był to najbogatszy człowiek. Zawrotną sumę, bo dwa miliony marek, przekazał przygarniętej przez siebie sierocie, Joannie Grycik. Została ona panią hrabiną von Schomberg-Godula, a potem wyszła za hrabiego Hansa Ulryka Schaffgotscha. Być może książka ukaże się w najbliższym czasie.

– Dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 38 (306)
  • Data wydania: 18.09.12