Ćwierć wieku z Carrantuohill
Odsłona 17 – Poeci na drodze.
Poeci przy zespole byli od zawsze. Najpierw Erwin Jaworudzki i Zbyszek Seyda – to oni położyli ów kamień węgielny ponad ćwierć wieku temu. Potem na bazie rybnickiej formacji Eryś Group (z Erysiem, Zbyszkiem i Adamem Drewniokiem), wyspecjalizowanej w poezji śpiewanej powstał, wymyślony przez współpracującego z wymienioną trójcą Darka Sojkę, a błyskawicznie wsparty przez Bogdana Witę, Carrantuohill.
Tak się zaczęło – poetycko nad wyraz. Zresztą Irlandia, jej bogata historia i muzyka to sama poezja – nie tylko z powodu licznych noblistów wywodzących się z Zielonej Wyspy (William Butler Yeats, George Bernard Shaw, Samuel Beckett, Seamus Heaney) i innych sław światowej literatury (Jonathan Swift, Oskar Wilde, James Joyce i długo by jeszcze wymieniać).
Pierwszym zewnętrznym poetą na drodze był Maciej Szczawiński z Polskiego Radia Katowice. Zapraszał młody nieokrzesany zespół, prezentował jego skromny dorobek, na swój sposób promował chłopaków z Żor i Rybnika.
Potem pojawił się Jacek Podsiadło. On z kolei miał dużo do powiedzenia w polskiej muzyce folkowej i… dzierżył w dłoni tubę – Radio Opole, gdzie przez długie lata prowadził audycję „Studnia”. To on zaprosił młodych muzyków, by nagrali w profesjonalnym studio swoje oparte na celtyckiej nucie utwory i w ten sposób poprzez media usłyszał je „szeroki świat”, jeśli za taki uznać słuchaczy radiowych południowej Polski. Trzeba jednak brać poprawkę na rangę Opola, które to miasto wojewódzkie w muzycznym wymiarze (organizowanym od 1963 roku festiwalem polskiej piosenki) znaczy w Polsce bardzo wiele.
Repertuar irlandzki z ową poetycką mgiełką, która podczas koncertów Carrantuohill chcąc nie chcąc zawsze wychodzi i przenosi słuchaczy w tajemniczy świat celtyckich legend, baśni i ballad (tu wirtuozerii skrzypka Macieja Paszka nie da się w żaden sposób przecenić), nie umykał uwadze ludzi pióra – tych najbardziej uskrzydlonych nie wyłączając. Nie da się ukryć, że nazwiska poetów wymienionych poniżej to jest panteon światowych sław i – jestem tego absolutnie pewien – żaden inny zespół muzyczny na świecie nie może się pochwalić tak znakomitą plejadą zaprzyjaźnionych poetów – niemalże powierników.
Zaczęło się na dobre od Jerzego Illga, szalenie barwnej postaci polskiej Literatury, pisanej przez duże „L”. Illg jako naczelny Znaku wydaje dzieła najwybitniejszych światowych twórców (w tym Polaków: bł. Karola Wojtyły, ks. Józefa Tischnera, Czesława Miłosza, ks. Jana Twardowskiego, Wisławy Szymborskiej), przy tym sam jest poetą, pisze wiersze, wydaje własne książki (rewelacyjna pozycja „Mój Znak”), a ponadto ujmującą osobowością zaskarbił sobie przyjaźń tytanów światowej poezji i – szerzej – literatury. Na samym wstępie warto wymienić Bronisława Maja, poetę, współpracownika Illga w Znaku, wykładowcę literatury na UJ.
Jerzy Illg zapraszając młody (7 lat) zespól do Krakowa na wieczór poetycki Seamusa Heaney’a – irlandzkiego poety w grudniu 1994 roku, a potem na dalsze imprezy rzucił chłopaków z Rybnika i Żor w objęcia aż czterech noblistów – Miłosza, Szymborskiej, Heaney’a i Tranströmera. Heaney jeszcze wtedy znany był i ceniony tylko w kręgach koneserów literatury, których za dużo – nie oszukujmy się – w Polsce, ani w żadnym innym kraju nie ma. Dopiera za rok Heaney zdobył Nagrodę Nobla. Jak Illg to wyczuł?... Ów Heaney tuż przed wejściem Polski do UE potrafił powiedzieć m.in. kilka zdań ponadczasowych (Ambasada Polski w Dublinie – 2003): „Jest coś bardzo irlandzkiego – czy wręcz joyce’owskiego – w połączeniu spojrzenia z góry i praktyczności, politycznego wyczucia i artystycznej swobody, które odnaleźć można u poetów tak różnych jak Zbigniew Herbert i Tadeusz Różewicz. Wielu spośród naszych najlepszych pisarzy wykazuje przy tym ożywcze połączenie braku złudzeń, sprzeciwu wobec nieakceptowanej rzeczywistości, a jednocześnie zupełnie nieposkromionego umiłowania codzienności”… Jak tu po tych słowach nie wielbić Heaney’a?
Na imprezach w krakowskim Dworku Łowczego Tarantule poznały ponadto Stanisława Barańczaka, wybitnego poetę i niezrównanego tłumacza, mieszkającego w Stanach, a w dalszych latach, w tym samym miejscu: Marię Heaney – żonę Seamusa, autorkę legend irlandzkich, Paula Muldoona, ucznia Heaney’a, Szweda Tomasa Tranströmera (noblistę roku 2011), Rosjanina Jewgienija Riejna. Podczas „Spotkania Poetów Wschodu i Zachodu”, ku uciesze Carrantuohill zagrały sławy celtyckiej muzy: dudziarz Liam o’Flynn, Rod McVey na organach i Arty McGlynn na gitarze.
W kalifornijskim Claremont, gdzie zaprosił naszych muzyków sam Czesław Miłosz (o szczegółach tej wyprawy innym razem) Tarantule poznały blisko jeszcze innych twórców literatury, takich jak: Robert Faggen, Robert Hass, Jane Hirshfield, Leonard Nathan, Robert Pinsky, Tomas Venclova i Adam Zagajewski. Ten ostatni coraz częściej wymieniany jest wśród nominowanych do literackiej NN.
Oddajmy raz jeszcze głos Heaney’owi (tekst opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” z 16 marca 2003 roku): „Było to kilka szalonych dni, które upłynęły na wędrówkach ulicami Krakowa i słuchaniu trębacza z wieży Mariackiej. Odwiedziłem też wspaniały rynek – o tej porze roku przyozdobiony niezwykle wymyślnymi szopkami bożonarodzeniowymi. W Dworku Łowczego, siedzibie Wydawnictwa Znak, nieoczekiwanie poczułem się jak w domu podczas spotkania z zespołem Carrantuohill, polskimi muzykami grającymi irlandzkiego jiga i reela w takim stylu i z takim szelmostwem, że nawet Irlandczycy nie zrobiliby tego lepiej”.
Czy trzeba cokolwiek dodawać?...
Innym ważnym poetą napotkanym na drodze Tarantuli okazał się Ernest Bryll. Ta znajomość, zapoczątkowana w maju 1996 roku podczas prologu muzycznego „Salonu Literackiego” na katowickiej Koszutce, przerodziła się w trwały artystyczny związek. Bryll pisze dla Carrantuohill, Carrantuohill śpiewa Brylla. Pierwszy szef polskiej placówki dyplomatycznej w Irlandii (1991-1995), jest najlepszym (obok rzecz jasna Carrantuohill) ambasadorem Irlandii w Polsce. Nikt nie potrafi tak barwnie o Zielonej Wyspie opowiadać.
W 2010 roku Carrantuohill wydał album „Celtic Dream”, nastrojowy krążek nagrany na podstawie pamiętnego koncertu w Rudach pt. „Celtycka Cecylia”. Rudzka bazylika pw. Wniebowzięcia NMP wypełniła się piękną muzyką irlandzkich ballad, cudownym śpiewem Kasi Sobek, dźwiękiem harfy Anny Faber i poezją staroirlandzką oraz wierszami autorstwa „ks. Jana od biedronki”, recytowanymi anielskim głosem Anny Dymnej.
Pełna poezji jest również autorska płyta Zbyszka Seydy pt. „Anioły”, wydana wiosną br., a poświęcona małżonce z okazji srebrnego jubileuszu małżeństwa.
Stefan Smołka
Fragment wywiadu Ewy Mazgal z „Dziennika Zachodniego” z poetą Ernestem Bryllem w marcu 2003 roku:
– Czy to że jest pan poetą pomogło panu w karierze?
– Przed wyjazdem do Irlandii ówczesny prezydent Lech Wałęsa zapytał mnie, jak dam sobie radę w dyplomacji. Powiedziałem mu, że mam przygotowanie, a poza tym w dawnej Irlandii wybitny poeta miał prawo spać obok króla przy ognisku. Prezydent zażartował: – Ale teraz w Irlandii prezydentem jest kobieta – Mary Robinson – i chyba nie zamierza pan spać obok niej?...
Najnowsze komentarze