Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Mały szpital w dużym szpitalu

31.05.2011 00:00 red

Oddział Ratunkowy (tzw. SOR) rybnickiego szpitala zabezpiecza ćwierć miliona ludzi. Ratuje ludzkie życie przez 24 godziny na dobę. W ciągu roku trafia tu ponad 75 tys. pacjentów. 

Rybnicki SOR to jeden z największych szpitalnych oddziałów ratunkowych w Polsce. 

Trafiają tutaj dorośli i dzieci w stanie nagłego zagrożenia życia i zdrowia. Średnio na dobę oddział przyjmuje 200 – 250 pacjentów. Nie tylko z Rybnika i powiatu rybnickiego, ale także z większej części województwa śląskiego, nawet z Częstochowy. Jest jednym z nielicznych w Polsce oddziałów ratunkowych, który ma na dyżurze lekarza okulistę. Na rybnicki SOR trafiają również pacjenci z innych szpitali w regionie oraz poszkodowani w wypadkach górnicy z większości kopalń. – Na oddziale pracuje trzech lekarzy, 43 pielęgniarki, jedna ratowniczka oraz ponad 100 lekarzy dyżurnych różnych specjalizacji. Cały personel dobrze wie, co ma robić, kiedy trafi do nas pacjent – mówi Rafał Woźnikowski, ordynator rybnickiego SOR-u. Ponieważ oddział pracuje w system dyżurowym jest przypisany do niego lekarz z każdego oddziału szpitalnego. Tak więc oddział jest zabezpieczony zarówno od strony internistycznej jak i chirurgicznej, ortopedycznej, traumatologicznej, chirurgii dziecięcej, laryngologicznej, okulistycznej oraz anestezjologicznej. 

Pełna diagnostyka i zabiegi

Oddział przyjmuje pacjentów siedem dni w tygodniu, 356 dni w roku, przez całą dobę, z pełną obsadą. – To mały samodzielny szpitalik na terenie dużego szpitala – mówi ordynator Rafał Woźnikowski. Znajdują się tu dwie sale operacyjne, sala reanimacyjna, dwie sale zabiegowe, osiem pokoi konsultacyjnych oraz czterołóżkowa sala obserwacyjna dla pacjentów wymagających natychmiastowego leczenia, hospitalizacji. Pacjent trafiając na SOR jest poddawany pełnej i kompleksowej diagnostyce. Pierwsze badanie ma stwierdzić czy wymagane jest wdrożenie działań diagnostycznych i leczenie szpitalne, czy wystarczy pomoc i można odesłać pacjenta do domu. Jeśli zostają wdrożone działania diagnostyczne to zaczyna się wstępne leczenie na oddziale. Potem pacjent kierowany jest na odpowiedni oddział szpitalny. Jeśli w rybnickim szpitalu nie ma odpowiedniego oddziału przewożony jest do innego szpitala. Oddział wyposażony jest w sprzęt do wstępnej diagnostyki laboratoryjnej i obrazowej – pracownię RTG i ultrasonograf, sprzęt do wentylacji mechanicznej, znieczulenia ogólnego, defibrylacji, kardiowersji, stymulacji i pełnego monitorowania funkcji życiowych.

Wszystko to umożliwia wykonywanie zabiegów ratujących życie, także drobnych zabiegów chirurgicznych, czasem operacji. – Na oddziale nie przeprowadza się planowanych zabiegów. Czasem są jednak sytuacje, w których o życiu pacjenta decydują sekundy. Jeśli mamy doczynienia np. z rozerwaniem aorty, nie ma czasu na przewożenie pacjenta na oddział więc ściągamy specjalistę do nas i tu jest operowany. Czasem zdarzają się zabiegi reanimacyjne na otwartej klatce piersiowej – tłumaczy ordynator. 

To nie przychodnia ani pogotowie 

Czas oczekiwania pacjenta na przyjęcie na SOR to parę godzin. Wszystko przez kolejki, jakie tworzą pacjenci, którzy zamiast do przychodni wolą przyjść na oddział. – To wydłuża kolejkę. W przypadkach zagrożenia życia pacjent jest przyjmowany natychmiast. Kolejkę wydłuża diagnostyka, a wszystko zależy od tego z jakim schorzeniem pacjent do nas trafia. Jeśli jest to zawał czas diagnozowania trwa sześć godzin – mówi ordynator Woźnikowski. Część pacjentów, którzy trafiają na rybnicki SOR to osoby nie wymagające natychmiastowej interwencji. Przychodzą tu dla własnej wygody. Zamiast pójść do swojej przychodni przyjeżdżają do szpitala, ponieważ uważają, że tu lekarz szybciej ich przyjmie. Tym sposobem wydłużają kolejkę.  – Pacjent przyjeżdża żądając natychmiastowego przyjęcia bo np. od trzech dni boli go głowa, ma kaszel, bolą go plecy czy gardło. Jedni cierpliwie czekają w kolejce, ale są tacy, którzy od razu się awanturują. Oczywiście są przyjmowani, badani i kierowani do swoich przychodni. W rzeczywistości wydłużają kolejkę i dezorganizują nam pracę – mówi szef SOR-u. Tym sposobem oddział ratunkowy staje się całodobową przychodnią. Pacjenci często mylą go z pogotowiem ratunkowym, a co gorsze nawet z lekarzem pierwszego kontaktu. Faktycznie pacjent zamiast na SOR powinien pójść do swojej przychodni. Lekarze POZ muszą go przyjąć do godz. 18.00, a po 18.00 powinien zgłosić się do całodobowej przychodni w Paruszowcu. Tam lekarz zdiagnozuje i zdecyduje czy wymaga hospitalizacji. W stanie krytycznym należy wezwać pogotowie. Niestety jak mówi ordynator Woźnikowski są pacjenci, którzy albo lubią odwiedzać szpital, albo wozić się karetką. – Pacjenci przeszkoleni przez doktora Google doskonale wiedzą, co powiedzieć dyspozytorowi, żeby przysłał karetkę. Przychodzą do nas z gotową diagnozą i chcą jej potwierdzenia. A my nie jesteśmy przychodnią, nie wypisujemy recept, nie przedłużamy zwolnień lekarskich, nie leczymy kaszlu ani bólów głowy. Każdy pacjent otrzyma pomoc, jakiej potrzebuje. Jednak o diagnozie decyduje lekarz, nie pacjent  – oznajmia szef rybnickiego SOR-u. 

Pijacka zmora 

Zmorą oddziału są też pacjenci „pod wpływem”. To standardowi klienci. W piątki i soboty zjawiają się na oddziale z urazami głowy. Wśród pijaków są tacy, których przywozi policja, bo bliżej jest zawieźć pijanego do szpitala w Rybniku niż odstawić go na izbę wytrzeźwień w Tychach. Są i stali klienci, którzy przyszli na SOR, bo po pijaku kolejny raz spadli ze schodów. Lekarze zaczynają od obniżenia delikwentowi poziom alkoholu we krwi, potem robią badania.  Na koniec „pacjent” albo jest wypuszczany do domu, albo odwożony karetką. – Za wszystko oczywiście płaci państwo, czyli my wszyscy – mówi ordynator Woźnikowski.  

Małgorzata Sarapkiewicz 

  • Numer: 22 (238)
  • Data wydania: 31.05.11