Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Szlifowanie talentów zabiera dużo czasu

28.02.2012 00:00 red

Spod skrzydeł nauczycielki z Gaszowic wychodzą wokalne diamenty.

Katarzyna Brachaczek to nauczycielka muzyki w Gimnazjum w Piecach i Szkole Podstawowej w Szczerbicach. Już przy najmłodszych dzieciach, potrafi określić, czy posiadają talent. Takie talenty później pielęgnuje.

– Czy w gminie Gaszowice talentów trzeba szczególnie poszukiwać, czy tylko trzeba wyłowić tych najlepszych z całej grupy utalentowanej młodzieży?

– Myślę, że szukać specjalnie nie trzeba, a jak widać można już wśród najmłodszych znaleźć perełki. Tutaj można wspomnieć Hanię Hołek, która zaczynała mając raptem 12 lat. Mateusz Piecowski również był dobrze prowadzony w szkole podstawowej, natomiast jak sam twierdzi jest samoukiem, więc tutaj była tylko kwestia oszlifowania jego talentu.

– Czy takie „szlifowanie” talentu jest trudne?

– W jego przypadku typ buntowniczy Mateusza sprawia, że czasem się nie zgadzaliśmy, jednak trzeba było wziąć pod uwagę jego gimnazjalny wiek. Wtedy młodzież przechodzi specyficzny okres rozwoju. Zawsze jednak można się dogadać, a w efekcie, po uwzględnieniu każdego zdania, wychodzi często coś dobrego.

– Kiedy rozpoczęła się pani działalność artystyczna?

– Myślę, że po 2000 roku, kiedy powstał mój pierwszy zespół wokalno–instrumentalny Ad Libitum. W moim przypadku było to hobby i w ramach zajęć pozalekcyjnych tworzyliśmy tę grupę. Można powiedzieć, że to ok. 12 lat. W tym roku minęła już szósta rocznica powstania zespołu Singers, z którym mamy spore plany. Mam szczęście spotykać ludzi uzdolnionych, często wybitnie. Ważne jest jednak, aby dla nich najważniejszą pasją była muzyka. Zdarza się, że pojawiają się ogromne talenty, jednak później w życiu wybierają inną drogę.

– Kogo ze spotkanych na swojej drodze, oprócz Mateusza, najbardziej pani wspomina?

– Na pewno na początku Hanię Hołek, zespół Ad Libitum, w którym grali i śpiewali niezwykle zdolni ludzie, także rodzeństwo Hołków. Robili furorę w wieku 15, 16 lat. Później trochę zmienili działalność, założyli rodziny, ale nigdy nie rozstali się z muzyką. Także przez gimnazjum przewinęło się wiele osób, które śpiewały też w zespole Singers. Obecnie w swoich liceach również pielęgnują muzyczne pasje i cieszę się, że ta praca nie poszła na marne. Czasem mam przyjemność słuchać swoich wychowanków i widzę, że wskazówki, które im przekazałam, zastosowali w praktyce. Ja jestem tylko nauczycielem muzyki, a nie trenerem wokalnym, więc staram się pomagać tyle, na ile mnie stać. 

– Jakie plany przed zespołem Singers?

– Na razie dla Mateusza najważniejsza powinna być nauka do zbliżającej się matury, więc troszeczkę  spasujemy. Styczeń był dla nas bardzo pracowity. Obecnie przygotowujemy się do festiwalu w Knurowie, także planujemy wziąć udział w festiwalach organizowanych na terenie Rybnika. W maju, czy już po maturach, planujemy pojechać na festiwal do Częstochowy. Poza tym, ostatnie koncerty przyniosły nam nowe kontakty. Poznaliśmy m.in. pana Wolnego, dyrygenta miejskiej orkiestry w Rybniku, który zaproponował zaangażowanie Singersów do sezonu gry z orkiestrą. Także na koncercie charytatywnym dla hospicjum padła propozycja, aby przygotowywać różne osoby z podobnych instytucji do nagrania wspólnej płyty, a Singersi mieliby to wszystko koordynować. 

– Wiem, że obecnie odkrywane są nowe talenty wśród młodych mieszkańców Gaszowic, jak np. Aleksandra Widawska, której udało się wygrać w ubiegłym roku U’RWIS Talent Show.

– W jej przypadku widać, że rodzice zadbali już od najmłodszych lat o jej szlify wokalne. Ola dysponuje świetnym głosem i mam nadzieję, że wybierze Gimnazjum w Piecach, bo obecnie uczęszcza do ostatniej klasy podstawówki. Jeżeli tak się stanie, na pewno będziemy mieć ze sobą częstszy kontakt, bo w Szczerbicach jest to zaledwie parę godzin. W gimnazjum też jest sporo osób śpiewających, które uczęszczają często do szkół i ognisk muzycznych. Jest z czego wybierać i jest co szlifować. Obecnie w zespole Singers śpiewają sami licealiści, więc zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później pójdą własną drogą i trzeba będzie znaleźć następców. Obecnie jednak jest to odległa przyszłość.

– Ile czasu spędza pani na próbach z młodzieżą?

– Na próby mam przeznaczone 3 godziny tygodniowo, jednak nie ma się co łudzić, bo jest to w zasadzie same rozśpiewanie i rozłożenie sprzętu. Wiadomo, że trzeba poświęcić wiele czasu, aby były efekty. Czasem poświęcamy na próby nawet soboty i niedziele. Były też sytuacje, że kiedy byłam chora, Singersi śpiewali mi nad łóżkiem. Było czasami tak, że mieliśmy w jednym tygodniu dwa lub trzy koncerty o zupełnie innym charakterze. Trzeba było więc opracować kilka innych repertuarów. W zespole jest coś takiego, że każdy wie o odpowiedzialności, jaka na nim ciąży. Jeśli jedna osoba nawali, cały projekt może okazać się klapą. Taka sytuacja nigdy się nie zdarzyła i mam nadzieję, że się nie zdarzy. Ciężko spotykać się w roku szkolnym, bo młodzi kończą szkołę o różnych porach, przychodzą na próby i jeszcze muszą znaleźć czas na przygotowanie się do następnych zajęć. Podziwiam ich za to, jak również wiem, że robią przez to coś dobrego. 

Rozmawiał Szymon  Kamczyk

  • Numer: 9 (277)
  • Data wydania: 28.02.12