Zbombardowali burmistrza problemami
Mieszkańcy dzielnicy Karolinka spotkali się z władzami gminy. Było gorąco, a obydwaj burmistrzowie musieli się sporo nagimnastykować, by wyjść obronna ręka spod ognia pytań.
CZERWIONKA. W minioną środę włodarze Czerwionki–Leszczyn gościli na spotkaniu w Czerwionce – Karolince. Łatwo nie było, bo ludzie chcieli usłyszeć konkrety na temat rozwiązania problemów, z którymi muszą się zmagać. Gospodarzom Czerwionki–Leszczyn dostało się też od przewodniczącego zarządu dzielnicy Jana Tokarza, który już na samym początku punktował gości pytaniami „jak wywiązali się ze złożonych mieszkańcom obietnic na poprzednich spotkaniach”. Atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej nerwowa, kiedy goście wyrazili swoje wątpliwości co do konwencji prowadzenia spotkania. – Nie chciałbym tego spotkania traktować jak spowiedzi burmistrza. My przyszliśmy na spotkanie z mieszkańcami, a nie na przesłuchanie do pana Tokarza – próbował reagować burmistrz Wiesław Janiszewski, ostatecznie jednak zrezygnował, poddając się woli zebranych. Mieszkańcy mieli do włodarzy gminy sporo pytań, a te dotyczyły stanu dróg, lokalnych podtopień oraz ilości klas pierwszych w nowym roku szkolnym. Na chwilę spokój zburzyła krótka pyskówka, jaka wywiązała się pomiędzy Janem Tokarzem a wiceburmistrzem Andrzejem Raudnerem. Ten ostatni głośno skomentował, że forma prowadzenia zebrania jest „skandalem”. – Pan jest bezczelny – usłyszał w odpowiedzi od przewodniczącego Tokarza.
Tylko doraźne rozwiązania
Kwestią, która spędza sen z oczu mieszkańcom to problem z rowem melioracyjnym R2 i tzw. wysokiej skarpy. Na rozwiązanie problemu mieszkańcy czekają od 8 lat. Bez efektów. Żalą się, że są podtapiani, a woda zalewa im nawet garaże. – Długotrwałe opady deszczu powodują podtopienia domów na ul. Zagłoby. Podczas ostatniej powodzi nasze podwórka znalazły się pod wodą. W 2011 roku zarwała się skarpa i rów, który powinien mieć 1,2 metra ma jakieś 40 cm. Z obawą czekamy na opady deszczu – mówił Bolesław Horny. W ub. roku gmina zaczęła przebudowę kolektora, ale prace stanęły w miejscu. Ludzie pytali więc o ich kontynuację. – Sprawa przebudowy kolektora jest przenoszona z roku na rok. Co roku pan mówi, że problem rozwiąże, a nic nie robi w tym temacie – napierali mieszkańcy. Pod pręgierz poszedł dyrektor ZDiSK, Piotr Łuc, który oznajmił, iż na dzień dzisiejszy nie ma dobrego technicznego rozwiązania problemu. I nie będzie go aż do momentu uregulowania kwestii spływającej do rowy R2 wody z autostrady. Chodzi o przepust pod wiaduktem. Na razie pozostają tylko rozwiązania doraźne. – Myśmy ten rów wyczyścili na odcinku 300 metrów w 2011 roku, zbierając stamtąd około 4 ton różnych śmieci. Dzisiaj jest czysty, jednak wody jest tam tak dużo, że przy kolejnych dużych opadach nie jest w stanie zebrać i mogą wystąpić podtopienia – wyjaśnił dyrektor Łuc. Na pocieszenie dodał, że zakład szuka rozwiązań odnośnie przebudowy rowu i dopóki ich nie znajdzie ZDiSK będzie go utrzymywał w czystości. Do tej pory gmina na rów wydała milion złotych. Jednak jak oznajmił burmistrz Wiesław Janiszewski za jego stan odpowiedzialna jest też Spółka Wodna. – Niestety, spółka zrobi coś dopiero wtedy kiedy gmina da jej dotację. Bo jak powiedział jej prezes w ostatniej naszej rozmowie za 15 zł opłaty jaką pobiera od mieszkańców nic nie będzie robić – wyjaśnił burmistrz.
Chcemy dodatkowej klasy
Tematem, który zdominował spotkanie i wywołał najwięcej emocji była kwestia ilości pierwszych klas w miejscowej podstawówce (zespół szkół nr 2). Rodziców zaniepokoiła informacja, że w szkole ma być tylko jedna klasa licząca 34 uczniów – 27 siedmiolatków i 7 sześciolatków. – Moje dziecko ma 6 lat i pójdzie do szkoły nie do przedszkola. Proszę mi powiedzieć, czego się nauczy w tak licznej klasie? – pytała Anna Słupik, mama sześcioletniej Karoliny. Rodzice pytali też, dlaczego w Czerwionce przy 34 dzieciach robi się jedną klasę podczas gdy w np. Palowicach będą dwie klasy liczące po 16 uczniów. Kiedy burmistrz Wiesław Janiszewski stwierdził, że nie było chętnych rodziców, którzy zadeklarowaliby wysłanie dziecka do szkoły zamiast do przedszkola na sali podniosła się wrzawa. – Nikt nas nie zachęcał do takiego rozwiązania. Kiedy poszliśmy na zebranie to dyrektorka wręcz zniechęcała do tego. Od razu usłyszeliśmy, że może przyjąć do pierwszej klasy tylko pięcioro dzieci – oznajmiła Anna Słupik. Burmistrz usłyszał, że na dzieci nie powinno się żałować pieniędzy. – Musi się pan przed nami tłumaczyć, bo takie jest pana zadanie. Po co było budować przy kościele hangar na helikopter i wydawać na to tyle pieniędzy. Jak pan nam wypomina pieniądze na oświatę, to my panu na budowę czegoś co jest bez sensu – grzmiały głosy z sali. Ostatecznie Wiesław Janiszewski zadeklarował, że nie podejmie decyzji odnośnie ilości pierwszych klas. – Jeśli jedna klasa ma być początkiem trzeciej wojny światowej to rozstrzygniemy ten problem jak najszybciej. Skontaktujemy się z wszystkimi rodzicami i zorganizujemy w tej sprawie spotkanie – oznajmił Janiszewski. Zapewnił też, że na decyzję nie będą musieli czekać do 1 września. Wątpliwości rodziców co do liczby klas rozwiała też naczelnik wydziału edukacji Iwona Flajszok oraz wiceburmistrz Andrzej Raudner. Obydwoje oznajmili, że jeżeli będzie więcej niż 32 dzieci, będą dwie klasy. Pojawił się też pomysł, by ze wszystkich sześciolatków z dwóch obwodów w Czerwionce a więc Zespołu Szkół nr 2 i 3 stworzyć jedną klasę. Czym zakończy się batalia o pierwszaków? Przekonamy się w najbliższych miesiącach.
Małgorzata Sarapkiewicz
Najnowsze komentarze