Czwartek, 19 grudnia 2024

imieniny: Gabrieli, Dariusza, Urbana

RSS

Kopalnia z problemami

05.04.2011 00:00 red

Spółka Karbonia, która ma zamiar otworzyć kopalnię w Czerwionce czeka ciągle na pozwolenia. 

CZERWIONKA – LESZCZYNY. Przyszli do gminy z 400 mln euro. Zaproponowali odbudowę przemysłu – kopalni, która zniknęła z krajobrazu Czerwionki – Leszczyn decyzją polityczną. Oprócz pieniędzy dają kilka tysięcy miejsc pracy, gwarancję naprawy tego co zniszczy eksploatacja i stały dopływ gotówki do gminnego budżetu. 

NWR Karbonia do budowy nowej kopalni jest gotowa od dawna. – My możemy zacząć budowę nawet jutro. Jesteśmy gotowi i finansowo i pod względem dokumentacji – deklaruje Jerzy Klinowski wiceprezes spółki. Rzecz w tym, że Karbonia nie może „ruszyć łopatą”, bo co i rusz napotyka na kolejne problemy. I choć głosów za kopalnią w gminie jest zdecydowanie więcej niż przeciw, zamiast budować przedstawiciele spółki biegają po spotkaniach z mieszkańcami tłumacząc się z opóźnień i przekonując o swoich dobrych intencjach. 

Komu to przeszkadza 

Z jednej strony problemy stwarza Kompania Węglowa – właściciel „nieboszczki” starej gruby. Z drugiej Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Pierwsza sama chciała sięgnąć po dębieńskie złoża dla kopalni Szczygłowice (której koncesja na wydobycie kończy się w 2018 roku), ale przespała termin. Teraz, kiedy w końcu zdecydowała się wystawić pokopalniane „nieruchomości” na sprzedaż okazało się, że większość z nich nie ma uregulowanego stanu prawnego. Słowem – bajzel w księgach wieczystych. Na wyczyszczenie dokumentów Kompania Węglowa potrzebowała... dwóch lat. Z kolei SRK będąca właścicielem części pokopalnianego majątku zwietrzyła możliwość dobrego zarobku na sypiących się ruinach. Jeśli Karbonia chce budować – musi kupić grunty i to co na nich stoi. Ze względu na zbyt wygórowaną cenę pierwsze przetargi zakończyły się jednak fiaskiem. 

Kupili, ale „nie są właścicielem” 

W marcu, w końcu Karboni a nabyła kilka nieruchomości od Kompanii Węglowej. To jednak ułamek tego, co jest potrzebne – 2,35 ha z 48. Zapłacili jak za zboże, bo za sypiące się budynki łaźni, administracji i zabytkowej dyrekcji dali blisko 6 mln zł. Mimo to wciąż nie mogą ruszyć palcem. Niby są właścicielem, ale przystąpić do pracy nie mogą. – Dopóki nie podpiszemy aktu notarialnego nie możemy wystąpić o pozwolenie na budowę czy inne zezwolenia – tłumaczy wiceprezes Klinowski. W czym tkwi problem? W biurokracji. Niestety, zanim Karbonia dostanie do ręki akt notarialny, może minąć kolejnych kilka miesięcy. 

Wszystko w rękach Pawlaka 

– Usłyszeliśmy, że wszystko może potrwać siedem miesięcy, a jak będziemy mieli szczęście to sześć – oznajmia wiceprezes. Zarówno Kompania Węglowa jak i SRK to spółki Skarbu Państwa. To z kolei wymaga zatwierdzenia na szczeblu rządowym. Dokumenty muszą zatwierdzić minister skarbu Aleksander Grad oraz wicepremier Waldemar Pawlak. Znając tempo tego ostatniego sprawa może potrwać. Jerzy Klinowski nie kryje irytacji całą sytuacją i procedurami. Tym bardziej, że ci, którzy są przeciwni budowie kopalni co rusz wytykają spółce to, że od ponad trzech lat ma koncesję na wydobycie i nic nie robi tylko obiecuje. – My już dawno chcielibyśmy siedzieć na kopalni, a nie w wynajętych pomieszczeniach i pracować. Jednak wina tej sytuacji nie leży bynajmniej po naszej stronie – oznajmia Klinowski. Przez całą biurokrację w łeb wziął przygotowany przez spółkę harmonogram budowy zakładu. 

Za i przeciw kopalni 

Do tej pory w gminie odbyły się cztery spotkania z mieszkańcami w sprawie budowy i działania nowej kopalni: w Czuchowie, Dębieńsku, Stanowicach i Czerwionce. Rekordowe zainteresowanie okazali mieszkańcy Czuchowa i Dębieńska. Ludzie przyszli usłyszeć konkrety – kiedy ruszy kopalnia, ile osób przyjmie, jakie zarobki zaoferuje, jak będzie rekompensować szkody górnicze. Wiceprezes Klinowski za każdym razem cierpliwie odpowiadał i tłumaczył. Znalazła się jednak grupka osób, które nie wiedzieć czemu od początku torpedują spotkania i wszystko co Karbonia robi. Tak było chociażby w Dębieńsku, gdzie kilkorgu mieszkańcom ktoś rozdał karteczki z „odpowiednimi” pytaniami. Doszło do ostrej wymiany zdań, a wiceprezes musiał odpierać ataki dyskutantów. 

Nie chcą kopalni

Swego rodzaju wojnę wypowiedzieli spółce mieszkańcy Stanowic. Grupa ludzi nie chce, żeby kopalnia fedrowała pod ich domami. – Mamy złe doświadczenia po byłej kopalni Dębieńsko. Ludzie, których domy zniszczyła działalność kopalni Dębieńsko, do dzisiaj nie dostali odszkodowań. Niektórzy wciąż sądzą się z Kompanią Węglową – mówi Stanisław Breza sołtys Stanowic. Jak dodaje, do dzisiaj przy opadach deszczu występują lokalne podtopienia niektórych domów. – Więc ludzie obawiają się, że znowu będzie tak samo – stwierdza. Sołtys przekonuje, że nie jest przeciwnikiem kopalni, ale tej głębokiej, nie płytkiej o której dodatkową koncesję wystąpiła Karbonia. 

Stanowiczanie skutecznie zdołali zablokować zamiary spółki składając wniosek o rozpoznanie sprawy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. 21 lutego odbyła się rozprawa administracyjna, podczas której każda ze stron mogła przedstawić swoje argumenty. Na to co zdecyduje RDOŚ trzeba będzie jednak poczekać co najmniej do maja. 

Duchy przeszłości 

Argumentem grupy mieszkańców Stanowic są szkody górnicze i to, że nie mogą doprosić się odszkodowań od Kompanii Węglowej. Wiceprezes Jerzy Klinowski przekonuje, że spółka to nie kompania i swoje należności reguluje. Te argumenty trafiają jednak kulą w płot. Pomiędzy mieszkańcami Stanowic a Karbonią stoi gmina. Władze, podobnie jak większość mieszkańców czekają na pozytywną decyzję – „tak” dla budowy kopalni. Jednak zapewniają, że będą bronić interesów mieszkańców. – Ludzie odwołują się do zaszłości historycznych, a to nie ma przełożenia na obecną sytuację. Tymczasem nowe prawo mówi wyraźnie – kto szkody czyni ten musi je naprawić i nie ma dyskusji. Zadaniem gminy jest jak najbardziej bronić mieszkańców, ale musimy też patrzeć na interes zbiorowy. I nie może być tak, że 5 czy 20 osób może zablokować tego typu inwestycję. Interes jednostki nie może być górą nad interesem całej społeczności gminy – stwierdza Grzegorz Wolnik pełnomocnik burmistrza ds. rozwoju i inwestycji. Zapewnia, że jeśli zajdzie potrzeba, gmina będzie mediatorem w konflikcie między inwestorem a mieszkańcami. 

Gdzie są dokumenty          

W całym zgiełku i lamencie nad szkodami górniczymi niektórzy mieszkańcy Stanowic pominęli jeden ważny szczegół. Nikt nie wspomniał o tym, że część domów została wybudowana na terenie wentylacyjnym byłego Dębieńska. Wydana przez kopalnię negatywna opinia odnośnie budowy na tym terenie, zaskutkowała dla niektórych właścicieli  działek odmową w uzyskaniu zezwolenia na budowę. Ludzie jednak pobudowali się za specjalnym zezwoleniem wojewody. W 1991 roku ówczesny burmistrz gminy zmienił plan zagospodarowania przestrzennego. Wprowadził do niego tereny wentylacyjne kopalni zamieniając je na budowlane. Tej kwestii jednak skrzętnie się unika. Problem w tym, że nie ma jak porównać planów zagospodarowania z tamtego okresu, bo został jedynie plan poprawiony. Stary plan... wyparował. Niczym z IPN-u teczki co niektórych polityków, tak z urzędu zniknęły teczki z wszystkimi dokumentami osób, które pobudowały domy na tym terenie.

Koszty i nerwy

Sprawa budowy i rozpoczęcia wydobycia nowej kopalni przedłuża się. Przez długie i głupkowate procedury Karbonia straci kolejne miesiące. Kolejne miesiące czekać też będą mieszkańcy gminy na pierwsze przyjęcia. Dla ludzi w Czerwionce – Leszczynach kopalnia to nadzieja na przyszłość. Jak wielka? Świadczy o tym ponad 3,5 tys. złożonych w Karbonii podań o pracę.

(MS)

  • Numer: 14 (230)
  • Data wydania: 05.04.11