Szkoła życia i satysfakcja
O organizacji tegorocznych juwenaliów, problemach i przyjemnościach z tym związanych „Tygodnikowi” opowiada Dorian Dyrcz.
Zawiadywanie armią młodych ludzi nie należy z pewnością do zadań łatwych, jednak Dorian Dyrcz, główny koordynator rybnickich juwenaliów, radzi sobie z tym bez większych problemów. – Nigdy nie należałem do ludzi nieśmiałych, a jeśli chodzi o zawiadywanie, mamy tutaj cały sztab studentów, którzy dzielą się obowiązkami – mówi koordynator.
Megasumo oraz IRA
Tegoroczna odsłona święta żaków będzie tradycyjnie podzielona na dwie części. – Zaczynamy Akademickimi Dniami Sportu. Środa i czwartek przeznaczone są na aktywne spędzanie czasu. 11 maja mamy bardziej „poważne” dyscypliny, jak piłka nożna czy siatkówka. W czwartek zaś zaczyna się prawdziwa zabawa – zapasy megasumo (walki w dmuchanych kombinezonach – dop. red.), ujeżdżanie mechanicznego byka na czas – tłumaczy Dorian Dyrcz. Jednak nie ma co ukrywać, że juwenalia kojarzą się wszędzie przede wszystkim z koncertami. – W tym roku, jak zawsze zresztą, złowiliśmy dla publiczności gwiazdy, w pewnym sensie dwóch kategorii. Jedną dla wszystkich – IRA, oraz jedną bardziej studencką – Strachy na lachy. Oczywiście, wystąpią też rybnickie kapele. Również w klubach – dodaje koordynator.
Nie tylko zabawa
Powodem tych „dwóch kategorii” muzycznych gwiazd jest fakt, że studenci bardzo chcą zintegrować się z miastem. – Może to nie do wiary, ale podczas organizacji tej odsłony spotkałem się z ludźmi, którzy nie wiedzieli, że jest kampus, że jest społeczność studencka, że juwenalia się u nas organizuje – wspomina Dyrcz. – Dla nas bardzo ważne jest, żeby rybniczanie zobaczyli w nas potencjał, żebyśmy kojarzyli się z zorganizowaniem, inicjatywą, energią i pomysłowością. Stereotypy o pijących, głodujących, leniwych studentach są po prostu nudne. Stąd właśnie zawsze staramy się zaprosić taką gwiazdę, która nie tylko studentów na kampus przyciągnie – dodaje. Organizacja takiej imprezy nie jest jednak czymś prostym. – Tak naprawdę zaczynamy nakręcać pewne sprawy już w październiku, z początkiem roku już kursujemy z papierami, dokumentami, pozwoleniami i opiniami – tłumaczy koordynator. – Jest wiele do załatwienia. Od sponsorów, przez gwiazdy, na kateringu i względach bezpieczeństwa kończąc – dodaje. Wspomniana jednak wyżej armia ludzi działa bardzo sprawnie i sumiennie. – W wielkich miastach organizacją tak naprawdę zajmują się zewnętrzne agencje. Do zadań studentów należy jedynie wybór miejsca i zespołów. U nas jest inaczej, większość robimy sami – mówi Dorian Dyrcz.
Nauka nie idzie w las
Dzięki temu, że tak wiele obowiązków spada na barki młodych ludzi, mogą oni liczyć nie tylko na szacunek pośród innych studentów, ale także na bardziej wymierne w przyszłości korzyści. – To niesamowite, jak wiele można się nauczyć podczas organizacji takiego przedsięwzięcia. Wiemy, jak pozyskiwać środki, jak je mądrze ukierunkować. Dzięki temu, że podejmujemy się teraz takich działań, możemy być pewni, że nie będzie nam straszne załatwianie jakichkolwiek spraw biurokratycznych, a to jest naprawdę dobra szkoła życia – tłumaczy Dyrcz. Wspomina także innych studentów, którzy wcześniej prężenie działali przy organizacji studenckiego święta, a teraz, pomimo innych obowiązków, dalej służą radą młodszym kolegom. – Świetnym przykładem są dwaj miejscy radni, Darek Laska oraz Wojtek Kiljańczyk. Zaczynali od samorządów studenckich, otrzaskali się z machiną biurokratyczną i teraz dzielą się tą wiedzą z nami – mówi koordynator. Święto żaków rozpoczyna się w środę, 11 maja. W czwartek studenci tradycyjnie przejmują władzę nad miastem, a w piątek bawią się pod sceną kampusu. – Dla nas to najgorętszy czas, największy stres. Ale kiedy po całej imprezie, późno w nocy, okazuje się, że wszystko było w porządku i można położyć się na trawie przed sceną i pomyśleć o tym, co udało się osiągnąć – to jest naprawdę ogromna satysfakcja – mówi koordynator, Dorian Dyrcz.
Marek Grecicha
Najnowsze komentarze