Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Narkotyk załatwił dla ciebie wiele – w końcu załatwi i ciebie

03.07.2012 00:00 MAD

Wakacje – czas zabawy i wolności. Od szkoły, od obowiązków, często od rodziców. Z Urszulą Łanuchą–Wajzer z Regionalnego Stowarzyszenia Pomocy i Inicjatyw Społecznych „Stacja” TR rozmawia o tym, jak zapobiegać braniu narkotyków przez młodych ludzi – o profilaktyce, ciągłej potrzebie zbierania i przekazywania informacji oraz o tym, że ten problem dotyczyć może każdego.

– Marek Grecicha: – Zacznijmy może od pani pracy. Zajmuje się pani profilaktyką w szkołach?

– Urszula Łanucha–Wajzer: – Z wykształcenia jestem... socjologiem. Skończyłam też po studiach kurs instruktora terapii uzależnień, ale zawodowo pracuję w służbie zdrowia. Profilaktyką nie zajmuję się zawodowo, zresztą nikt w stowarzyszeniu tego nie robi – działamy na zasadzie wolontariatu, ewentualnie prosimy szkoły i placówki o zwrot kosztów dojazdu lub opracowanych materiałów.

– Czy problem narkotyków wśród młodzieży to problem numer jeden?

– Prawda jest taka, że ilu ludzi, tyle problemów. Ale myślę, że wśród młodzieży ten problem pewnie ma pierwsze miejsce. Zresztą niestety wymusza to na nas XXI wiek. W ogóle – moje osobiste zdanie jest takie, że narkotyki i uzależnienie to jest najgorsza rzecz, jaka może nas w życiu spotkać. Tak jak oddziałuje na nasz organizm narkotyk, nie działa żadna inna choroba. Z taką siłą – w moim mniemaniu, i ktoś może się ze mną nie zgodzić – nie działa nawet nowotwór. Mówimy w tym wypadku o uzależnieniu od narkotyków, gdy młody człowiek jest już na etapie „muszę”. Ponieważ w swojej „karierze narkomańskiej” człowiek przechodzi przez pewne etapy – od „mogę”, „potrzebuję” do „muszę”. Kiedy jest na etapie „muszę”, jest już naprawdę bardzo ciężko. Osobiście uważam, że na narkomanię nie ma lekarstwa, bo do tego potrzeba silnej woli i wewnętrznej potrzeby zmiany.

– Czyli inaczej mówiąc, lepiej jest w ogóle nie zaczynać.

– Dokładnie, lepiej nie zaczynać. Chociaż takiego rodzaju moralizatorstwo – moje czy moich kolegów podczas profilaktyk – nie wygra z ciekawością. Młodych ludzi trudno jest przekonać do pewnych rzeczy, każdy chce decydować o własnym życiu. Jeśli naprawdę chcesz spróbować – spróbuj. Ale na wstępie musisz wiedzieć, że może ci się nie udać. To nie tak, że na tej trzyetapowej drodze muszę przejść każdy z tych etapów. Znam przypadki, gdzie młodzi ludzie zatrzymywali się na etapie „mogę” i już ich nie ma. Bo nie znali skutków brania poszczególnych narkotyków, nie znali swojego stanu zdrowia, co mogą, a czego nie mogą. Jest mnóstwo przypadków, gdy nie docierasz do „trzeciej bazy”.

– Jaki jest więc fenomen narkotyków?

– Nie chodzi o to, że narkotyki nic nie dają – bo dają, a w przeciwnym razie nikt by po nie nie sięgał. I możemy powiedzieć, że ludzie biorą je z czysto racjonalnych powodów. Mam doła, coś sobie „wrzucę” i przez chwilę jest mi naprawdę dobrze. Ktoś mi umarł, źle się z tym czuję, znów coś sobie „wrzucę” i znów jest mi dobrze. Ale to nie znaczy, że problem zniknie. On się na chwilę oddali, przestanie być istotny. Zawsze powtarzam, że jeżeli cokolwiek narkotyk załatwił dla ciebie, to w końcu załatwi i ciebie.

– Porozmawiajmy o skali tego zjawiska. Jak wygląda ten problem z pani perspektywy, w Rybniku?

– Nie chcę generalizować i jestem od tego daleko. Profilaktyki zaczęliśmy organizować od około 2006 roku. Od 2009 roku działaliśmy już o wiele prężniej, pojawiła się później afera z dopalaczami i szkoły zostały wręcz zobligowane do przeprowadzania zajęć profilaktycznych. Było więc co robić. Podczas tych zajęć – w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych – przeprowadziliśmy ankiety. Prosiliśmy młodzież, by odpowiedziała na dwa krótkie pytania – czy i jak często mają kontakt z narkotykami oraz alkoholem. Dla mnie było to zatrważające, bo podsumowując te ankiety, okazało się, że 80 proc. młodzieży ma do czynienia z alkoholem. 20 proc. młodzieży bierze narkotyki – czyli co piąty młody człowiek, z tych szkół w których byliśmy, a nie byliśmy wszędzie oczywiście, jest potencjalnym narkomanem. W jednej ze szkół udało się profilaktyki i ankiety zorganizować przed wywiadówkami z poszczególnymi klasami. Opracowaliśmy ankiety i przeprowadziliśmy profilaktyki również z rodzicami. Proszę sobie wyobrazić reakcję matek i ojców, gdy mówi się w pewnej klasie pewnej szkoły, że co drugie dziecko w tej klasie bierze narkotyki. To była szkoła ponadgimnazjalna. Rodzice byli przerażeni, ale pojawiły się także pretensje... ale do kogo?

– Zahaczyliśmy o kwestię rodziców. Zbliżają się wakacje, czas wolności i szaleństw. Jak należy siebie i dziecko przygotować na ten czas?

– Uważam, że wiele złego rodzi się z niewiedzy. Młodzi ludzie nie wiedzą, jakie naprawdę skutki ma branie poszczególnych środków, rodzice nie wiedzą, jakie są symptomy tego, że coś może się z naszą pociechą złego dziać. Jeśli ktoś chce spróbować narkotyków, pewnie spróbuje, ale staram się zawsze wytłumaczyć uczniom, żeby dowiedzieli się wszystkiego, czego mogą, na ich temat. Skutki uboczne, wpływ na organizm młodego człowieka, wpływ na rodzinę i życie – o tym niestety młodzi ludzie raczej nie myślą. To nie jest przecież tak, że biorę i to jest tylko mój problem. Narkotyki mają wpływ na twoją rodzinę, bliskich, miłość, szkołę, pracę i zdrowie. Nikt nie mówi np. o tym, że marihuana jest kancerogenna, powoduje raka jądra, glejaki. Bierze się to z niewiedzy. Tą wiedzą dysponować muszą także rodzice. Rodzic musi reagować na każdą zmianę zachowania dziecka – nowi znajomi, nowa muzyka, nowe zwyczaje – to wszystko są sygnały, że coś się zmienia, coś się dzieje i trzeba się temu przyjrzeć. Jeśli dziecko z nami nie rozmawia, jeśli opuściło się w nauce, albo nagle zaczęło zamiast trójek dostawać piątki bez żadnego trudu – to są sygnały. Na te sygnały trzeba jak najszybciej reagować. Najgorszą rzeczą jest ślepe zabranianie, bo to nie podziała. Narkotyk będzie wtedy zakazanym owocem, który jeszcze lepiej zasmakuje. Tylko kompletną informacją i wiedzą o tym, jak rzeczywiście działają środku odurzające jesteśmy w stanie powstrzymać młodych ludzi przed braniem.

– Czy to znaczy, że rodzice tej wiedzy nie posiadają?

– Bardzo często jest tak, że nie. A rodzic powinien tak naprawdę wiedzieć więcej o narkotykach od swojego dziecka. Dlatego zajęcia dla rodziców wyglądają zupełnie inaczej niż te dla młodzieży. Problem jednak w tym, by profilaktyki były efektywne, muszą być kompleksowe – musi działać uczeń, rodzic i szkoła. Bardzo trudno jest nam jednak ściągnąć do szkół rodziców. Tutaj pojawia się to błędne myślenie, że to nie mój problem, to nie moje dziecko. Stąd robimy profilaktyki dla młodzieży tuż przed wywiadówkami, by na gorąco jeszcze porozmawiać z rodzicami. I wtedy dochodzi do szoku. Bo – to moje zdanie – nie ma szkoły i otoczenia bez problemu narkotyków. A jeśli ktoś mówi, że jest pewny, że nie ma – to powinien się naprawdę zastanowić, czy tak trudno dziś mieć do nich dostęp i czy naprawdę młodzi ludzie nie chcą ich brać. Gdyby nie chcieli – nie byłoby problemu.

– A dostęp jest dla młodych ludzi łatwy?

– Bardzo łatwy. Naprawdę nie trzeba przynosić tabletek czy torebek do szkoły, by w szkole pojawił się problem narkotyków, bo młodzież nie jest głupia. Dostępność w ich własnych otoczeniach jest bardzo duża, szczególnie w okresie wakacji. Dilerzy robią akcje promocyjne – rozdają za darmo, bo wiedzą, że wrócisz. Wrócisz po więcej i zapłacisz trzy, cztery razy więcej za drugą czy trzecią działkę. Na profilaktykach uczymy także, a raczej uświadamiamy rodziców, z jakich „domowych” środków młodzież robi dziś odurzacze. Bo przyznać muszę, że ich pomysłowość nie zna granic. Wystarczy połączyć dwa bardzo popularne leki na ból, by odlecieć, czy wypić jeden z syropów w pewnej dawce. Tak, jak zawsze powtarzam – najważniejsza w problemie narkotyków jest wiedza i dostęp do niej. Jeśli wiemy, jak coś działa na nasz organizm, jak szkodzi i jak może nas zniszczyć, to prawdopodobieństwo sięgnięcia nawet po dostępne narkotyki jest o wiele mniejsze.

– Dziękuję za rozmowę.

  • Numer: 27 (295)
  • Data wydania: 03.07.12