Poniedziałek, 1 lipca 2024

imieniny: Haliny, Mariana, Klarysy

RSS

Antoni Worynamiałby 70 lat

15.02.2011 00:00 red
Jednego z najwybitniejszych rybnickich żużlowców wspomina Józef Cycuła, od lat związany klubem przy ul. Gliwickiej.
Antoni Woryna to jeden z najwybitniejszych zawodników w historii polskiego sportu żużlowego. Był nie tylko wspaniałym żużlowcem, ale również niezwykle ciekawym i barwnym człowiekiem. Gdyby żył, 15 lutego obchodziłby 70. rocznicę urodzin. Niestety, właśnie minęło 10 lat od jego śmierci. Warto choćby z tej okazji przypomnieć, zwłaszcza młodym sympatykom czarnego sportu, jego najważniejsze osiągnięcia.
 
Rybniczanin jako pierwszy Polak stanął na podium w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata, który rozegrano w 1966 roku na torze Ullevi w Goeteborgu. Rok ten zaowocował również jedynym w bogatej karierze tytułem indywidualnego mistrza Polski. Na torze w Rybniku Antek był bezkonkurencyjny i wygrał z kompletem punktów. Drugi brązowy medal wywalczył w 1970 roku na torze we Wrocławiu, gdzie po raz pierwszy w Polsce odbył się finał IMŚ. W tym samym roku w Gorzowie stanął na trzecim stopniu podium finału IMP. Ponadto Antoni Woryna dwukrotnie zdobył złoty medal w Drużynowych Mistrzostw Świata oraz dwa razy wywalczył Złoty Kask. Jak można zauważyć, rybnicki zawodnik największe sukcesy odnotował w latach, które w sposób szczególny zapisały się w historii naszego kraju. Rok 1966 to 1000-lecie chrztu Polski, obchodzonego przez Gomułkę i jego towarzyszy jako 1000-lecie państwa polskiego. Rok 1970 to tzw. wydarzenia grudniowe – upadek Gomułki i dojście do władzy Gierka.
 
W tradycyjnym plebiscycie Przeglądu Sportowego Antoni Woryna zajął w 1966 roku 7. miejsce i został pierwszym żużlowcem, który znalazł się wśród 10. najpopularniejszych polskich sportowców. W innym plebiscycie tej gazety zawodnik ROW-u został uznany najlepszym żużlowcem XXX-lecia.
 
Kariera rybnickiego asa przebiegała w siermiężnych czasach Gomułki oraz latach wczesnego Gierka. Między krajami tzw. demoludów a tzw. Zachodem była ogromna przepaść. O nowinkach technicznych można było tyko pomarzyć. W tej sytuacji, każdy sukces na arenie międzynarodowej był niezwykle cenny i musiał być poparty ogromnymi umiejętnościami oraz wybitnymi cechami charakteru.
 
Pod koniec kariery Antoni Woryna postanowił osobiście „posmakować” trochę Zachodu. Nie było to takie proste, ponieważ wymagało zgody klubu, organów bezpieczeństwa, czynników politycznych, Głównej Komisji Sportu Żużlowego oraz Polskiego Związku Motorowego. Pierwsze podejście okazało się nieudane gdyż: „Zarząd Klubu KS ROW wnikliwie przeanalizował wniosek obywatela dotyczący wyjazdu do Anglii i nie wykluczył możliwości wyjazdu, jednak nie w sezonie 1972”. Nasz bohater pozostał więc w kraju i razem z kolegami wywalczył 12. i ostatni jak do tej pory tytuł DMP dla Rybnika. W następnym roku udało się uzyskać wszelkie wymagane zgody i na początku marca rybniczanin wyjechał do Anglii. Przez dwa sezony jeździł w zespole Pirates w Poole. Zaliczył również sezon zimowy w Australii i Nowej Zelandii. Startował też w Holandii oraz zaliczył epizod na długich torach w Danii. Wrócił z postanowieniem, że będzie szkolił młodzież. Jako szkoleniowiec dał się poznać w Rybniku, Świętochłowicach, Opolu i Tarnowie. Był również członkiem GKSŻ, przekazywał swoje doświadczenia reprezentacji juniorów. Współpracował z mediami, gdzie komentował wiele imprez żużlowych najwyższej rangi.
 
Miałem przyjemność przegadać z Antkiem wiele godzin. Miło wspominam chwile, które spędziłem z człowiekiem o wyjątkowym poczuciu humoru, ceniącym uroki życia.
 
Antoni Woryna zmarł w piątek 14 grudnia 2001 roku w jastrzębskim szpitalu, z którego w tym dniu miał być wypisany. Pięć dni później, gdy już tak blisko były świąteczne kolędy, na cmentarzu, który można powiedzieć sąsiaduje z rybnickim stadionem, zasłużonemu  Mistrzowi Sportu po raz ostatni żałobną etiudę zagrały żużlowe silniki.
 
Józef  Cycuła
 
Do kart historii weszły wyczyny,
Rybnickiego żużlowca Antoniego Woryny.
Wspaniały taktyk, doskonały stylista,
Jednym słowem – żużlowy artysta.
W pamiętnym dla nas Milenijnym Roku,
Briggsowi i Maugerowi dotrzymywał kroku.
Jako pierwszy Polak w światowym finale,
Mógł się cieszyć brązowym medalem.
Przez długie lata był sportowym idolem,
Nie omijały go kontuzje i karambole.
Do kawałów i żartów zawsze był skory,
Z fantazją podbijał światowe tory.
Dziś już niestety w innym wymiarze,
Staje pod taśmą z Edkiem Jancarzem.
Pewnie ma tam szybkiego GM-a,
Żal, że z nami go tutaj nie ma.
Zapewne z góry na tor będzie zerkał,
Ciesząc się jazdą wnuka Kacperka.
Może niedługo kolejny Woryna,
Na szczyt żużlowy będzie się wspinał.
 
J.C. Rybnik. Luty 2011.
  • Numer: 7 (223)
  • Data wydania: 15.02.11