Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Ćwierć wieku z Carrantuohill

29.05.2012 00:00 red

Odsłona 13 – Gramy na Euro.

Carrantuohill zagra na EURO 2012. Jeszcze tym razem nie na boisku. Choć „prawdę” mówiąc, gdyby trener Smuda zdecydował się powołać do swojej kadry ową szóstkę, to drużyna pełna jeszcze by z tego nie była, ale wystarczy dodać Marcina „Blachę” Olszoka – akustyka i stale współpracujących: Roberta Kasprzyckiego, Pawła Kukiza, Roberta Czecha i Piotra Kotasa, by mieć „Dream Team”. Na opiekuna zespołu wyznaczyć postawnego redaktora Jerzego Illga z krakowskiego Dworku Łowczego, a jako masażystkę Kasię Sobek (skoro kandydatką do kadry była swego czasu Adamiak Aldona?) – może daliby się namówić, ale bez podtekstów, proszę!

W przypadku każdego liczącego się zespołu muzycznego najczęściej uprawiany sport to transport. Górską wędrówkę pomińmy, bo ona jest wpisana w nazwę grupy. Jak wszystkim z tego pokolenia pewnie im również nieobcy był udział w sztafetach 4x100 (gram etanolu na łebka). W starych słusznie minionych latach (znam z autopsji) była to konkurencja dość popularna w różnych kręgach, u budowlańców dodatkowo okraszona soczystą „łaciną” budowlaną. Ale to na marginesie, bo sport jako taki w życiu Carrantuohill odgrywa istotną rolę. Może nie wszyscy interesują się nim tak samo, ale dla nikogo nie jest obojętny.

Zacznijmy od końca, staż biorąc za miarę. Marek Sochacki to żużel, choćby poprzez liczne znajomości w tym środowisku (były prezes, żużlowcy Adam Pawliczek i Henryk Bem – to byli sąsiedzi) i sympatie (wielki podziw Marka dla postaci red. Tomasza Lorka – największego stadionowego showmana i celebryty żużlowej branży). Marek zasuwa z synem Mikołajem na rowerze, pływa, szusuje na nartach, a ostatnio regularnie uprawia tenis. W tym tkwi cała tajemnica z daleka widocznej formy fizycznej sławnego perkusisty.

Maciej Paszek, oprócz skrzypiec, kojarzony będzie już zawsze z motorami, a decydują tu geny potomka Edmunda Gebela, pioniera sportu motorowego w dawnym powiecie rybnickim. Pełny gaz na przeróżnych motorach i drogach zawsze go mocno rajcował. Ponadto cała rodzina Paszków uwielbia sporty wodne, pływanie. Dzięki małżonce na pierwszym miejscu jest nurkowanie, uprawiane profesjonalnie, ze zdobywaniem kolejnych stopni uprawnień.

Bogdan Wita to niesamowicie wysportowany egzemplarz ludzki – nikt nie podskoczy wyżej niż on. Kiedyś z Adamem preferowali siatkówkę, ale uznali, że to sport nie dla gitarzystów pracujących dłońmi, więc „przeciepali” się na futbol. Z nogą w gipsie da się odegrać na gitarze koncert, z ręką – niemożliwe. Bogdan ceni prywatność, ale z przecieków wynika, że stałymi punktami jego rozkładu tygodnia są basen, tenis, a zimą narty. Boguś ponadto świetnie gra w tenisa stołowego, brał nawet udział w lokalnych rozgrywkach – z sukcesami.

Ceniącym rodzinne sioło jest również Darek Sojka z Osin. Mało kto wie o jego pasjach pozamuzycznych, bo rzadko je eksponuje. A przecież Darek to zapalony miłośnik dwóch rowerowych kółek, zwłaszcza zabytkowych. Cyklista całą gębą. Dawno temu biegał na nartach w Bieszczadach. Innym „konikiem” ujawnionym przez Darka jest łucznictwo. Zaopatrzył się w profesjonalny sprzęt i jest w tym naprawdę dobry.

Adam to jest prawdziwe sportowe zwierzę, i też ma to w genach. Można by tu sięgać po przykłady w pokolenia dziadków obojga stron. Znany rybnicki olbrzym Leo Grabowski, stryj Karol Drewniok, tata Henryk, czy też ów animator, brat dziadka Robert, dzięki któremu Rybnik przed wojną oglądał czarnoskórych bokserów – to byli ludzie sportu. Sam Adam regularnie gra w piłkę nożną, jeździ na rowerze, na motocyklu, pływa (z dawnych lat ma dyplomy), za sprawą Marka na nowo odkrył i gra w tenisa ziemnego. Od sportu nie stronią także żona i obie córki Adama, a młodsza Ania z wypiekami śledzi każdy krok Justyny Kowalczyk. Gdy chodzi o bierny odbiór sportu, to Adam preferuje żużel, skoki narciarskie i hokej (kibicuje Finlandii, który to kraj w ogóle go fascynuje), a piłkę ogląda tylko w najlepszym wydaniu.

Zbyszek, jak to poeta, interesuje się sportem trochę mniej, mimo to bliska jest mu turystyka rowerowa i pływanie. Piłka nożna w domu i tak jest najważniejsza, bo pasjami ją chłonie 10–letni syn Państwa Seydów, kibic Barcelony i Leo Messiego. – Paweł jest urodzonym sportowcem, kibicuje naszym reprezentantom w różnych dyscyplinach, a że – nie wiedzieć skąd – rywalizację sportową ma we krwi, zatem porażki Polaków przeżywa dramatycznie – mówi o synu Zbyszek. Gdy ma się za sąsiada sławnego bramkarza Realu Madryt Jerzego Dudka, to cóż się dziwić?

O żużlu zapomnieć się nie da, bo to zjawisko, o które każdy mieszkaniec regionu otrzeć się, chcąc nie chcąc, musi. To wszak w Rybniku coś więcej niż sport. Członkowie grupy zostali kiedyś przez trenera Jerzego Gryta zaproszeni na trening żużlowy. Przebrali się i spróbowali swoich sił na torze. Nawet Maciek, któremu żaden motocyklowy potwór niestraszny o dynamice żużlowej „pięćsetki” mówi z respektem.

Był koniec maja roku 1994. Polski zespół przebywał akurat w Hanowerze, przygrywając podczas wyborów Miss Irlandii w Niemczech. Nazajutrz rozgrywano mecz piłki nożnej Niemcy – Irlandia, więc śląskich Celtów nie mogło tam nie być. Mecz był dość wyrównany do momentu, aż piłka kopnięta przez jednego z piłkarzy poleciała w trybuny. Dlaczego zmierzała akurat w maleńką grupkę zespołu Carrantuohill? Celtyckie duchy? Adam Drewniok, urodzony goalkeeper, wyskoczył i nie miał problemu ze złapaniem jej. Pocałował skórę z namaszczeniem i rzucił z powrotem na boisko. Mecz zaczął zmieniać swoje oblicze. Gary Lineker – angielski napastnik, król strzelców mundialu 1986 powiedział, że w piłkę gra wielu, ale na koniec i tak zawsze wygrywają Niemcy. Irlandia tego dnia jeszcze raz okpiła angielskie kompleksy – wygrała 2:0, co żadnej polskiej reprezentacji nie udało się nigdy. Inna sprawa, że trenerem najlepszej w historii kadry Irlandczyków był… Anglik Jackie Charlton, którego na Zielonej Wyspie czczono jak bóstwo. Jackie i jego chłopcy spotkali się z grupą Ślązaków. Ponadto fotografie uwieczniły spotkania z m.in. legendarnym Gerardem Cieślikiem, Antonim Piechniczkiem, Grzegorzem Lato, Piotrem Świerczewskim, Apoloniuszem Tajnerem, Andrzejem Wyglendą, Jurkiem Szczakielem, Tomkiem Gollobem i wielu innymi sławnymi sportowcami, jak choćby podczas meczu piłkarskiego w Rybniku na rzecz poszkodowanego na żużlu Kamila Cieślara, w roku 2011.

Carrantuohill już osiemnaście lat temu awansował do miana szczęśliwej maskotki narodowej drużyny Éire, więc propozycji umilenia pobytu Irlandczykom w Poznaniu nie mógł odrzucić. Nasi muzycy wystąpią w poznańskiej Strefie Kibica dokładnie 15 czerwca. Dzień wcześniej o godz. 18.00 na poznańskiej arenie dojdzie do meczu grupowych rywali Irlandii – Włochów przeciwko Chorwacji. Żeby kibicom z Zielonej Wyspy było weselej i wszystko układało się po ich myśli, Tarantule jadą grać na EURO. Spoko, spoko – oni akurat wygrają na pewno.

Stefan Smołka

  • Numer: 22 (290)
  • Data wydania: 29.05.12