Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Trzysta kilometrów problemów

18.09.2012 00:00 red

Mimo spalonych dziewięciu tysięcy hektarów lasu, ofiar w ludziach i milionach złotych strat, powtórka wielkiego pożaru z 1992 roku jest jak najbardziej realna. Wszystko przez oszczędności PKP. Tylko w naszym regionie gra idzie o ćwierć miliona złotych.

Od czasów wielkiego pożaru w Kuźni Raciborskiej, w lasach rudzkiego nadleśnictwa wybudowano nowoczesne wieże obserwacyjne, utwardzono leśne drogi oraz zadbano o rezerwy wody, z których w razie pożarów mogą korzystać strażacy. W lesie w powstało i utrzymywane jest w gotowości lotnisko, na którym mogą lądować i uzupełniać zapasy wody gaśnicze samoloty. Mimo tych zabezpieczeń wielki pożar sprzed dwudziestu lat może się powtórzyć i zacząć dokładnie w ten sam sposób i od tego samego miejsca, co w 1992 roku!

Płoną nasypy

Jak to możliwe? Dopiero w lipcu PKP PLK odpowiedzialne za utrzymanie pasów przeciwpożarowych wzdłuż torowisk usunęło suchą trawę i krzaki pomiędzy lasem a torami. W niektórych częściach województwa nie zrobiono tego do tej pory. – Chodzi o tzw. mineralizację pasów, czyli usunięcie roślinności z pasa odgradzającego tory od lasu. W praktyce chodzi o zaoranie kilkumetrowego pasa wzdłuż torów – mówi Robert Pabian, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Rudy Raciborskie. Chodzi o to, aby ewentualna iskra z pociągu lub niedopałek wyrzucony przez nieodpowiedzialnego podróżnego spadł na grunt, który nie przeniesie ognia do lasu. W 1992 roku właśnie od zblokowanych hamulców w jednym z wagonów, które siały iskrami zaczął się gigantyczny pożar. Stan taboru niewiele się zmienił. Wiosną i latem, strażacy do pożarów nasypów kolejowych w rejonie Nędzy i Kuźni Raciborskiej, powstałych od iskier z pociągu wyjeżdżają nawet po kilka razy w miesiącu. – Najbardziej problematyczne są tory relacji Nędza – Wrocław. To linia bardzo obciążona pociągami towarowymi i osobowymi. To ta sama linia, od której zaczął się wielki pożar. Najniebezpieczniej jest przy młodniku, który rośnie przy torach a posadzony został po pożarze. Taki młody las paliłby się o wiele gwałtowniej – mówi leśnik.

Kto komu zagraża

Kolej przez wiele lat bez mrugnięcia okiem utrzymywała w należytym porządku pasy przy torach. W  czerwcu 2010 w życie weszło rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, które spowodowało zamieszanie w nadleśnictwach całego kraju. Prawnicy zatrudnieni przez kolej tak zinterpretowali nowe prawo, że... pożar lasu zagraża pociągom i to nadleśnictwa powinny dbać o utrzymanie pasów. Strażacy kontrolują pasy wczesną wiosną, jeszcze przed okresem największej palności. – Sprawdzamy to na przełomie marca i kwietnia. W tym roku na terenie rudzkiego nadleśnictwa stwierdziliśmy źle utrzymane pasy i skończyło się to wydaniem decyzji przez komendanta do mineralizacji tych pasów – st. kpt.  Paweł Sowa z Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu. – Jeszcze w lipcu kolej odwołała się zyskując kolejne trzydzieści dni – dodaje strażak.

Wystarczyła iskra

Podczas gdy kolej odwołuje się, pasy w całym województwie zarastają krzakami i wysoką trawą.  Przepychanki trwałyby zapewne dalej, gdyby nie wielki pożar na terenie nadleśnictwa Kłobuck, do którego doszło latem tego roku. Ten zaczął się od zapalenia pasa przy torach od przejeżdżającego pociągu. Wizja gigantycznego odszkodowania, o którym będzie decydował sąd spowodowała, że kolej w regionie wzięła się do pracy. Utrzymaniem torów na terenie powiatów raciborskiego, wodzisławskiego i rybnickiego zajmują się PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., a lokalnie Zakład Linii Kolejowych w Tarnowskich Górach. – Prace rozpoczęły się w lipcu i zakończą się we wrześniu. Na terenie zarządzanym przez zakład, długość pasów przeciwpożarowych wzdłuż linii kolejowych wynosi ok. 300 km. Tylko w 2011 przeznaczyliśmy na mineralizację 250 tys. zl. – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy, PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.

Wszędzie problemy

Nadleśnictwu Rybnik podlegają lasy na terenie powiatu rybnickiego i wodzisławskiego to w sumie 20 tysięcy hektarów lasów.  – W naszym nadleśnictwie mamy około czterdzieści kilometrów torów, które przebiegają przez nasze lasy – mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Rybnik. Tu również na początku roku dochodziło do przepychanek pomiędzy PKP a nadleśnictwem. Ostatecznie kolej zmineralizowała pasy. – Uspokoiło się to i mamy nadzieję, że tak zostanie. Mieliśmy pewne zastrzeżenia dotyczące jakości prac wykonanych przez PKP, ale na tę chwilę wszystkie pasy są wykonane – dodaje Hajduk. Co ciekawe, problemu w utrzymaniu pasów przy torach nie stwarzają inne podmioty korzystające z torów w lasach w regionie. – Mamy w lesie tory do kopalni piasku w Kotlarni, gdzie kopalnia jako właściciel należycie dba o mineralizację. Nie widzą w tym problemów i to robią – mówi kapitan Sowa.

Zadecyduje sąd

Pasy powinny być utrzymywane w tzw, czarnym ugorze poprzez oranie ich dwukrotnie w ciągu roku. Tyle teoria. W praktyce doprowadzenie do jednorazowego zaorania przez kolej to uruchamianie wielkiej machiny administracyjnej i miesiące opóźnień. W 2011 r. tylko Zakład Linii Kolejowych w Tarnowskich Górach siedem razy odwołał się od decyzji powiatowych i miejskich komendantów PSP. – PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. czekają na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie utrzymywania pasów przeciwpożarowych. Brak jest bowiem jednoznacznych uregulowań prawnych w tym zakresie. Zdaniem PLK, pasy powinni wykonywać zarządcy i właściciele lasów, podobnie jak w przypadku zabezpieczenia lasów przy drogach publicznych – argumentuje rzecznik kolei.

Adrian Czarnota

  • Numer: 38 (306)
  • Data wydania: 18.09.12