Poniedziałek, 17 czerwca 2024

imieniny: Laury, Alberta, Marcjana

RSS

Pan się wyprowadził, psy zostały

03.05.2011 00:00 red

Właściciel psów zapewnia, że warunki w jakich trzyma zwierzęta wkrótce ulegną poprawie.

Po co komuś para amstaffów trzymana w kojcu w szczerym polu? To pytanie codziennie zadają sobie kierowcy jeżdżący drogą do Pawłowa. – Psy trzymane są na słońcu, w niewielkim kojcu, dodatkowo przywiązane do jednego palika ciężkim łańcuchem z kłódkami u szyi. Zwierzęta mają do dyspozycji tylko jedną budę, która nagrzewa się niemiłosiernie podczas upałów – alarmują nasi czytelnicy.

Prowizoryczny kojec postawiony jest na jednym z pól w rejonie trasy Racibórz – Głubczyce, przy drodze prowadzącej do Pawłowa. W ubiegłym tygodniu w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. – Nie mam pojęcia po co komu dwa psy w szczerym polu, dlaczego są tam trzymane bez możliwości schronienia się przed słońcem? Jest tam co prawda coś co przypomina budę, jednak na całej powierzchni kojca brak jest kawałka cienia. Przejeżdżam tamtędy codziennie. Zauważyłam kojec pod koniec ubiegłego tygodnia, za każdym razem zastanawiam się gdzie sens? Po co komuś psy w szczerym polu trzymane w tak lichych warunkach? – pyta nasza czytelniczka, prosząc o niepodawanie jej nazwiska. Jak czytamy w innym mailu, ktoś na pewno zajmuje się psami. –  Jestem jednak przekonana, że nie jest to osoba odpowiedzialna. Moje telefony nie przyniosły skutku. Dla Straży Miejskiej w Raciborzu to poza granicami miasta, Inspektorat Weterynarii może tylko tam podjechać, żeby sprawdzić czy psy są szczepione, ale wyłącznie ze strażą miejską – przekonuje autor.

Pan przyjechał?

Jedziemy do Pawłowa sprawdzić w jakich warunkach trzymane są zwierzęta. Bez problemu odnajdujemy wspomniany kojec. Zatrzymujemy samochód w rejonie placu na materiały budowlane firmy Skanska, która buduje tu drogę. Mimo odległości psy natychmiast zaczynają ujadać widząc parkujące auto. Amstaffy to para, różnią się nieznacznie wielkością. Kojec nie należy do solidnych, psy są jednak przypięte do metalowego pręta w ziemi. Łańcuchy plączą się, jedno zwierzę sprawia wrażenie kulejącego. – Rzeczywiście otrzymujemy sygnały od mieszkańców, którzy są zaniepokojeni takim przetrzymywaniem zwierząt – mówi Beata Mludek z Urzędu Gminy w Pietrowicach Wielkich. – Nie bagatelizujemy tej sprawy, poprosiliśmy właściciela zwierząt o wyjaśnienia. Okazuje się, że psy pojawiły się na polu z powodu zmiany miejsca zamieszkania ich właściciela, który kiedyś mieszkał przy ulicy Słonecznej a teraz mieszka w Raciborzu. Psy są w wieku około siedmiu lat. Przez ten okres nie mieliśmy żadnych zgłoszeń dotyczących niewłaściwej opieki na zwierzętami. Wierzymy więc, że psy są pod dobrą opieką a samo rozwiązanie jest tymczasowe – dodaje urzędniczka.

Ruszam z budową

Dotarliśmy do właściciela zwierząt, który deklaruje, że wkrótce na działce powstanie altanka i kojec zniknie.  –  Zwierzęta mają zapewnioną właściwą opiekę. Jestem u moich psów dwa razy dziennie, odwiedza je również mój brat. Pracuję w Gamowie, więc zaglądam do nich jadąc do pracy i z niej wracając – zapewnia pan Andrzej, właściciel amstaffów. – W najbliższym czasie zamierzam zbudować w tym miejscu altanę. Psy pomogą mi w pilnowaniu materiału budowlanego w czasie prac, a po ich ukończeniu będą miały znacznie lepsze warunki niż teraz. Zwierzęta są w doskonałej kondycji, codziennie je wypuszczam aby się wybiegały. Żadne z nich nie kuleje, jak ktoś doniósł do urzędu. Będę się starał jak najszybciej ruszyć z budową. Zamieszanie wokół tematu to zasługa wścibskich i złośliwych ludzi – dodaje.

Zapytaliśmy inspektora

Innego zdania jest Piotr Jaworski, krajowy inspektor Towarzystwa Opieki na Zwierzętami w Warszawie. – Nie mam wątpliwości, że tego typu przetrzymywanie zwierząt jest niedopuszczalne a na pewno powinno trwać jak najkrócej. Psy potrzebują kontaktu z człowiekiem a chwilowe ich odwiedzanie na pewno im nie wystarcza. W takich watrunkach, w samotności, zmienia się psychika zwierząt, co jest szczególnie niebezpieczne w przypadku takich ras jak amstaff. W przeszłości zdarzało się, że przetrzymywane długo w szopach czy w kojcach psy dostawały do głowy, wydostawały się i atakowały pierwszą napotkaną osobę. Tu zdesperowane psy też w każdej chwili mogą się choćby podkopać pod prowizorycznym ogrodzeniem. Mam również wątpliwości. czy buda ustawiona w szczerym polu stanowi wystarczającą ochronę przed słońcem. Wysoka temperatura wywołuje przecież  agresję. Miska z jedzeniem i dowożenie wody to nie wszystko. Niektórzy właściciele trzymają na polu w takich kojcach psy, aby ich obecność odstraszała dzikie zwierzęta i chroniła uprawy. To jednak również rozwiązanie niedopuszczalne – wyjaśnia Jaworski.

Adrian Czarnota

  • Numer: 18 (234)
  • Data wydania: 03.05.11