Dziękuję tylko, że nie pojechaliśmy wcześniej
Kolejni wczasowicze wracają z nieudanych wakacji. Ci, którzy mieli „szczęście”, nie zdążyli wyjechać.
Trudno mówić tutaj o szczęściu. Wojciech Chlubek z Rybnika 12 lipca dowiedział się, że na upragnione wakacje w tym roku nie pojedzie.
– To były moje urodziny. Siedzieliśmy wieczorem z żoną i na pasku którychś wiadomości poszła informacja, że biuro Alba Tour zawiesiło działalność – wspomina pan Wojciech. – Trochę byłem znów zniesmaczony i rozmawialiśmy z żoną, że to straszne, że tak się ludzi oszukuje. Dla świętego spokoju poszła sprawdzić na umowie, jak dokładnie nazywa się nasz organizator... okazało się, że to nasze biuro podróży – dodaje.
Nigdy nie było problemów
Pan Chlubek wakacje załatwiał u rybnickiego pośrednika. – Wielokrotnie to właśnie tam załatwialiśmy wakacje i nigdy nie było problemów. Gdy wyszła ta sprawa z Alba Tour, właścicielka biura była równie zaskoczona – mówi Wojciech Chlubek. Na wakacje w Egipcie jechać miał 3 sierpnia. Wycieczkę kupili z ponad miesięcznym wyprzedzeniem – za ok. 5,5 tys. zł. – Tyle kosztują wakacje dla czteroosobowej rodziny – tłumaczy pan Chlubek. – Wzięliśmy oczywiście opcję all inclusive i przyznam szczerze, że czekaliśmy już na te wakacje – mówi.
Pan Wojciech jest człowiekiem przezornym. Gdy pojawiały się pierwsze informacje w związku z upadającymi biurami podróży, zadzwonił do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, w celu sprawdzenia biura Alba Tour. – Zadzwoniłem, przełączono mnie szybko, nie wiem nawet do jakiego działu, ani do jakiej osoby i usłyszałem jedynie, że biuro działa już na rynku sporo czasu i nie ma obaw, gdyż sytuacja jest stabilna. I to mi w zupełności wystarczyło, przecież usłyszałem to w urzędzie – tłumaczy. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że Alba Tour upadło. – Wie pan, potem człowiek po niteczce do kłębka dochodzi – opowiada niedoszły wczasowicz. Pan Wojciech tym właśnie sposobem zaczął znajdywać coraz to większe „kłębki”. – Okazało się, że biuro wcale nie działa na rynku długo, a jedynie od początku roku. Okazało się też, gdy już głębiej się w to wciągnąłem, że jego właściciel – prawdopodobnie Egipcjanin – wywinął ten numer nie pierwszy raz – zdradza Chlubek. Numer? – pytamy. Tak, numer. Okazuje się, że jakiś czas temu w Estonii działało biuro o bardzo podobnej do Alba Tour nazwie, którego właścicielem był właśnie ów egipski organizator. Tam sytuacja była niemalże identyczna – krótka działalność na rynku, potem upadłość i pieniądze wraz z właścicielem znikają. – Jak to sobie człowiek policzy, to głowa boli. Jeśli wierzyć doniesieniom, Alba Tour oszukało prawie 3 tysiące Polaków. Nawet gdyby od każdego z nich biuro otrzymało 1,5 tys. zł za wczasy, daje to niebagatelną sumkę 4,5 mln zł. Niezły sposób na życie – mówi ironicznie Wojciech Chlubek.
Nie kształcą, ale doświadczają
Na pytanie, co dalej – odpowiada: – Nie wiem, co dalej. Wszystkie papiery poszły już do województwa wielkopolskiego, orientacyjnie dowiedziałem się, że cała sprawa może ciągnąć się nawet trzy lata – żali się rybniczanin. Rybnickiej rodzinie przychodzi więc czekać, aż być może zainwestowane w fikcyjne wakacje prawie 6 tys. zł wróci do ich domowego budżetu. A wakacje? – W tym roku udało się nam załatwić wakacje nad morzem. Polskim morzem. W tym samym terminie, więc to szczęście w nieszczęściu. Problem taki, że za tygodniowy pobyt nad Bałtykiem zapłacimy niemal tyle samo, co za Egipt. Tam wszystko miało być all inclusive, tutaj już tak to nie wygląda niestety – mówi Wojciech Chlubek. Zarzeka się też, że na wakacje za granicą więcej chyba nie pojedzie. – Chyba, że się przełamię, ale wtedy będę już sprawdzał dokładnie wszystko – mówi. – Nie ma sensu ufać urzędom, bo jak się okazuje, same nie wiedzą, jaka jest sytuacja poszczególnych przewoźników. Niestety winić trzeba nasz rząd. Po dramacie w zeszłym roku, gdy przeszła fala tych upadających biur, nikt nie wyciągnął z tego lekcji. A nie powinno to przecież tak wyglądać, wystarczyło mi, że wszedłem na kilka stron internetowych i już wiedziałem o Alba Tour więcej, niż uzyskałem z urzędu w Poznaniu – dodaje rybniczanin.
Trudno więc, nawiązując do pierwszego zdania, mówić o szczęściu, pan Wojciech jednak nie traci pogody ducha. – Gdy się obudziliśmy 13 lipca, gdy się okazało, że nie jedziemy, tacy przybici, powiedziałem do żony, że trzeba dziękować, że nie wyjechaliśmy wcześniej, bo przeżywalibyśmy ten sam dramat, co ci ludzie, których upadek biura zastał na wakacjach. Gdy pozamykane były pokoje, brak dostępu do informacji, inny język, inna kultura i znikąd pomocy – kończy pan Wojciech. Tym razem wakacje nie udały się tak, jak planowano. – Mówi się, że podróże kształcą. Teraz wypada powiedzieć, że przede wszystkim doświadczają – kwituje z uśmiechem Wojciech Chlubek.
(mark)
Najnowsze komentarze