Czwartek, 26 grudnia 2024

imieniny: Szczepana, Dionizego

RSS

Tuff Enuff w Zwierciadle

10.05.2011 00:00 red

Jeszcze do piątku trwa przedsprzedaż biletów na koncert Tuff Enuff, Hard Work i Pro–Creation, który odbędzie się 14.05 (sobota) w rybnickim klubie Zwierciadło (ul. Korfantego 3). 

Bilety w cenie 15zł (w dniu koncertu 20zł) nabyć można bezpośrednio w klubie, studiu tatuażu „Prykas” oraz hurtowni muzycznej „Takt”. Z tej okazji prezentujemy wywiad z muzykiem. Na pytania odpowiedział Adrian „Qlos” Kulik – basista zespołów Tuff Enuff i Lipali.

Andrzej Kieś: – 11 lat przerwy w działalności to bardzo długo. Co musiało się wydarzyć, by wszyscy członkowie Tuff Enuff ponownie stanęli razem na scenie? 

Adrian „Qlos” Kulik: – Podstawa to chęć wspólnego zagrania i koncerty Lipali na południu.

– Za wami pierwsze koncerty zagrane już po reaktywacji. Czy można się już pokusić o wskazanie różnic i podobieństw pomiędzy Tuff Enuff z końca lat 90tych, a Tuff Enuff z początku drugiej dekady XXI wieku?

– Hmm, jesteśmy tymi samymi ludźmi i nikt za bardzo się nie zmienił. Jedynie mamy teraz więcej doświadczenia i ogrania w różnych składach. Myślę, że dwa zagrane w lutym koncerty dobrze wypadły i była dobra energia między nami.

– Czy reaktywacja ma charakter tymczasowy, przewidujący zagranie kilku koncertów, by zobaczyć, jak się sprawy potoczą, czy też może zakładacie powrót pełną gębą, nową płytę i regularną działalność?

– Plan jest taki, że na początek wznowienie płyt i podpisanie nowego kontraktu na nową płytę, która mogłaby się ukazać w 2012 roku.

– Mimo, że zawiesiliście działalność już po drugiej płycie, zdążyliście sporo namieszać na polskiej scenie. Wymienić można chociażby dwukrotny udział w Przystanku Woodstock, czy liczne trasy u boku największych tuzów ciężkiego grania. Co uważasz, za największy sukces Tuff Enuff? 

– Chyba sam początek, czyli że w ciągu roku zebrała się ekipa z różnych miast Śląska i zrobiła, co zrobiła. Ważne jest też dla mnie to, że Śląsk miał trzy nowe, dobre zespoły w różnych rodzajach muzyki, które zamieszały, czyli Tuff Enuff, Myslovitz i Kaliber 44.

– Powracacie do Rybnika po ponad 13 latach. Czy pamiętasz jeszcze koncert z okazji WOŚP ze stycznia 1998 roku, gdy jako gwiazda wieczoru graliście na sali gimnastycznej w rybnickiej szkole podstawowej?  

– Tak, pamiętam sale, w której graliśmy, i że miałem jeszcze wtedy takiego małego Ampega. 

– Już jako muzyk Lipali dwukrotnie miałeś okazję grać w Rybniku. Akustyczny koncert w Kulturalnym Clubie (2008) oraz festiwal nad Zalewem Rybnickim (2010). Czy masz jakieś szczególne wspomnienia związane z naszym miastem? 

– Za pierwszym razem był to koncert akustyczny i szef klubu dzwonił, kiedy wrócimy. Drugi to elektryk latem robiony przez naszych znajomych z firmy BOX. Z Rybnikiem kojarzy mi się żużel, ronda, elektrownia i zalew, który nie zamarza, rynek, Ryjek i koleżanka (śmiech).   

– Już jakiś czas temu reaktywował się Flapjack, niedługo po Tuff Enuff powrócił Corozone. Stara gwardia postanowiła przypomnieć młodzieży jak się gra z fantazją, polotem i prawdziwym czadem? 

– Na jesień jeszcze jeden powstanie na chwilę i mamy zagrać wspólne koncerty (Qlos nie zdradził o jaki zespół chodzi, ale w dniu publikacji wywiadu wiadomo, że mowa była o Illusion – przyp. kies). Flapjack grał już wcześniej trasę i pojedyncze koncerty. Co do Tuff Enuff, to też jest tak, że my chcieliśmy zrobić już w 2008 powrót i graliśmy próby, ale był problem z wokalem. W trio z Sivym i Maryanem zrobiliśmy piosenkę dla Liroya i zagraliśmy w Sali Kongresowej „Szansę na Sukces” razem z nim. Po tym wydarzeniu znowu zapadła cisza i każdy wrócił do swoich priorytetów… aż do teraz. 

– I na koniec pytanie podchwytliwe – czy czujesz się bardziej cyborgiem, czy miłośnikiem diabelskiej tequili?

– Hanysem.

  • Numer: 19 (235)
  • Data wydania: 10.05.11