Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

Wspomnienia podróżnika

06.03.2012 00:00 red

Smoki trzymają całą wyobraźnię Chin.

Wojciech Bronowski – animator kultury. Wieloletni dyrektor Teatru Ziemi Rybnickiej. Twórca imprez i przedsięwzięć kulturalnych, takich jak: Dyskusyjny Klub Filmowy, Rybnickie Dni Literatury, Silesian Jazz Meeting, Mała Akademia Filmowa, Pojedynek Na Słowa oraz wielu innych. Prywatnie zapalony podróżnik. Zwiedził prawie 50 krajów w swoich 250 podróżach.

Spośród wszystkich krajów świata, które udało mi się zwiedzić, na szczególne uznanie zasługują oczywiście Chiny ze swoją kulturą, historią i kuchnią – opowiada Wojciech Bronowski. 

Podróż rozpoczęła się wielkim zdziwieniem, bo nie ma bezpośredniego połączenia lotniczego z Polski do Chin. Ja leciałem przez Helsinki i potem osiem godzin do Pekinu. Co mnie najbardziej zaskoczyło pozytywnie, to terakotowa armia. W 210 rokiem p.n.e. umarł chiński cesarz Qin Shi Huang, który m.in. zjednoczył chiny i rozpoczął budowę wielkiego muru. W jego drodze w zaświaty, strzegli go wojownicy z terakoty, czyli wypalonej gliny. 8000 wojowników miało chronić jego cesarskie mauzoleum. Ta straż została zakopana w trzech kryptach i przykryta ziemią. Fakt istnienia wojowników nie został odnotowany w dokumentach historycznych. Tak przez setki i tysiące lat wojownicy chronili mauzoleum cesarza, aż wreszcie w 1974 roku chłopi kopali studnię na swoim polu i dokopali się do dziwnej pustki. Po wezwaniu na miejsce ekspertów, okazało się, że jest to terakotowa armia cesarza. Każdy z żołnierzy ma 180 cm wzrostu i co ważne, każdy jest inny. Obecnie posągi można oglądać w specjalnej hali, gdzie panuje odpowiednia temperatura i wilgotność powietrza. Ja wcześniej o tej armii czytałem, wiedziałem też sporo z historii, jednak, kiedy zobaczyłem to na własne oczy, nogi ugięły mi się z wrażenia. 

Mur, który niósł śmierć 

Ten sam cesarz, dla którego powstali żołnierze z gliny, rozpoczął budowę wielkiego muru, który miał chronić Chiny przed najeźdźcami z północy. Mówi się, że mur budowały tysiące mieszkańców i więźniów, nierzadko ginąc podczas pracy. Jedni mówią, że mur był nadludzkim wyczynem, inni, że dziełem szaleńca, trzeci, że bezużyteczna budowla, a jeszcze inni, że jest to wspaniałe osiągnięcie. Mur do dziś budzi respekt. Zaczyna się nad morzem, a kończy na pustyni Gobi. Przechodzi też przez góry. Ta budowla ma taką szerokość, że może nim przejechać osiem koni z rycerzami w pełnym rynsztunku, jadących obok siebie. Poza tym, jest bardzo wysoki. Choć był budowany dla obrony, nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. W pewnym momencie historii Chin plemiona mongolskie przerwały mur i wkroczyły na terytorium Chin. Ówczesny cesarz, gdy się o tym dowiedział, popełnił samobójstwo. Wraz z nim samobójstwo popełniło 80 tys. rodaków. 

Szacunek dla liczb

Wszystkie te zabytki znajdują się w bliskiej odległości od wielomilionowej stolicy Państwa Środka – Pekinu. W samym mieście zabytki są również wspaniałe, dla mnie najciekawsze były Zakazane Miasto oraz Plan Niebańskiego Spokoju. Zakazane Miasto było rezydencją chińskich władców dynastii Ming i Quing. Jest to najwspanialszy skarb Chin. Ten „pałac” składa się tak naprawdę z kilkunastu pałaców. Kompleks liczy 9999 komnat. Uzasadnione jest to przekonaniem, że liczba 9 jest najszczęśliwszą liczbą Chińczyków. Liczbę 9 możemy dostrzec także w detalach Świątyni Nieba w Pekinie. Na Placu Niebiańskiego Spokoju ważnym punktem jest brama Niebańskiego Spokoju. Tam Mao Zedong ogłosił powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. W Pekinie warto zwiedzić pałace Najwyższej Harmonii z salami żołnierskiego męstwa i literackiej chwały, oraz pałac Pośredniej Harmonii, gdzie cesarz nadzorował egzaminy urzędników. Wszędzie oczywiście patrzą na nas smoki rzeźbione lub malowane, które zdają się trzymać w szponach całą chińską wyobraźnię.

Cysorz to ma klawe życie

W tym pałacu mieszkały także żony i konkubiny cesarza oraz jego 300 nałożnic. Były to dziewczęta od 14 do 19 lat. Wysłannicy cesarza krążyli po okolicznych wsiach i miejscowościach i wybierali najładniejsze dziewczęta dla cesarza. Był to dla nich ogromny zaszczyt, także dla rodziny. Kiedy dziewczyna kończyła 18 lub 19 lat zostawała wysiedlona z pałacu, a na jej miejsce przyjmowano nową. Do pilnowania nałożnic służyli eunuchowie w liczbie jednego tysiąca. Pilnowali oni, aby przypadkiem nikt niepowołany nie dostał się do nałożnic. Oczywiście w Pekinie znajdziemy także pałac letni cesarza. Dla mnie ważna także była kultura Chin, dlatego zobaczyłem tam operę. Być w Chinach i nie zobaczyć opery to tak, jakby być w Watykanie i nie widzieć papieża. Jest to niezwykłe przeżycie. Choć fabuła była prosta, najważniejsze jest bogactwo. Piękne stroje, światła, jakich nie można spotkać u nas, całe rzesze artystów. Orkiestra także nieduża, jednak wspaniała, niezwykle zsynchronizowana z każdym gestem aktorów. Aktor opery musi umieć mówić, śpiewać, grać, tańczyć oraz musi być akrobatą. Na koniec rozmowy o Pekinie muszę powiedzieć, że wyjechałem pociągiem do Xi’an, starej stolicy. Należy podkreślić niezwykłą czystość w pociągu. Na korytarzach i w przedziałach dywany. Wagony dłuższe, a przedziałów mniej niż w Polsce, a tory szerokie. W przedziale stolik, kawa, szerokie i wygodne łoże z białą pościelą oraz w czteroosobowym przedziale, cztery plazmowe telewizory. Każdy dostaje też pilota i słuchawki. 

(Notował: ska)

  • Numer: 10 (278)
  • Data wydania: 06.03.12